Pewna drobna dusza krążyła po mieście
Po mieście pełnym luster, zwierciadeł fałszywych
Gdzie nie spojrzała, tam widziała "siebie"
Setki obrazów nic nie wartych, nieprawdziwychNa próżno szukała ratunku, ucieczki
Słyszała, że przed "prawdą" uciec nie da rady
Gdzie nie zrobiła kroku, lustra szły wraz z nią
Ciągle wyolbrzymiając jej urojone wadyJej łzy spływały po zwierciadłach niczym deszcz po szybach
Nanosząc jedynie jeszcze więcej brudu
Chciała zamknąć oczy, uciec i zapomnieć
Lecz dręczyły ją bez końca, na próżno tyle truduPewnego jednak razu, pośród szarych odbić
Dostrzegła... Nie, halucynacja nierealna...
Z oddali bacznie spozierała na nią... inna
Taka piękna, perfekcyjna, czysta, idealnaRuszyła prędko w stronę tego... urojenia?
Starając się nie zwracać uwagi na odbicia
Gdy jednak się zbliżyła dostatecznie blisko,
Żeby dłoń wyciągnąć w stronę ideału bycia
Jej palce natrafiły na gładką, szklaną taflę
Oniemiała odruchowo cofnęła swoją rękę
Stojąc tak, patrzyła z uporem w... odbicie?
Choć nie mogła w to uwierzyć, koiło to jej mękę"Czy to naprawdę... jest... naprawdę?"
Jej pęknięcia powoli zasklepiły się
Przestała karmić się fałszywymi obrazami
I w uśmiechu jej usta rozciągnęły sięA wszystkie inne lustra w jednej chwili pękły
Bo znaczenie miało tylko jedno, to prawdziwe
Które chociaż się starało ukryć jak najgłębiej
W końcu ukazało się - czyste i uczciwe
CZYTASZ
Pseudopoezja
PoesíaZbiór pseudowierszy pseudopoety #2 miejsce w poezji (24.03.16) Jakim cudem ten szit miał takie powodzenie