Rozdział 33

2.5K 145 12
                                    

Skuliłam się na fotelu i przyciągnęłam nogi pod brodę. Przez załzawione oczy dostrzegłam, że Cody podszedł do mnie, ale jakby nie wiedział co zrobić. W końcu objął mnie ostrożnie ramieniem i przytulił do siebie. Nie wyrywałam się, bo wiedziałam, że to nie ma sensu, a poza tym potrzebowałam tego teraz. Objęłam go w pasie i wtuliłam się w niego mocniej. Nim się spostrzegłam ziemia osunęła mi się spod nóg i poczułam jak się unoszę...  

Cody przeniósł mnie do pokoju, w którym aktualnie mieszkałam razem z nim. Położył mnie na łóżku i sam się usadowił obok. Przytulił się do mojej osoby na łyżeczkę i tak leżeliśmy dopóki jako tako się nie uspokoiłam. 

Kiedy już tylko pociągałam nosem, Cody oparł się na zgiętej ręce wpatrując się we mnie zaczął drugą ręką jeździć palcami po moim odsłoniętym ramieniu. 

- Lepiej? 

- Tak, dzięki. 

Chciałam się podnieść, żeby pójść do łazienki i doprowadzić się do względnego porządku, ale przeszkodziły mi ręce chłopaka. 

- Puścisz mnie?

- Nie.

- Muszę iść do łazienki - jęknęłam.

- Nic nie musisz. 

- Wręcz przeciwnie. Pewnie wyglądam jak potwór w tym rozmazanym makijażem. 

- Mi się podobasz - wzruszył ramionami. 

- Ale sobie nie. Puszczaj mnie.

- Nie mam takiego zamiaru.

Zaczęłam się wyrywać. Już prawie mi się udało wyswobodzić rękę, ale chłopak był szybszy i pociągnął mnie tak, że wylądowałam okrakiem na jego klatce piersiowej. Dłonie miałam oparte po bokach głowy Codi'ego. Natomiast jego ręce znalazły się na mioch biodrach.

Siedzieliśmy tak i wpatrywaliśmy się w siebie. Dopiero teraz zauważyłam jak intensywnie brązowe miał oczy. Miałam wrażenie jakbym była wciągana w płynną czekoladę.

Byłam tak zabsorbowana jego tęczówkami, że nie zauważyłam kiedy jego usta naparły na moje. Nie uciekałam. Mogę śmiało powiedzieć, że mi się spodobało. Oddałam pocałunek. Czułam się jak w siódmym niebie.

Skończyliśmy się całować dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Mimo, że skończyliśmy nasztwarze dalej dzieliły milimetry. Nasze spojrzenia się krzyżowały, a oddechy mieszały.

Otrząsnęłam się jako pierwsza i uciekłam do łazienki. Zamknęłam się w niej na dwa spusty. Podeszłam do umywalki. Spojrzałam w lustro. Mało na zawał nie padłam jak zobaczyłam swoją twarz. Rozmazany puder wymieszany z tuszem do rzęs na całych policzkach.

Szybko zmyłam resztki makijażu i poprawiłam włosy. Spojrzałam w lustro jeszcze raz i tak patrzyłam bez większego celu.

- Mikeyla, wszystko w porządku? - usłyszałam stłumiony głos Codi'ego zza drzwi.

- Tak, tak, już wychodzę.

Przekraczając próg pomieszczenia, w którym aktualnie byłam, wpadłam na szeroką klatkę piersiową. Odbiłam się od niej. Niewiele brakowało żebym walnęla głową o framugę drzwi, ale w ostatniej chwili Cody złapał mnie w talii i uratował przed wypadkiem

CheerleaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz