Rozdział 30

1.4K 89 4
                                    

Impreza była udana. Jednak ja nie miałam na nic siły. Było mi głupio, że nie mogłam bawić się ze wszystkimi. Cholerny wózek... No ale trzeba przyznać, że są kochani. 

 Jutro poniedziałek o nie... Nie mam siły na przepisywanie lekcji. No trudno będą musieli zrozumieć w szkole, że byłam w szpitalu.

***

obudził mnie budzik. 

-nienawidzę cię szkoło.- powiedziałam sama do siebie.

-Oj jak mi przykro.- powiedział jakiś głos. Od razu go rozpoznałam.

-Dawid ? A co ty tu robisz? Jest 6:30!-

-Rozmawiałem wczoraj z twoją mamą i przez ten tydzien musi jeździć na 6 do pracy  więc zadeklarowałem się pomagać ci rano, w szkole i po szkole. Stała opieka, Bardzo przystojnego: MNIE.- powiedział chłopak. 

W odpowiedzi tylko się zaśmiałam. Kwiat przeniósł mnie z łóżka na wózek. Zawiózł mnie do łazienki Gdzie JAKOŚ się ubrałam i pomalowałam. Chłopak zrobił mi w tym czasie śniadanie do szkoły i do domu. 

-A Nicole nie wstaje?- zapytał.

-Ma dzisiaj na 10:10- Uśmiechnęłam się.

-A rozumiem. Dzwoniłem po taksówkę. Za 15 minut powinna być więc szybko się szykuj.-

-okej- 


------------------------

Ludki kochane moje. Tak wiem jest krótki i przepraszam was ale nie mam dostępu do internetu... Nie wiem kiedy będzie już okej.... Narazie będę starała się wchodzić wszędzie gdzie tylko mogę. Do zobaczenia... 

Nad życie [D.K]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz