14. Kazdy patrzy jak upadam.

114 5 4
                                    

Boże, zabijcie mnie. Dwa razy w tygodniu, przez pół roku, po kilka godzin z tym frajerem. Za co?
Po wyjściu z sali, jedyna rzecz jaka powiedział, to ze jutro po szkole, zabierze mnie do siebie. Miał taka minę, jakby to on był poszkodowany. Halo, to ja musiałam wbić do tego małego móżdżka, conajmniej 50 tematów z biologii. Równie dobrze mogłam zostawić cie samego, na pastwę losu. Ugh. Jak tylko o tym pomyśle to mi sie rzygać chce.
Z drugiej strony byłam ciekawa, czy w swoim domu tez ma taki niewyparzony jęzor i zachowuje sie jak popierdolony idiota, który udaje ze nie ma uczuć. Jeżeli tak, to miałam przejebane.

Gdy wyszłam ze szkoły, przez szklane drzwi, poczułam zimny powiew wiatru, bardzo orzeźwiajacy. Zeszłam po niskich schodach i poczułam wibracje telefonu w mojej torbie. Zaczęłam w niej grzebać, ale pech chciał że na drodze stanęła mi ta kretynka. Niechcący na nią wpadłam. Chciałam przeprosić, ale gdy zobaczyłam ze to ona, to myślałam ze mnie kurwa krew jasna zaleje.
-Znowu Ty?-parsknęła.-Chyba mój chłopak jasno dał ci do zrozumienia, ze masz sie do mnie nie zbliżać.-plastikowa Whitney i Hemmings byli razem? Myślałam że ma lepszy gust i stać go na więcej.
-Gdybys nie wypinała tego ogromnego dupska w stronę chłopaków, nic by sie nie stało.-skrzyżowałam ręce na piersi. Whitney spojrzała w stronę ławki, na której siedzieli chłopcy z drużyny. Chyba oczekiwała pomocy od swojej drugiej połówki. No cóż, miał ja w dupie. Przejechałam wzrokiem, po każdym z chłopaków i zauważyłam mojego nowego ucznia. Los chciał ze akurat w tym samym momencie, on uniósł wzrok i nasze spojrzenia sie spotkały. Wyszłam na jakaś totalna kretynke. Po co ja w ogóle patrzyłam w tamtą stronę. On patrzył raz na mnie, raz na Whitney, śmiejąc sie.

Zaraz ci zmyje ten uśmieszk z twarzy, cioto.

Poczułam lekkie szturchnięcie, a ze zagapiłam sie na Stylesa, zachwiałem sie do tylu.
-Słuchasz mnie? Na kogo tak patrzysz?-powędrowała wzrokiem w stronę chłopaków i pomachała Harremu. On sie zaśmiał.

Jego uśmiech był piękny. Śnieżnobiałe zęby...

Nie nie nie. Wcale tak nie było. Wypluj te słowa.

-Na prawdę?-zaśmiała sie tak głośno, ze wszystkie gołębie na dziedzińcu szkoły, odleciały.-Harry Styles?-to brzmiało jak śmiech jakiegoś słonia morskiego, w trakcie mutacji, o ile one sie śmieją.-Nie łudź sie, nie masz szans.-uśmiechnęła sie z nienawiścią.-Co najwyżej cie przeleci, potem kopnie w dupę i pójdzie do następnej.-oblizała usta językiem, przegryzając dolna wargę.-Oczywiście, jak potrzebujesz kasy, zrobi to więcej razy.

Ja pierdole. Czy ona właśnie sugerowała ze jestem dziwką? Niech jeszcze ona wbije mi nóż w plecy. No, śmiało.

-Nic o mnie nie wiesz, wiec zamknij dupę. Nie jestem tobą.-syknęłam. Cały czas czułam na sobie spojrzenie tego klauna. Tak mnie korciło zeby pokazać mu środkowy palec, ale to by mi tera nie pomogło.
-No masz racje. Nie jesteś mną. Możesz pomarzyć, o takim wyglądzie jak mój.-zarzuciła swoimi doczepianymi włosami do tyłu i zaśmiała sie jak piszcząca zabawka dla psa. W sumie, to mało jej brakowało, zeby wyglądać jak jedna.
-I mówisz mi to ty?-spojrzałam na nią z pogardą.-Spójrz na siebie. Wyglądasz jak dziecko po nieudanej aborcji, skarbie.-usłyszałam głośny śmiech, dochodzący z mojej prawej. Styles i reszta jego kumpli. Zagięłam szmatę. Miałam ochotę wykrzyczeć jej w twarz "kto jest lepszy, kochanie?" Jednak sie powstrzymałam i patrzyłam na jej reakcje. Długo nie musiałam czekać, ponieważ po chwili usłyszałam jak wydaje z siebie odgłos kastrowanego kota, wyciągając ręce w moja stronę.
Nagle wszystko widziałam w zwolnionym tępie. Czułam jak moje ciało pochyla sie do tylu. Jakbym latała, tylko ze w druga stronę. Wiedziałam ze każda para oczu skierowana jest na mnie. Każdy patrzy jak upadam. W głowie stłumił mi sie głos Whitney " masz za swoje, dziwko".
Gdy opadłam na ziemie, moja torba zsunęła sie z mojego ramienia, spadając obok mnie. Przed tym jak wpadłam na Whitney, dostałam wiadomość. Ciekawe od kogo. Nie miałam szansy tego sprawdzić. Wszystkie książki oraz inne rzeczy wypadły na ziemie.
Poczułam silne uderzenie. Już leżałam. Moje płuca były ściśnięte, nie mogłam oddychać. Krztusiłam sie, próbując złapać oddech. Próbowałam unieść sie na łokciach aby zaczerpnąć powietrza, ale jakaś siła nie pozwalała mi na to. Przyłożyłam rękę do ust i zauważyłam zd po chwili była mokra. Lekko otworzyłam oczy i zauważyłam ze jest czerwona.

Ja pierdole, krztusiłam sie własna krwią.

Moja klatka piersiowa, unosiła sie i opadała bardzo szybko. Moje gardło było zablokowane przez nadmiar płynu. Nie mogłam sie podnieść. Gdzieś w oddali słyszałam głosy.
-Jesteś z siebie zadowolona?
-Zobacz co zrobiłaś, kretynko.
-Jebana szmata z ciebie, Whitney.
Zebrało sie nade mną wielkie zgromadzenie. Pełno ludzi. Coś mówili ale ja nie byłam w stanie im odpowiedzieć. Ukradkiem spojrzałam na ławkę. Była prawie pusta. Siedziała na niej jedna osoba. Styles. Nie wiem sama dlaczego mnie to nie zdziwiło. Nie oczekiwałam ze podleci, i zrobi mi sztuczne oddychanie.
Po chwili wszystko zniknęło, a ja tkwiłam w ciemności. Wszystkie głosu ucichły, a ja nic już nie czułam.

***

Robi sie troszku groźnie 🙊🙊
Jeśli sie spodobało, zostaw gwiazdkę i komentarz 😚🔥⭐️

DEAL w/ H.S |L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz