Życie potrafi spłatać figla.
Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze.
Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najbliższych, a farsa jaką przewidziała dla niej rzeczywistość nie mieści się w głowie. Z każdym kolejnym dniem zastanawia się, kiedy wreszcie to się skończy. Kiedy limit jej pecha zostanie wyczerpany. Jak na razie wciąż czeka, niczym żona wypatrująca zza kuchennej firanki swego męża. Po każdej burzy wychodzi słońce, jednak jej burza trwa w najlepsze i nie ma żadnych prognoz mówiących o przejaśnieniach. W sumie chyba nawet przyzwyczaiła się do tego, jak wygląda jej życie. Szara rzeczywistość, która przytłacza wszystkich dookoła nie robi już na niej wrażenia.
Rutyna rządzi jej życiem. Od poniedziałku do piątku studia, dwa kierunki. Od rana do wieczora zajęcia, czasem wpadną jakieś korepetycje. Z niecierpliwością czeka na weekend, wtedy w jej serce wlewa się odrobina radości. Gdy ze starym komputerem na kolanach i wypiekami na twarzy przez kilkadziesiąt minut zapomina o wszystkich problemach. Mogłaby oglądać w telewizji, jak każdy cywilizowany człowiek. Jednak jej maleńki dwuosobowy pokój w akademiku nie zapewnia takich luksusów. I tak dobrze, że działa internet, a i to nie zawsze. Wtedy jednak, kiedy ona go potrzebuje - jest. Gdyby jeszcze to nie wyszło, byłoby już beznadziejnie. A tak jest o jeden krok od "beznadziejnie". Kiedy z zapartym tchem wpatruje się w ekran jest "idealnie". Kiedy niepocieszona zamyka klapkę laptopa znów jest tak, jak przedtem.
Przeważnie nie robi nic, żeby umilić sobie życie. Bo albo jej na to nie stać, albo nie chce robić tego sama. A że nie ma z kim, to koło się zamyka. Lub inaczej: fortuna kołem się toczy. Tym razem jest jednak inaczej. Po raz pierwszy od bardzo dawna postanowiła zrobić coś dla siebie. I nie jest to nic, co pomoże jej kiedyś zdobyć lepszą pracę czy bogatszego męża. Gdy pomyślała o tym drugim, lekko się uśmiechnęła. Nie czekała na miłość z utęsknieniem. Na początku była z tych: jak przyjdzie to ok, jak nie to trudno. Teraz jest inaczej. Nie chce się przywiązywać, bo ludzie przychodzą i odchodzą. I na końcu zostajesz sam. Chce sobie oszczędzić niepotrzebnych rozczarowań i kolejnych łez do kolekcji. A że nikt specjalnie nie nalega na zmianę tego myślenia, jest dokładnie jak mówię.
Specjalnie na tę okazję odkładała pieniądze przez równy rok. Dwanaście miesięcy, trzysta sześćdziesiąt sześć dni po jeden euro dziennie. Trzysta sześćdziesiąt sześć euro i oto jest tutaj, gdzie dla niej wszystko się zaczęło i wszystko się skończyło. Letalnica, Planica, Słowenia. Kiedyś to był jej dom. Teraz to miejsce wywołuje u niej tylko łzy. Jest na skoczni po raz pierwszy od dziewięciu lat. Czuła się niepewnie, ale to chyba normalne. Każdy na jej miejscu miałby podobne odczucia. Wzięła głęboki oddech i starała się cieszyć razem z innymi.
Finałowy weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich czas zacząć.
***
Uffff, prolog za mną :) Dwie rzeczy:
1. Wszystko co będzie tutaj publikowane jest FIKCJĄ. Fabuła jest wytworem mojej (czasem chorej) wyobraźni, pożyczam jedynie postacie, w tym przypadku skoczków.
2. Mam nadzieję, że się podobało ;)
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...