Nao's POVPrzyjaźnię się z Joe od prawie dziesięciu lat. Poznałam go mając 7 lat, on natomiast miał zaledwie 9.
Wtedy właśnie (na początku wakacji) wprowadziłam się wraz z mamą do Los Angeles. Moja rodzicielka od razu zaprzyjaźniła się z nową sąsiadką, która okazała się mamą Joe. Jak to matki, od razu chciały nas zeswatać albo przynajmniej zapoczątkować wieloletnią przyjaźń.
Wcale nie było tak kolorowo, jak się wydaje. Na początku się nienawidziliśmy. Joe lubił słuchać głośnej muzyki i był bardzo wredny, jak na dziewięciolatka. Od początku nie chciał mnie nawet poznać, a już w ogóle spędzać ze mną czasu. Szczerze mówiąc, nie rozumiałam jego zachowania i chciałam się chociaż dowiedzieć, dlaczego ze mną nie rozmawia, jednak nigdy nie pozwolił mi dojść do słowa, gdyż zakładał słuchawki i miał mnie totalnie gdzieś.
Jako, iż miałam zaledwie 7 lat, pierwsze kilka dni płakałam. Było mi przykro, że mój nowy sąsiad już mnie nie lubił. Jednak z czasem, smutek zastępowała nienawiść. Nie chciałam dać mu satysfakcji.
Nie planowałam się z nim zaprzyjaźniać, jednak nasze rodzicielki były nieugięte. Za wszelką cenę próbowały zakończyć panujący między nami spór. Ciągle umawiały się na wspólne spotkania, zabierając nas i licząc, że może to coś zmieni.
Wiele to nie dało, jednak nasze wrogie nastawienie uległo delikatnej poprawie. Nadal nie byliśmy przyjaciółmi, jednak już się nie kłóciliśmy i potrafiliśmy mówić do siebie zwykłe "hej".
Zawsze coś.
Po zakończonych wakacjach zostaliśmy zmuszeni do wspólnego spacerowania do szkoły. Najcześciej przez te kilkanaście minut panowała dość krępująca cisza. Mimo wszystko, z nim czułam się pewniej. Przynajmniej nie myliłam drogi i klas w szkole.
Myślałam, że nigdy się nie polubimy i nawet pogodziłam się z tą myślą, lecz pewnego dnia nasza relacja uległa ogromnej zmianie.
Zaczął się trzeci tydzień szkoły. Nadal nie poznałam żadnej koleżanki, przez co było mi ciężko się odnaleźć. Przypominam, że miałam 7 lat, więc nie było to dla mnie łatwe.
Po zakończonych lekcjach jak zwykle czekałam na Joe. Nadal się nie lubiliśmy, ale po prostu odpuściliśmy dalsze kłótnie.
Stałam już dobre kilkanaście minut, więc stwierdziłam, że na pewno ma jakieś ważne sprawy do załatwienia i postanowiłam wrócić sama. Drogę zdążyłam już zapamiętać, więc nie był to jakiś szczególny problem.
Gdy oddaliłam się od budynku dobre kilkaset metrów, usłyszałam krzyki. Padały słowa, których wtedy nie odważyłabym się powtórzyć. Niepewnie się odwróciłam i ujrzałam nabijających się ze mnie chłopaków. Nie chciałam wdawać się w niepotrzebne kłótnie, dlatego ruszyłam dalej.
Jednak po chwili, jeden z nich pociągnął mnie za włosy, niszcząc mojego kucyka, przez co pisnęłam z bólu.
Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem. Chciałam szybko uciec, jednak chłopak, na którego wołali Zack, popchnął mnie na tyle mocno, iż upadłam.
Poczułam okropny ból w kolanie, a gdy na nie spojrzałam, zobaczyłam krew. Od razu zaczęłam panikować i nie mogłam kontrolować łez.
Okej, może było to tylko zdarte kolano, ale miałam wtedy siedem lat.
- Nowa jaka głupia! Nie dziwię się, że nie ma koleżanek.
- Ale beksa, zaraz naskarży mamie! Beksa lala, beksa lala! Skarżypyta, skarżypyta! - dołączyła do niego reszta
Zack znowu chciał mi dokuczyć, ale czyjeś krzyki skutecznie go powstrzymały. Widziałam, jak ktoś podbiega do niego i mocno go ode mnie odpycha.
Zorientowałam się, że to Joe. Od razu podbiegł do mnie i zapytał, czy nic mi nie jest. Widząc, iż płakałam, pomógł mi wstać i jakoś dojść do domu.
Jak na dziewięciolatka, wyszło mu to całkiem nieźle.
Kiedy doszliśmy do domu, Joe zaprowadził mnie do łazienki. Przemył moje kolano wodą i nakleił na nie plaster.
Głupi plaster, a jednak mi zaimponował.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Gdyby nie on, nie wiadomo jak by się to skończyło.
- Dziękuję. - szepnęłam, przytulając go, jednak chłopak posłał mi pełne współczucia spojrzenie
- To moja wina, nie powinienem cię zostawiać. Już nigdy więcej tego nie zrobię - powiedział, po czym zaprowadził mnie do łóżka i położył się obok mnie
Tak spędziliśmy cały dzień, dopóki nie przyszła moja mama. Postanowiliśmy o niczym jej nie mowić, żeby dodatkowo się nie martwiła.
Od tego dnia jesteśmy nierozłączni. Razem robimy wszystko, dosłownie.No, może nie liczmy wizyt w toalecie.
Wracając do tematu, tak oto zapoczątkowała się nasza przyjaźń, która jest zdecydowanie najlepszym, co mnie kiedykolwiek spotkało.
=
Zapraszam wszystkich do czytania 💘
+ jak widzicie, zabieram się za poprawianie, bo te pierwsze rozdziały to jakaś masakra.
CZYTASZ
Only friends?
Romance"- Matko, pamiętasz coś w ogóle? - spytał dość obojętnie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc palnęłam największą głupotę, jaką tylko mogłam. - Nie. Brawo. Ty to jednak jesteś genialna. " Czyli o tym, jak dziesięcioletnia przyjaźń staje pod znaki...