Nao's POVKolejny raz czekam na tego dupka ponad 15 minut. Tak, chodzi o Joe. To najcześciej używana przeze mnie ksywka. Jest poniedziałek, a my jak zwykle zaczniemy tydzień od spóźnienia.
Wreszcie dostałam SMS'a.
✉️ od Dupek: Czekam przed domem
Nawet mu nie odpisałam, tylko jak najszybciej wybiegłam z domu. Standardowo, Joe stał ze swoim łobuzerskim uśmieszkiem, a ja byłam na skraju wybuchu.
- Wybacz, że musiałaś tyle czekać, ale Sarah nieźle się w nocy spisała. - powiedział, nie przestając się uśmiechać
Dla wyjaśnienia, Sarah to największy plastik w szkole. Tlenione blond włosy sięgające do pasa, pomarańczowy odcień skory oraz bardzo, BARDZO krótkie spódniczki. Nie dziwię się, że Joe nie narzekał, bo robiła dobrze chyba wszystkim chłopakom ze szkoły. No cóż, pozazdrościć, na pewno ma wprawę.
- Mam tylko nadzieję, że nie zgubiłeś się w tych blond kudłach - odpyskowałam, bo dobrze wiedział, że nie chciałam nawet o tym słyszeć.
- Czyżby moja kochana Nao była zazdrosna? - powiedział próbując się nie śmiać, na co przewróciłam oczami.
- Och tak, umieram z zazdrości. Zawsze chciałam wyglądać jak chodząca pomarańcza.
- Chyba jednak wolę tą cholernie uroczą stronę Nao, która zawsze zaciąga mnie na pączki - troszkę się zawstydziłam na jego słowa, bo były one prawdą
- No wieeeesz... - Mruknęłam. - Już i tak nie opłaca się iść na pierwszą lekcję. - Po jego spojrzeniu wiedziałam, że zrozumiał o co mi chodzi.
- Z czekoladą czy marmoladą?
- Pytasz, czy wiesz? - krzyknęłam radośnie, po czym zaczęłam ciągnąć go w kierunku ulubionej cukierni
=
Wychodząc z budynku szkoły, ujrzałam Joe całującego się z jakąś brunetką. Okej, "całującego" to złe określenie. Oni zachowywali się jak jakieś zwierzęta.
Joe już taki jest. Przystojny, umięśniony, w dodatku uczy się całkiem nieźle. Wcale nie dziwię się tym pustym dziewczynom, które za nim szaleją. Oczywiście aż do momentu, gdy znajdą się razem w łożku. Zwykle kończy się to tak, że dziewczyna wybiega z jego domu z płaczem, a chłopak tłumaczy mi się słowami: "do niczego jej nie zmuszałem, a już na pewno niczego nie obiecywałem".
Joe nigdy nie był w związku, bo żyje w przekonaniu, że "to nie dla niego". Dziewczyny traktuje jak pewnego rodzaju rozrywkę. Nigdy tego nie rozumiałam, ale to była tylko i wyłącznie jego sprawa.
Mimo, że wobec tych wszystkich pustych lalek zachowywał się okropnie, to dla mnie zawsze był najlepszą osobą pod słońcem. Gdy byłam chora, opuszczał zajęcia żeby się mną zająć. Gdy nie rozumiałam jakiegoś tematu, starał mi się wszystko wytłumaczyć. Nawet gdy potrzebowałam się po prostu wypłakać, to nigdy nie zawodził.
Z moich przemysleń wyrwał mnie dobrze znany mi głos.
- O już jesteś Nao! - krzyknął radośnie, totalnie olewając zdezorientowaną brunetkę
- Tak, jestem. Wrócę dzisiaj sama, nie chcę wam przeszkadzać.
- Chyba sobie żartujesz?! Idziesz ze mną! - powiedział oburzony, po czym skierował wzrok na jego towarzyszkę - A ty możesz już sobie iść. Wydaję mi się, że chwile czułości dobiegły końca. - chwycił moją dłoń i wyminął dziewczynę bez żadnego pożegnania, kierując się do domu
No tak, nic nowego. Jednak zawsze śmieszą mnie miny tych wszystkich zdezorientowanych dziewczyn, które Joe zostawia na parkingu po dość wyczerpującym pocałunku.
- Słyszałaś może o imprezie urodzinowej Luke'a?
- Tak, zaprosił mnie, ale mam ostatnio sporo nauki.
- Przecież mogę ci pomóc.
- Joe... - zaczęłam, jednak nie było mi dane dokończyć
- Nie bądź taka, Nao...
- No jaka? - teraz to ja mu przerwałam
- Sztywna - trochę mnie to zabolało, jednak nie chciałam dać tego po sobie poznać. Najwidoczniej mi nie wyszło
- To znaczy... nie o to mi chodziło. Po prostu, nie byliśmy jeszcze na żadnej imprezie od początku roku szkolnego, a jest już luty...- I co w związku z tym? - zapytałam dość oschle
- To, że zbliża się najlepsza impreza w roku! Cholernie zależy mi, aby na niej być, ale dobrze wiesz, że bez ciebie nigdzie nie pójdę.
- W takim razie nie idziemy. - starałam się zachować powagę, ale widząc jego zawiedzioną minę, po prostu nie mogłam się powstrzymać
Zaczęłam cicho chichotać, przez co wywołałam u niego szeroki uśmiech, najpiękniejszy jaki w życiu widziałam.
Stop, nie zapędzaj się.
- Kiedy jest ta impreza?
- W przyszły piątek, jutro dostanę wreszcie auto, więc z dojazdem nie ma problemu. Gorzej będzie z powrotem.
- Genialnie! Jak zwykle skończysz najebany, a ja będę walczyła z dociągnięciem cię do taksówki.
- Nao, słownictwo!
- Ty jakoś o nie nie dbasz pieprząc się z połową dziewczyn ze szkoły! - krzyknęłam zdenerwowana
- Nie bądź zazdrosna, Nao. Dobrze wiesz, że nie dbam o nic w tamtym momencie, a zwłaszcza o laski znajdujące się pode mną. - odpowiedział pewnie, bez chwili zawahania
- Wiem o tym, dlatego nie jestem zazdrosna.
- A gdyby to się zmieniło, to byłabyś? - zapytał z tym cholernie pociągającym uśmieszkiem
Matko, co z tobą dzisiaj?
- Oczywiście, że bym była, dupku. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie przeżyłabym, gdybyś zamienił mnie na kogoś innego.
- Nigdy tego nie zrobię, masz moje słowo.
Po tych słowach, z całych sił go przytuliłam. Właśnie to kochałam w naszej przyjaźni. Potrafiliśmy troszczyć się o siebie nawzajem, jak o nikogo innego.
- Too... - znów zaczął temat, zauważając, że jesteśmy już pod moim domem - Impreza aktualna?
- Niech ci będzie. - pocałowałam go w policzek, po czym wbiegłam do domu
Porozlewany alkohol, potłuczone kieliszki, połykający się nawzajem ludzie, którzy nawet nie są zdolni do tańca. Ta, po prostu nie mogę się doczekać...
CZYTASZ
Only friends?
Romance"- Matko, pamiętasz coś w ogóle? - spytał dość obojętnie. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc palnęłam największą głupotę, jaką tylko mogłam. - Nie. Brawo. Ty to jednak jesteś genialna. " Czyli o tym, jak dziesięcioletnia przyjaźń staje pod znaki...