~Harry's P.O.V~
Jechaliśmy do mojego domu spod szkoły. Cały czas czułem ciepło jej ciała na swoich plecach. Była takim malutkim kaloryferkiem. Mocno obejmowała mnie w pasie, a jej gips wbijał mi się brzuch. Miałem wrażenie, a momentami byłem nawet pewien ze się bała, gdy mocniej zaciskała ramiona wokół mojego ciała i mocniej się przytulała na przykład na zakrętach. Gdy stanęliśmy na światłach, poczułem na swoim karku, jak z ulgą wydycha powietrze. Odwróciłem twarz w jej stronę.
-Alene?-zacząłem, patrząc w jej oczy, które zacisnęła w wąskie kreski.-Wszystko w porządku?
Ona tylko pokiwała lekko głowa, nie otwierając powiek ani nie unosząc głowy.
Za pare minut, byliśmy już na miejscu. Podjechałem pod swój dom i wyłączyłem silnik. Staliśmy tak dobre 3 minuty aż w końcu powiedziałem.-Larson. Koniec tych przytulasków.-Alene wstała z motoru a ja momentalnie poczułem zimny powiew wiatru na moich plecach, aż przeszedł mnie lekki dreszcz. Wciąż siedząc na moim motocyklu, lekko odwróciłem sie w jej stronę. Sama ściągnęła kask i położyła go z tylu motoru. Przejechała ręką po włosach, chowając za uszy pojedyncze pasemka, które wypadły z jej warkoczy. Poprawiła swoją bluzę, która teraz odsłaniała kawałek jej bladej, pergaminowej skóry na brzuchu.
Uniosła głowę, a nasze spojrzenia się spotkały.
-Na co czekasz?-skrzyżowała ręce na piersi, tupiąc jedna noga z przodu. Przygryzła dolną wargę a następnie ja oblizała, odsłaniając swój kolczyk w języku. Całowałem sie z tyloma dziewczynami, których nawet nie pamietam, ale żadna nie miała kolczyka w języku. Ciekawe...
-Styles.- powiedziała chłodnym tonem, mrużąc oczy.-Chodź.
Zszedłem więc z pojazdu i ruszyłem do domu, a Alene podreptała za mną.***
Gdy szedłem z powrotem do swojej sypialni, zatrzymałem się u progu drzwi i lekko je uchyliłem. Zobaczyłem jak ona siedzi na łożku, kartkując podręcznik z biologii. W lewej ręce trzymała zakreślacz i próbowała zaznaczyć tematy, których będziemy się uczyć, co średnio jej wychodziło. Wyglądała tak niewinnie. Z pięknych, dobieranych warkoczy, wychodziły pojedyncze pasma jej jasno brązowych włosów, które opadały na jej twarz. Policzki miała lekko zarumienione, a rzęsy najdłuższe jakie widziałem.
W tym samym momencie przypomniała mi się moja poranna rozmowa z Lukiem. Długo myślałem o tym przez cały dzień. Nie chciałem jej krzywdzić. Nikogo nie chciałem krzywdzić. Nie wiedziałem czy to jest dobry pomysł, ale jeżeli powiem Lukowi ze się wycofuje, to mnie wyśmieje i wyjdę na mięczaka i kretyna. W sumie kto wie czy ona nie planuje tego samego. Kto nie robi tak w tych czasach? Bądźmy szczerzy, każdy ma to samo w głowie. Seks, alkohol i dragi. No cóż ja na to poradzę. Świata nie zmienię, siebie tym bardziej. Na pewno jestem nie pierwszym chłopakiem i nie ostatnim który ja skrzywdzi. Nie żeby zależało mi na nagrodzie, która zaoferował mi Luke, choć przyznam, ze była kusząca.
Otworzyłem szerzej drzwi i wszedłem do środka. Alene dalej siedziała z głowa w książkach. Wszedłem bardzo cichutko, więc nie słyszała kiedy przyszłem.Do roboty Styles. Teraz albo nigdy.
Usiadłem na łóżku, zaraz za nią. Miała skrzyżowane nogi, a ja swoje wyciągnąłem do przodu, na około jej bioder. Zauważyłem jak lekko zadrżała i o dziwo, nic mi nie dojebała. Zbliżyłem się do niej. Poczułem jej słodkie perfumy. Położyłem swoją brodę na jej ramieniu. Była bardzo chudziutka, wiec trochę to bolało. Dłonie położyłem na jej pasie. Moje kciuki, toczyły kółka na jej biodrach. Czułem bijące od niej ciepło. Jej włosy pięknie pachniały szamponem rumiankowym.
Usłyszałem jak cichutko jęknęła.
-Harry.-powiedziała szeptem, zamykając oczy i zaciskając usta w wąska linie.-Boli.-oznajmiła jeszcze ciszej, drżącym głosem. Szybko zabrałem swoją głowę i ręce z jej ciała, odsuwając się troszeczkę. Ona nagle się wyprostowała, wyciągając nogi przed siebie. Chwyciłem za tył jej koszulki. Lekko podniosłem ja do góry, aby nie zadać jej jeszcze większego bólu. Odsunąłem materiał i miałem ochotę krzyczeć. Jej delikatna, jasna skóra teraz była pokryta niebiesko-fioletowymi siniakami. Były wszędzie. Leciutko dotknąłem jednego palcem. Ona opuściła głowę w dół, dając mi do zrozumienia ze sprawiam jej ból. Zabrałem dłoń, ale wciąż patrzyłem na jej rany. Gdzie nie gdzie miała tez duże, ciemnoczerwone strupy. Dlaczego ktoś mógł to zrobić tak małej, drobnej dziewczynce. 18-letniej dziewczynce.Styles, za niedługo zrobisz jej podobnie.
Coraz bardziej wątpiłem że uda mi się dotrzymać słowa. Po co ja się na to godziłem? Dlaczego zawsze musze słuchać tego kretyna?
-Szmata.-szepnąłem opuszczając jej koszulkę na dol.-Co chcesz z tym teraz zrobić?-zapytałem siadając z boku łóżka, przodem do niej. Miała zmęczone ale piękne, zielone oczy.
-A co ja mogę zrobić, Harry?-odpowiedziała, smutnym i niepewnym głosem, patrząc na swoje palce.-Ona zna tutaj więcej osób niż ja. Każdy jej pomoże, będzie bronił. Wystarczy ze wystawi swoje sztuczne cycki.
-Cycki akurat ma naturalne.-zobaczyłem jak troszkę sie uśmiechnęła. Chyba pierwszy raz odkąd ja poznałem. Piękny widok. Spuściłem głowę, śmiejąc sie cicho.
Alene chwyciła za podręcznik i podała mi zeszyt z długopisem, zahaczonym o jego okładkę.
-Teraz masz randkę z biologią, Styles. Wyobraź sobie, ze to Whitney.-uśmiechnąłem sie szeroko, przykładając podręcznik do twarzy.
-Oh Blom. Tak jest dobrze. Rób tak dalej. O tak! Oh, Whitney!-usłyszałem jej cichutki, piskliwy śmiech.
-Pajac.-stwierdziła, zakrywając dłonią usta, gdy zobaczyła że odkładam podręcznik.-Teraz musisz sie skupić.***
-Podwiozę Cie do domu.-zaproponowałem, gdy Alene ubierała swoją parkę.
-Nie musisz. Wiem jak dojść do domu.-powiedziała, uśmiechając sie słabo.
-Alene, daj sobie pomóc. Jest w chuj ciemno. Ulice Kalifornii nie sa bezpieczne o tej porze. Wszędzie jest pełno najebanych idiotów, którzy nie wiadomo co chcą ci zrobić.-zobaczyłem jak otwiera usta. Wiedziałem co chciała powiedzieć.-Nic nie mów.-patrzyłem na nią, jak próbowała zawiązać sznurówki swoich czerwonych conversów.-Chodź tutaj.-schyliłem sie do pozycji klęczącej i wziąłem jej stopę na swoje kolano. Zwinnie zawiązałem sznurowadła, po czym wstałem i popatrzyłem na nią.-Kochanie, to już jest postanowione.-uśmiechnąłem sie i chwyciłem swoją kurtkę po czym założyłem swoje czarne buty nike. Poszedłem do kuchni po kluczyki od samochodu, które mama zawsze wieszała na lodowce, gdy brała moje auto. Zaraz po tym obydwoje wyszliśmy z domu.***
Prosze bardzo!
Późno, ale jest 😅💞
Jak sie podobało, to wiecie co robić ⭐️🌸💕
N.
CZYTASZ
DEAL w/ H.S |L.H
Fanfiction-Tobie?-zapytał nagle a ja aż sie wyprostowałam.-O tobie tez mam myślec ? -To zależy od ciebie. Czy zakład o dziewczynę to szczeniackie zachowanie? Nie, dopóki sie w niej nie zakochasz. *************************************** Opowiadanie napisane p...