Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej. Mike coś mówił, ale rozłączyłam się. Łzy płynęły po moich policzkach. Schowałam twarz w dłonie. Poczułam wibracje telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz. Kiedy zobaczyłam zdjęcie chłopaka mamy, nie odebrałam...
Nie wiem ile tak siedziałam. Znalazł mnie Chris.
CHRIS
Wróciłem do domu z zebrania gangu. Nie powiem, byłem zadowolony. Okazało się, że dostawa broni była szybciej niż się spodziewaliśmy i mogliśmy załatwić wszystkie sprawy. Wróciłem do domu. Zdjąłem buty i poszedłem do kuchni. Wziąłem z lodówki garnek z potrawką, którą mięliśmy na obiad.
Kiedy chciałem włożyć talerz z posiłkiem do mikrofali, usłyszałem cichy szloch. Zdziwiony odstawiłem naczynie i poszedłem w kierunku płaczącej osoby. Okazała się nią być Mikeyla. Kucnąłem przed nią. Wziąłem jej twarz w dłonie.
- Co się stało?
- Mama jest w szpitalu przez... przeze mnie - wyjąkała.
- To niemożliwe.Dlaczego jest teraz w szpitalu?
- Podobno zemdlała, jak mnie zobaczyła na rękach Max'a. Ja nie chciałam jej przestraszyć. Po prostu usnęłam w samochodzie, bo byłam zmęczona... - jąkała się i robiła co parę słów przerwy żeby złapać oddech.
- Spokojnie, to nie twoja wina - przytuliłem ją mocno. - Chcesz do niej pojechać?
- Nie wiem.
- Okej, jak się już namyślisz, to daj znać. Jadłaś coś?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie byłam głodna? - bardziej zapytała niż stwierdziła
- Chodź. Zjemy i pojedziemy. Na pewno wszystko w porządku z twoją mamą.
MIKEYLA
Pokiwałam głową. Kiedy szliśmy do kuchni Chris objął mnie w talii. Zrobiłam to samo, tyle, że objęłam go na wysokości paska. Pod dłonią wyczułam jakiś dziwny kształt.
- Co masz za paskiem? - spytałam.
- Jakim paskiem? - zapytał zdenerwowany.
- Od spodni.
- Nic.
Jak dla mnie to było kłamstwo. Za szybko odpowiedział i był jakby przerażony.
- Powiedzmy, że co wierzę - przyjrzałam mu się bardziej.
Weszliśmy do kuchni. Chłopak zagrzał nam posiłek i podał mi moją porcję. Zjadłam połowę. Resztę oddałam Chris'owi, który nie pogardził dodatkowym jedzeniem. On był wiecznie głodny, ale nie tył. Nie wiem jak to możliwe.
W pokoju ubrałam się w miętowe spodnie, biały podkoszulek, czarną bluzkę z krótkim rękawem, a do tego czarne trampki.
Wzięłam telefon w kieszeń i zbiegłam na dół.
- Nie biegaj po tych schodach - pouczył mnie Chris.
- Bo co?
- Mój kolega zbiegał i zjechał po nich twarzą. Potem miał wielką śliwę na całej twarzy. Wyglądał jak pawian - zaśmiał się na wspomnienie.
- Dobra, nie będę. Nie chcę wyglądać jak małpa szczególnie przed zawodami.
- Chodź.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Tam odnaleźliśmy Mika na krzesełku w poczekalni.
- Mike co z mamą - podbiegłam.
- Zabrali ją na dodatkowe badania, ale powiedzieli, że to z emocji, i że to jak najbardziej normalne u kobiety w ciąży.
- To po co te badania?
- Prędzej czy później będzie musiała je zrobić, a teraz jak nadarzyła się okazja, to nie będzie się musiała potem stresować.
- Okej.
Usiadłam obok.
- A tak w ogóle, to dlaczego nie odbierałaś telefonów ode mnie?
- Wyszłam na spacer i nie wzięłam komórki - skłamałam gładko.
- Wracajcie do domu - powiedział. - Jak się coś zmieni, to zadzwonię.
Chris objął mnie i wyszliśmy ze szpitala.
- Możemy pojechać na halę, gdzie trenuję? - spytałam.
- Jasne.
- Tylko wejdziemy do domu po rzeczy na zmianę.
Tak ja powiedziałam, tak zrobiliśmy.
- Weź spodenki na zmianę - powiedziałam.
- Ale po co?
- Zobaczysz - uśmiechnęłam się tajemniczo.
Z rzeczami wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Na miejscu przebraliśmy się i weszliśmy do części, gdzie ćwiczy się salta. Jest tam wielki basen z gąbkami.
- Skacz - powiedziałam.
- Naprawdę mogę? - jego oczy powiększyły się do wielkości talerzy.
- Śmiało.
Ucieszył się jak małe dziecko i z rozbiegu wskoczył. Ja w tym czasie zabrałam się za ćwiczenie układu na drągach...
CZYTASZ
Cheerleader
AcakMikeyla jest szkolnym pośmiewiskiem. Nie ubiera się najlepiej. Jest kujonem, jak to inni o niej mówią. Jednak ta mała osóbka skrywa swój talent. A mianowicie jest jedną z najlepszych akrobatyczek w swojej grupie. Pewnego dnia do grupy dołącza 10-let...