34

25.5K 1K 481
                                    




Joe's POV

Cały zdenerwowany wybiegłem z cukierni, mając nadzieję, że Nao nic się nie stanie.

Problemem było to, że nie wiedziałem nawet, w którą stronę powinienem zmierzać. Zacząłem nerwowo się rozglądać, próbując dojrzeć jakąkolwiek wskazówkę, gdzie poszła Nao.

Nie miałem jednak czasu na sterczenie w miejscu i zabawę w detektywa. Musiałem znaleźć Naomi i to jak najszybciej. Nie miałem czasu do stracenia.

Od razu ruszyłem przed siebie, nie przykuwając zbyt dużej uwagi, dokąd prowadzi ta droga. Po prostu biegłem, wszędzie rozglądając się za Nao.

Po kilku, może kilkunastu minutach, brakowało mi już sił na dalsze poszukiwania. Po Nao nie było ani śladu. Ciągłe wydzwanianie też nie przyniosło żadnych skutków.

Stanąłem na zakręcie by wziąć głęboki oddech. Nie mogłem się przecież poddać. Tu chodzi o moją przyjaciółkę, a wszystko, co ją może spotkać, będzie tylko i wyłącznie z mojej winy.

Sfrustrowany pociągnąłem za koncówki moich włosów i z całej siły kopnąłem w jakiś mur. Nie mogłem znieść faktu, że nie potrafiłem pomóc Nao. Jak zwykle ją zawiodłem. Jest to chyba jedyna rzecz, która mi dobrze w życiu wychodzi.

Ciągłe zawodzenie mojej najlepszej przyjaciółki.

Którą kocham całym swoim sercem, ale to tylko drobny szczegół.

Oparłem się o murek i osunąłem na ziemię, zwijając się w kłębek. Czułem, jak moja kontrola nad łzami maleje tak samo, jak szansa na znalezienie Nao. Zdałem sobie sprawę, jak bardzo nawaliłem.

Jesteś bezużyteczny, Joe.

Te słowa w kółko krążyły po mojej głowie.

Kiedy wydałem z siebie kolejny żałosny szloch bezsilności, z oddali dobiegł słaby, ledwo słyszalny krzyk.

- Pomocy!

Naomi? O mój Boże!

Zerwałem się najszybciej, jak potrafiłem i pobiegłem w stronę, z której dobiegł krzyk. I mimo, że krzyk się nie powtórzył, nie miałem już wątpliwości, że zmierzam w dobrym kierunku. Biegłem z całych sił, zapominając o wszystkim dookoła.

Wparowałem z hukiem w ciemną, wąską uliczkę, mając nadzieję, że tym razem jestem blisko.

Mimo ograniczonej widoczności, zdołałem ujrzeć w tyle przypartą do muru Nao. Instynktownie przyspieszyłem i dosłownie rzuciłem się na chłopaka, który dotykał Nao.

Moją Nao.

Wpadłem w taki szał, że po pierwszym uderzeniu nie mogłem się opanować. Nie wiedziałem nawet, co mógłbym mu w tej sytuacji powiedzieć. Jedynie okładałem go pięściami, cios za ciosem, dopóki nie usłyszałem huku.

Naomi.

Momentalnie zostawiłem nieprzytomnego chłopaka za sobą i podbiegłem do leżącej na ziemi dziewczyny.

Miała rozerwaną koszulkę i odpięte, opuszczone spodnie. Po jej polikach nadal spływały łzy. Na jednym z nich miała rozcięcie, z którego leciała krew.

Only friends?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz