Zobaczyłem tylko upadającą w moje ramiona Kolin i... i... i ja nie wiem co mam teraz zrobić. Zaraz po tym usłyszałem drugi strzał. Myślałem że to we mnie strzelił, ale ten kutas zabił siebie samego. Nie mogę się zdecydować czy to dobrze czy nie? Z jednej strony zasługiwał na śmierć, ale było by o wiele lepiej gdyby zgnił w więzieniu. Spojrzałem na leżącą w moich ramionach Kolin, przeraziłem się. Jej biała bluzka przesiąkła czerwoną substancją, jej cera przybrała strasznie blady kolor, miała delikatnie uchylone oczy i rozwarte usta. Jej brązowe loki spływały po mojej klatce. Wyglądała jakby już nie żyła, ale ona próbowała jeszcze mówić.
-Lu... Luka...Lukas ja.
-Ciii, nic nie mów, nie możesz musisz oszczędzać siły, już dzwonie po karetkę. -wyjąłem telefon z kieszeni nie spuszczając wzroku z Kolin zadzwoniłem po karetkę. -Zaraz przyjadą kochanie, nie możesz tylko zamknąć oczu, tak? Powiedzieli mi że mam do ciebie mówić, ale ja nie wiem co... -przerwałem, ponieważ usłyszałem że ona bardzo chce coś powiedzieć.
-Lukas... ja... pro...proszę...opiekuj się Klarą.
-Nie Kolin nie mów tak, ty będziesz żyć, rozumiesz musisz. Nie możesz tak umrzeć, pamiętaj że masz dla kogo żyć, nie możesz zamknąć oczu! -zacząłem krzyczeć, nie powstrzymywałem łez, które strumieniami płynęły po moich policzkach.
-Ko...Kocham cię. -powiedziała zamykając oczy.
-Nie! Nie, Kolin otwórz oczy! Nie możesz umrzeć, nie żegnaj się ze mną w ten sposób. -Przytuliłem jej stygnące ciało do siebie. -Kolin! Obudź się, proszę! Nie umieraj nie tutaj, nie teraz, nie tak! -Krzyczałem, ale to nic nie dało, nie otworzyła oczu. Chwilę później z za rogu wyłoniła się karetka. Ratownicy sprawdzili jej puls i powiedzieli że jeszcze żyje, ale kula mogła uszkodzić płuca, nie więdzą czy przeżyje. Wzięli ją na nosze.
-Mogę jechać z wami?
-Tak, proszę wsiąść. -Usiadłem i wziąłem Kolin za rękę, przez cały czas szeptałem "Nie możesz umrzeć, masz mnie i Klarę, musisz żyć." W szpitalu od razu zabrali ją na sale operacyjną. Ja zaś zadzwoniłem do Justina.
-Hej Justin. -powiedziałem łamiącym się głosem.
-Hej, co się stało, widziałem karetkę?
-Kolin została postrzelona, nie wiadomo czy przeżyje.
-Co?! Jak to?! W, którym szpitalu jesteście?!
-Na ***, ale myślisz że to dobry pomysł przyjeżdżać tu teraz z Klarą?
-Nie, zostawię ją u sąsiadki, sam przyjadę.
-Czekam. -powiedziałem po czym bezradnie usiadłem na krześle. Co ja zrobię jeśli Kolin nie przeżyje? Ja tak bardzo ją kocham. Płakałem, wiedziałem że to i tak nic nie da, ale nie mogłem się opanować. Dziewczyna, którą kocham, leży na sali operacyjnej i nie wiadomo czy przeżyje, a ja siedzę tu i się użalam. Ta bezradność jest tak podła. Te myśli, które teraz nawiedzają moją głowę. I najważniejsze, czy Klara się załamie, jeśli Kolin zginie? Nie, nie ona przeżyje, jeśli nie dla mnie to dla tego małego aniołka. Kolin musi żyć.
CZYTASZ
Moja historia
RomanceMoja historia zaczyna się dużo wcześniej... niestety nikt jej nigdy nie poznał od początku do końca. Nazywam się Kolin Yung, jestem dziewczyną której nikt nie zna. Siedzi sama, jest zamknięta w sobie, ma tylko jednego przyjaciela, ale nawet on nie...