"Obsydian"

356 53 38
                                    

Byłem wulkanem
Krztusiłem się dymem
Wykrwawiałem lawą
Płonąłem niczym słońce
Trwałem uparcie
Z ognistą nadzieją

Niestety zapewne
Bo nie czuję żalu
Nic nie jest wieczne
Nadzieja też umiera
Tak jak lasy
Pod gromem mojego zniszczenia
Lasy, gdzie pośród drzew
Przemykają sny
Pasje
Marzenia
Uczucia
Erupcje zmiotły to wszystko
Z ziemi powierzchni

A ja, ja...
Trwałem nad wszystkim
Niczym gniewny bóg
Który wcale nie chce czuć wściekłości

Lawa zastygła
Zmieniła się w połyskliwy obsydian
Objął mnie on swym
Ciemnym dotykiem
Spowił w ciężkiej skorupie
Tak tam mrocznie
Zimno
I cicho
Źle!

Zapadłem się
Obróciłem w gruz i pył
Poległem pod ciężarem obsydianu
Zobaczyłbyś może i drobną duszę
Wypełzającą z pomiędzy głazów
Lecz ona uleciała
Całe eony temu

‡🌋‡


Hej.
Także tego...
Ten "wiersz"
Jest ostatni.
Więcej nie będzie. Nie dam już rady niczego więcej z siebie dać. Nie na tym polu. Czas pożegnać się nawet i z tym, trudno, spodziewałem się takiego obrotu spraw.
Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli za złe.
Ale tak w ogóle...
Muszę wam podziękować, tak na koniec, za to, że dobiłem do 10 tysięcy wyświetleń. W głębi duszy skaczę z radości. To takie... Niesamowite...
Jesteście najlepsi, jeszcze przez długi czas będę spoglądał na wasze komentarze.
Trzymajcie się tam, płońcie jak słońca, bądźcie silni.
Wierzę w was
I w ten świat, mimo wszystko.
Ok, starczy, tylko zanudzam.
Bywajcie.
~Lohi

Pseudopoezja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz