Rozdział 18

4.6K 172 25
                                    

Pokiwał głową i wrócił do swojej lektury. Reszta dnia minęła w spokoju. Wieczorem wspólnie zjedliśmy kolację, a po niej każdy zmęczony dniem skierował się do swojego pokoju...  

Przez dłuższy czas nie mogłam usnąć. Przed oczami miałam twarz Max'a. W końcu zmęczenie dało mi się we znaki. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się we śnie. Całą noc śnił mi się Max. 

ROSE

Obudziłam się u boku Mika. Zerknęłam na zegarek. Było po 8.00. Dopiero po chwili ocknęłam się i zerwałam z łóżka. Szybko poszłam do pokoju córki. Próby obudzenia jej, szły na marne. 

Wzięłam szklankę z umywalki w łazience. Nalałam lodowatej wody. Wróciłam do pokoju Miki. Wylałam zawartość naczynia na twarz córki. Obudziła się natychmiast. Poderwała się nieprzytomna do siadu. 

MIKEYLA

Poczułam coś lodowatego na twarzy. Usiadłam szybko na łóżku. Nie wiedziałam co się dzieje. Zobaczyłam przy łóżku moją mamę ze szklanką w ręku. 

- Co się dzieje? - spytałam. 

- Jest po ósmej. Zaraz się spóźnisz na trening. 

Odwróciłam się do szafki nocnej. To prawda. Budzik wskazywał 8.13. Trening miałam na 8.50. Wyskoczyłam z łóżka i dopadłam szafy. 

Było pewne, że nie będę miała czasu, żeby się przebrać na miejscu, więc ubrałam się już w strój na ćwiczenia. Dzisiaj zamiast wczorajszego ubrania wzięłam luźniejszą koszulkę i bardzo krótkie szorty. Wiedziałam, że nie wypada tak się ubierać do ludzi, ale nie miałam wyjścia. Wrzuciłam jeszcze napalcówki do torby i ciuchy na zmianę. 

W łazience szybko umyłam zęby i się uczesałam w koka. Zbiegłam na dół. Mama stała w kuchni i piła wodę. Była nie ubrana. 

- Mamo, dlaczego nie jesteś gotowa?! Zaraz się spóźnię! 

- Spokojnie, Max cię odwiezie, a potem przywiezie. 

- Okej. 

Kiedy weszłam głębiej do kuchni i dopiero teraz zobaczyłam chłopaka. 

- Możemy już jechać - powiedziałam. 

- Nie, nie zjadłaś nic - pokręcił głową. 

- Nie mam czasu jeść.

- Ale musisz. Ja się stąd nie ruszę, dopóki nie zjesz śniadania. 

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W oko wpadło mi jabłko. Zgarnęłam je z blatu.

- Możemy już iść. Zjem po drodze. 

Max ruszył się z miejsca. Przejechał wzrokiem po moich nogach. Automatycznie obciągnęłam trochę nogawki szortów, ale nic to nie dało. W myślach machnęłam na to ręką. Poszłam do przedpokoju i założyłam buty. 

Chłopak był już gotowy. Zgarnął tylko kluczyki z komody i wyszliśmy. 

- Co trenujesz? - spytał jak byliśmy już w drodze.

- Akrobatykę.

- Indywidualnie?

- Z reguły tak, ale koleżanka niedawno złamała nogę i muszę ją zastąpić w grupie. 

Reszta drogi minęła w ciszy. Kiedy dojechaliśmy, wystrzeliłam jak z procy, żeby jak najszybciej się dostać na salę. W szatni mieniłam tylko buty na napalcówki i zostawiłam torbę w szafce. 

CheerleaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz