Rozdział 8

5.7K 241 20
                                    

Nie mogłam uwierzyć, że to on...

Chris we własnej osobie siedział naprzeciwko mnie na Victorze.

- O matko - jęknęłam słabo.

- Łapcie ją - krzyknął kiedy leciałam w dół.

Przed całkowitym straceniem przytomności poczułam tylko silne ramiona otulające mnie i chroniące przed upadkiem.

CHRIS

Nie mogłem uwierzyć, że była tu Mikeyla, a teraz Dimitry trzyma ją nieprzytomną. Zostawiłem tego gnoja dwóm chłopakom i pobiegłem do nich. Mój przyjaciel próbował ocucić dziewczynę, ale bezskutecznie. Była blada.

- Weź Victora do samochodu, a ja ją wezmę.

Kucnąłem przy niej. Włożyłem jedną rękę pod jej plecy, a drugą ułożyłem w zgięciu kolan i podniosłem jej ciało. Głowa Mikeyli opadła do tyłu bezwładnie. Wyszedłem z domu i położyłem ją na tylnych siedzeniach. Szybko odpaliłem samochód. Pojechałem do domu. Prowadząc myślałem co powiedzieć jej matce, gdy ją zobaczy w takim stanie. Może "potknęła się i uderzyła w głowę", ale coś mi w tym nie pasowało. W końcu nie ma żadnych obrażeń. A może tak "zrobiło jej się duszno i straciła przytomność". Tak, to jest dobre. Nim się obejrzałem parkowałem na podjeździe. Na szczęście nikogo nie było w domu. Zaniosłem Mikeylę do mojego pokoju, żeby mieć ją na oku. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Poszedłem do łazienki, gdzie obmyłem się z mojej i Victora krwi, a koszulkę zdjąłem i wyrzuciłem do kosza na pranie. Wszedłem z powrotem do pokoju. Dziewczyna zaczęła się budzić. Usiadłem na brzegu łóżka i złapałem jej dłoń. Otwierając oczy, zmarszczyła uroczo nos. Kiedy mnie zobaczyła, zaczęła się szarpać.

- Puść mnie ty psycholu - krzyczała, a ja trzymałem jej nadgarstki, żeby nie zrobiła któremuś z nas krzywdy.

- Nie.

- Puszczaj - po jej policzku popłynęła łza - Dlaczego pobiłeś tego chłopaka.

- Jakiego chłopaka - udawałem, że nie wiedziałem o co jej chodzi.

- No Victora, byłeś tam i go biłeś - mówiła mniej przekonana.

- Musiałaś za długo siedzieć w tamtym pokoju - mruknąłem.

- Pokoju - zdziwiła się.

- Tak, znalazłem cię nieprzytomną w twoim pokoju. Było tam bardzo duszno - kłamałem jak z nut.

- Ale jak to?

- Wiesz, ja codziennie wietrze pokój, żeby nie było takich niespodzianek - zaśmiałem się.

W odpowiedzi uśmiechnęła się lekko.

- Dobra, odpoczywaj, a ja przyniosę nam coś do jedzenia.

- Nie jestem głodna, ale jakbyś mógł zrobić mi zieloną herbatę.

- Jasne - puściłem jej oczko na co zarumieniła się.

Po wyjściu z pokoju odetchnąłem z ulgą, że kłamstwo mi się udało. W kuchni zaparzyłem Mikeyli herbatę i zrobiłem sałatkę rygos*. Postawiłem wszystko na tacy i poszedłem do pokoju. 

- Masz ładny pokój - usłyszałem głos za plecami.

- Dzięki, ale miałaś leżeć w łóżku. Nie chciałbym znów cię zbierać z podłogi - zaśmiałem się.

- Nic mi nie będzie. Dużo razy już mdlałam i jakoś żyję.

Po tym wyznaniu o mało nie upuściłem tacy. Odłożyłem jedzenie na komodzie obok i podszedłem do niej.

- Jak to dużo razy - złapałem jej ramiona.

- Po pierwsze, to boli - wskazała moje dłonie - A po drugie mam zaburzenia odżywiania. To normalne u gimnastyczek. Spalamy więcej niż jemy. 

- Od dzisiaj będę ci robił wszystkie posiłki, a ty je będziesz jadła bez żadnego "ale".

- Jak se tam chcesz, tylko musisz przestrzegać mojej diety.

- Jakiej - zdziwiłem się.

- Dostałam ją od pani Monic, bo miałam problem z ćwiczeniem na szarfach.

- Okej, to napisz mi na jakiejś kartce, co możesz jeść, a czego nie.

- Zgoda.

- A teraz do łóżka.




*sałatka z kurczakiem w przyprawie gyros, z kukurydzą i ogórkami, w sosie z jogurtu, majonezu i keczupu.

CheerleaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz