Rozdział 28

3.8K 142 14
                                    

Było grubo po 2, gdy zaczęły kleić mi się oczy. Nie świadoma swoich poczynań oparłam głowę o ramię chłopaka i przymknęłam oczy. Było mi tak wygodnie, że oddałam się w objęcia morfeusza...  

Przebudziłam się lekko, kiedy poczułam jak się unoszę. Przez delikatnie uchylone powieki zarejestrowałam, że Chris niesie mnie do pokoju. Uśmiechnęłam się i odpłynęłam na nowo. 

Następne moje przebudzenie nastąpiło kolejnego dnia o 7.30 wraz z dźwiękiem budzika. Ledwo żywa zaczęłam macać szafkę nocną w poszukiwaniu dzwoniącego potwora. Gdy mi się to nie udało, otworzyłam jedno oko i sięgnęłam we właściwe miejsce, ale znając moje szczęście zwaliłam go na podłogę. Zła wstałam z łóżka i podniosłam urządzenie. Kiedy wzięłam go do ręki myślałam, że się zabiję. Na szklanej powierzchni widniała pajęczynka. Gdyby nie to, że nie mogłam go włączyć olałabym szybkę. 

Zdenerwowana do granic możliwości rzuciłam zniszczonym urządzeniem o ścianę naprzeciwko. Wciąż zła jak osa podeszłam do szafy. Dzisiaj postawiłam na brąz. Z pierwszej półki ściągnęłam bluzę z długim rękawem, z następnej ciemniejsze spodnie, a z dna szafy wyciągnęłam czarne trampki. 

Z ubraniami w ręku wybrałam się do łazienki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z ubraniami w ręku wybrałam się do łazienki. W niej zgarnęłam włosy w kitkę i weszłam pod prysznic. Po dokładnym umyciu ubrałam się, po czym zabrałam się za ogarnięcie włosów. Po ich dokładnym rozczesaniu, związałam je najpierw w kitkę, a potem zawinęłam w ciasnego koka, którego upięłam szpilkami. 

Gotowa wyszłam z zaparowanego pomieszczenia zostawiając lekko uchylone drzwi. Wróciłam do pokoju, w którym rzuciłam piżamę pod kołdrę i poprawiłam pościel. Spod biurka wyciągnęłam torbę na trening. Wyjęłam z niej brudne ciuchy, a włożyłam do niej czarną, przylegającą podkoszulkę, tego samego koloru spodenki, czarne podkolanówki z wycięciem na pięcie, ochraniacze na kolana, takie jak mają siatkarki oraz białe stopki.

Z zapakowaną torbą i brudnymi ciuchami zeszłam do pralni, gdzie zostawiłam rzeczy do wyprania. Kiedy zamykałam drzwi, nie wiadomo skąd, pojawił się Chris. Podskoczyłam przestraszona.

- Chris ty idioto, nie strasz mnie tak! - krzyknęłam i trzepnęłam go w tors. 

Ten się tylko zaśmiał. 

- No i z czego rżysz ośle - warknęłam. 

- ktoś tu wstał lewą nogą - po raz kolejny wybuchł śmiechem.

Trącił mnie łokciem w żebra za co oberwał w głowę. Rozbawiony pomasował tył głowy.

- Nieźle potrafisz przywalić. 

Spiorunowałam go wzrokiem i nic nie mówiąc ruszyłam do kuchni, gdzie krzątała się mama. 

- Hej mamo - mruknęłam przelotnie całując ją w policzek. 

- A co ty taka nie w sosie? - odwróciła się od blatu, na którym leżała deska do krojenia i warzywa. 

- Jestem nie wyspana, a w dodatku mój telefon wyzionął dzisiaj rano ducha. 

CheerleaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz