-No i jak było? Alene, mów wszystko.-wykrzyczała Maisie, gdy odebrałam telefon.
-Poczekaj cukiereczku, ledwo weszłam do domu.-Telefon miałam miedzy uchem a ramieniem, ponieważ próbowałam rozwiązać swoje buty. Były bardzo mocno zasznurowane. Po kilku nieudanych próbach, po prostu zrzuciłam sie ze stóp, machając nimi w powietrzu. Nie chciałam dać telefonu na głośnomówiący bo widziałam , ze mama była w domu. Nie musiała słuchać moich rozmów. Ściągnęłam swoją parkę i powiesiłam ja na wieszaku, odwracając się tyłem do salonu. Chciałam sie odwrocić, aby iść do swojej sypialni ale usłyszałam kroki. No tak, w końcu z nią mieszkałam.Jeszcze.
-Alene.-powiedziała cichym, zachrypniętym głosem. Jeszcze nigdy nie slyszałam jak mówiła takim tonem.-Gdzie byłaś?
-W szkole?-wiedziałam ze tego nie łyknie, ale warto próbować. Skrzyżowała ręce na piersi, opierając sie o ścianę. Iskierki w jej oczach, już nie świeciły, tak jak kiedyś.
-Jest dwudziesta pierwsza. Na pewno nie byłaś w szkole.-popatrzyła na mnie pustym wzrokiem. Nie umiałam znaleść ani grama troski w jej oczach. Nie było tam żadnych uczuć. Z resztą, to nic nowego.
Maisie wciąż była na telefonie, więc podejrzewam ze wszystko słyszała. Nie chciałam sie kłócić z matką, nie wiadomo co by sobie o mnie pomyślała, mimo ze nie była jedna z tych plotkarskich szmat.
-Musze iść do siebie. Mam dużo lekcji.-chwyciłam swój plecak i ruszyłam w stronę schodów. Poczułam ucisk na moim nadgarstku. Odwróciłam się i zobaczyłam ze trzyma za moja rękę. Spojrzałam na nią ze zmrużonymi oczami. Od razu mnie puściła.
-Porozmawiaj ze mną.-poprosiła, patrząc prosto w moje oczy. Patrzyłam na jej opuchnięte, zmęczone oczy, zmarszczki na twarzy, których wcześniej nie zauważyłam, opadnięte kąciki ust, rozczochrane włosy, jasna i blada cerę.
Nie wiedziałam o czym miałabym z nią rozmawiać. Udawać ze wszystko jest okej i jesteśmy kochającą się rodzinką? Pytała by mnie jak w mojej nowej szkole, co u Camille i Dallas'a. Swoją droga, dawno z nimi nie rozmawiałam. Żadne z nas jakoś specjalnie się do tego nie kwapiło.
Wciąż patrzyłyśmy na siebie na wzajem. Ja stałam na pierwszym stopniu, a ona w progu drzwi do salonu.
-Gdzie jest Jonathan?-zapytałam, przerywając ta niezręczną ciszę.
Mama opuściła głowę i patrzyła w podłogę.
-W swoim pokoju.-odparła, po czym weszła do salonu.
Ja ruszyłam w gore po schodach.
-Mei? Jesteś tam?-zapytałam gdy w słuchawce panowała cisza.
-Jestem.-odpowiedziała.-To była twoja mama?
-Tak, niestety.-westchnęłam.
-Chyba nie macie dobrego kontaktu. Z reszta nic nie musisz mi mowić. To twoje rodzinne sprawy. Nie powinnam w ogóle pytać.
-Spokojnie Meisie. Nic się nie stało.-uśmiechnęłam się i przypomniało mi się, ze ona przecież tego nie widzi.
Podeszłam do drzwi pokoju mojego brata i lekko je otworzyłam. Mały leżał w łożku otulony kołdra aż po uszy. Po cichu weszłam do środka. Wyłączyłam jego nocna lampkę i ucałowałam go ciepło w czoło. Następnie wyszłam, kierując sie do siebie.
Gdy weszłam do środka od razu rzuciłam plecak na ziemie i wskoczyłam na łóżko. Przykryłam sie kocem, kładąc sie na lewym boku.Na prawym zawsze mi nie wygodnie.
-Więc, opowiesz mi w końcu co robiliście?-zapytała zaciekawiona Meisie.
-Uczyliśmy się. Znaczy on, a ja mu pomagałam.
-I tylko tyle?
-A co jeszcze mieliśmy robić?
-Stara! To jest Harry Styles! Nie jedna laska biła by się żeby być na twoim miejscu!-zrobiła pauzę. Nie odzywałyśmy sie przez około 2 minuty.-Alene?-zapytała w końcu.-Robiliście to?
-Pojebało cie, dziewczyno?-zaśmiałam sie.-Uwierz mi, ze oddałabym swój wianek osobie która na prawdę dla mnie coś znaczy. A nie szkolnemu ruchaczowi.
-O Boże. Kamień spadł mi z serca.
-Za kogo ty mnie masz?-skarciłam ją, oczywiście na żarty.
-Przeprszam. Ale Ty akurat jesteś jedna z tych dziewczyn które sa naturalne, nie świecą lateksem i pudrem, błyszczą intelektem a nie dupą.- oznajmiła. W sumie było to miłe. Dawno nie słyszałam żadnego komplementu na swój temat.
-Dziękuje.-odpowiedziałam. W tym samym momencie poczułam jak drzwi do mojego pokoju otwierają sie. Do pokoju wpadło światło, dochodzące z korytarza. W progu stała moja mama. O ile można powiedzieć ze stała. Gdyby nie podpierała sie o ścianę, już dawno leżałaby na ziemi.
-Słuchasz mnie?-usłyszałam głos Maisie w słuchawce mojego telefonu, który nadal trzymałam przy moim uchu.
-Maisie, zadzwonię do ciebie później.-zakończyłam rozmowę nie dając szansy jej odpowiedzieć. Położyłam telefon na łóżku obok siebie i spojrzałam stronę matki. Tak bardzo nie chciałam z nią rozmawiać. Nieczęsto była pijana, ale wiedziałam że ta rozmowa nie będzie przyjemna dla nad obydwu.
-Co chcesz?-zapytałam. Mama ruszyła w stronę mojego łóżka, potykając się ubrania leżące na ziemi. Próbowała się czegoś złapać ale krzesło lub cokolwiek innego co mogłoby jej pomóc, było zbyt bardzo oddalone, co sprawiło, że wylądowała na podłodze. Próbowała się podnieść, ale nie dała rady. Za każdym razem z powrotem opadała na dywan. Zamknęłam mocno oczy, aby na to nie patrzeć. Po chwili usłyszałam jej cichy jęk, a moje łóżko zaczęło się trząść. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam że jej czoło krwawi. Dalej leżała na ziemi z dłonią przyłożoną do swojej głowy. Poczułam, jak moje oczy szczypią. Chciało mi się płakać. Jak dobrze że to Jonathan już spał. Że nie musiał oglądać matki w takim stanie. Usłyszałam jak ta zaczęła płakać. Szybko otarłam swoje oczy i wstałam z łóżka. Pokierowałam się w jej stronę łapiąc po drodze za paczkę chusteczek. Teraz stałam nad nią, gdy jej łzy połączone z krwią opadały na wykładzinę w moim pokoju. Bez żadnego słowa podałam jej chusteczki. Ona wyciągnęła ręce, pozostawiając czerwony ślad na moich palcach. Próbowała zatamować krew, ale tylko pogorszyła sytuację, rozcierając ją po całej swojej twarzy. Tak bardzo chciałam zniknąć. Po prostu zniknąć. Zapomnieć o wszystkich swoich problemach, o tym co działo się w domu z moją mamą i tatą, o istnieniu Whitney. Chciałam żyć swoim życiem sprzed tygodnia. Miałam kochającą rodzinę i wspaniałych przyjaciół. Teraz to wszystko zniknęło,a ja zostałam z najebaną matką w moim pokoju oraz dziewięcioletnim bratem, który nieświadomy calej sytuacji, spał obok w pokoju, bez ojca, skazana tylko na siebie.
Popatrzyłam w dół, aby zobaczyć co robi moja mama. W tym samym momencie ona uniosła wzrok, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.
-Alene, tak bardzo cię przepraszam. Wiem że cię zawiodłam. Starałam się być dobrą matką. Nie potrafiłam, nie widziałam jak.-jej głos się zawiesił a ona znów zaczęła płakać.-Nie wiedziałam jak okazywać ci uczucia. Próbowałam, próbowałam się zmusić, żeby się pokochać, ale nie umiałam. Wiem że zmarnowałam całe twoje życie. Wiem że najlepiej chciałabyś żeby mnie nie było, żebym zniknęła. Wiem że chciałabyś żebym była lepszą osobą, ale powiem ci jedno.-uniosła wzrok i popatrzyła na mnie swoimi szklanymi,brązowymi oczami.-Jestem z ciebie cholernie dumna, Alene. Mimo tego że nie dawałam ci tego czego oczekiwałaś, wiem, że jesteś piękna i silną dziewczyną.-boże, to brzmiało jak jakieś pożegnanie. Jakby chciała się ze mną pogodzić przed tym jak umrze.
Moje oczy były coraz bardziej mokre. Nogi miałam jak z waty, jakbym zaraz miała upaść przed nią na kolana. Popatrzyłam na nią. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Zakrwawiona, mokra, zmęczona, chuda, blada, stara. Czułam się jakby role nagle się odwróciły. Jakbym to ja była mamą, ona córką. Jakby ona wróciła z imprezy nie mówiąc mi o tym i próbowała się tłumaczyć. Ale sytuacja była troszeczkę inna.
-Mamo, wstań.-poprosiłam, klęcząc przed nią.-Zaprowadzę cie do twojej sypialni.-chwyciłam ja pod pachy i próbowałam podnieść ale ona wypadła mi z objęć przez gips na mojej ręce. Spadła na kolana, podpierając sie rękoma. Schowałam twarz w swoich dłoniach, aby stłumić swój płacz i krzyk.
-Mamo, proszę cie.-płakałam tak mocno, ze sama nie zrozumiałam tego, co powiedziałam.
-Byłaś taka malutka, bezbronna, gdy lekarze dali mi cie po raz pierwszy do rąk.-mówiła, leżąc na mojej podłodze.-Nie poczułam nic. Żadnej więzi. Byłaś po prostu słodka i tyle.
-Mamo, przestań!-wykrzyczałam. Nie miałam ochoty tego słuchać. Nie chciałam znać prawdy. Wiedziałam ze nigdy mnie nie kochała, ale nie chciałam żeby mi to mówiła, a zwłaszcza nie w takim stanie.
Ruszyłam w jej stronę, chwytając ja za nadgarstki. Delikatnie podciągnęłam ją do góry, a ona bezwładnie opadła na mnie. Jej ręce były oplątane wokół mojej szyi, a jej głowa zwisała z mojego ramienia. Czułam od niej spora ilość wódy, fajek i czegoś jeszcze. Próbowałam wyjsć z pokoju ale jej stopy cały czas plątały sie z moimi. Była wyższa ode mnie. Kiedy już wyszłam, Pokierowałam sie w stronę jej sypialni. Kopnęłam w drzwi, szeroko je otwierając. Słyszałam jak mamrotała coś pod nosem, ale nie byłam w stanie nic zrozumieć. Podeszłam obok jej łóżka i położyłam ją na nie. Jej nogi zwisały z boku, więc chwyciłam je i ułożyłam je ba czerwonej pościeli.
-Alene...-zaczęła.
-Śpij.-powiedziałam twardo. Chwile na nią patrzyłam, aby upewnić sie ze zasnęła. Jej rzeczy były posklejane przez krew która już skrzepnięta, spływała po jen twarzy. Policzki miała zawinione, a na powiekach widniały niebieskie żyłki. Po chwili znów poczułam jak moje oczy robią sie wilgotne. Wytarłem je o rękaw mojej bluzy u wróciłam do siebie.
Rzuciłam sie na łóżko, twarzą do poduszek. Leżałam tak chyba z 10 minut, płacząc.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa.Boże, tylko nie ten frajer.
Chwyciłam za telefon i otworzyłam wiadomość.
Nieznajomy: Jak mija wieczór, słoneczko?
Ja: Nie teraz, proszę.
Nieznajomy: Co sie stało?
Ja: Nie chce mi sie z nikim rozmawiać, a zwłaszcza z tobą.
Nieznajomy: No dawaj, pomogę ci.
Ja: Spierdalaj.
Nieznajomy: Alene. Co jest?
Ja: Ja pierdole, czy ty możesz dać mi święty kurwa spokój?
Nieznajomy: Martwię sie o ciebie, dzióbku.
Ja: Nie masz o co.
Nieznajomy: Czy to ma coś wspólnego ze Stylesem?
Ja: Chuj ci do tego.Chciałam sie komuś wygadać. Potrzebowałam tego, żebym kurwicy nie dostała. Ale nie widziałam czy on jest odpowiednią osobą. Mogłabym jakoś już przyzwyczaiłam sie do tych jego smsów. Mimo tego ze, nie widziałam kim jest.
Nieznajomy: Dawaj kochanie, powiedz mi.
Ja: Skąd mogę wiedzieć, ze nie polecisz do szkoły, i nie opowiesz o tym wszystkim? Nie znam cie. Nie wiem kim ty do cholery jesteś.
Nieznajomy: Zaufaj mi.***
Tada!
Mam nadzieje ze rozdział czyta sie przyjemnie.
Dobranoc 💞🎀🎈
N.
CZYTASZ
DEAL w/ H.S |L.H
Fanfiction-Tobie?-zapytał nagle a ja aż sie wyprostowałam.-O tobie tez mam myślec ? -To zależy od ciebie. Czy zakład o dziewczynę to szczeniackie zachowanie? Nie, dopóki sie w niej nie zakochasz. *************************************** Opowiadanie napisane p...