Rozdział 36

3.2K 132 36
                                    

Pokuśtykałam do torby. Wyciągnęłam z niej zamrażacz. Od razu go użyłam. Pogrzebałam w torbie i wyjęłam stabilizator. Usiadłam na łóżku głębiej podkładając poduszkę pod chorą nogę. Teraz pozostało mieć nadzieję, że do zawodów minie...

DAVID

Po odprowadzeniu dziewczyny do pokoju, wróciłem do siłowni. Pozbierałem hula hop. Odłożyłem je do magazynku. Rozejrzałem się jeszcze czy nic nie leży na środku. W oczy rzuciły mi się ochraniacze i te dziwne skarpetki, które miała ze sobą dziewczyna Codi'ego. Zebrałem je i poszedłem je oddać. 

Złapałem za klamkę. Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem dziewczynę siedzącą na łóżku. Na policzkach widniały ślady łez. Podszedłem bliżej. Zauważyłem kolano w stabilizatorze. Zerknąłem na dziewczynę, która patrzyła się na mnie zrozpaczonym wzrokiem. 

- Co się stało? 

Podszedłem do niej. Przysiadłem na krawędzi łóżka. Dotknąłem jej nogi lekko ją przekręcając w swoją stronę. O mało nie krzyknęła. Natychmiast ją puściłem. Po jej policzkach na nowo spłynęły łzy. 

- Pójdę po kogoś, żeby to obejrzał - powiedziałem. 

- Nie - poderwała się, co wywołało nową falę bólu. 

- Nawet nie zaprzeczaj. Widzę, że to boli. 

- Wystarczy mi zimny okład. Nic mi nie będzie - powiedziała szybko.

Popatrzyłem na nią z niepewnością w oczach. 

- Okej, ale gdyby coś się działo, masz zaraz komuś powiedzieć. 

- Okej. Zaprowadzisz mnie do kuchni?

- Siedź, ja ci przyniosę. 

- Mogę pójść sama. Poza tym coś bym zjadła.

- Przyniosę ci - warknąłem. 

- Muszę to rozchodzić - powiedziała. 

- Dobra.

Ledwo wstała z łóżka, ale nic nie powiedziałem. Szedłem cały czas za nią. Z ledwością szła po prostym korytarzu, a przed nami były schody. W pewnym momencie złapała się ściany i szła wzdłuż niej. Przy schodach zatrzymała się. W jej oczach widniała niepewność. 

Wziąłem sprawy w swoje ręce. Objąłem ją ręką wokół talii, a drugą podłożyłem pod jej kolana. Podnosząc ją usłyszałem pisk zaskoczenia zmieszany z jękiem bólu. 

- Przepraszam - szepnąłem. - Pomyślałem, że potrzebujesz pomocy. 

Nic nie odpowiedziała. Zniosłem ją na sam dół, gdzie znajdowała się kuchnia. Postawiłem ją przed wejściem do niej. Weszliśmy do pomieszczenia, ale zaraz na wejściu zatrzymaliśmy się. Przy wyspie stał Cody ze szklanką soku w ręku. Na widok dziewczyny uśmiechnął się, ale gdy podeszła do niego mocno kulejąc, jego zadowolenie. Zjechał wzrokiem na jej nogi. 

- Co ci się stało? - spytał podchodząc do niej i pomagając jej dość do stołka, na którym usiadła. 

- Źle stanęłam. Macie okłady chłodzące?

- Już.

Cody wyciągnął niebieski żel w plastikowym woreczku, który owinął w ścierkę i podał dziewczynie. Wiedząc, że jest w dobrych rękach opuściłem kuchnię jak najszybciej. 

MIKEYLA

Weszliśmy do kuchni. W niej stał Cody ze szklanką soku w ręku. Uśmiechnął się na mój widok. Podeszłam kawałek do niego kulejąc. Jego uśmiech natychmiast zgasł. Zerknął na moją nogę, na której znajdował się stabilizator. 

CheerleaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz