Część II - Rozdział 8

1K 84 8
                                    

Na wstępie przepraszam za tak długą przerwę... Mam teraz kilka dni wolnego i postaram się dodawać częściej. Mam nadzieję, że się nie gniewacie :) . Drugą przyczyną tak długiej przerwy jest... brak weny to złe słowo, po prostu miałam problem z przelaniem na papier (a właściwie na klawiaturę), tego co chciałam opowiedzieć w końcowej części rozdziału. Podchodziłam do tego chyba z piętnaście razy. Kasowałam i pisałam jeszcze raz. I tak nie jestem do końca z tego zadowolona i z tego w jaki sposób urwałam ten rozdział, ale dalsze pisanie znacznie odsunęłoby w czasie publikację. A nie chciałam, żebyście zapomnieli o mnie całkowicie... 

Chciałam też podziękować za prawie sześć tysięcy wyświetleń i prawie sześćset gwiazdek. Nigdy nie marzyłam o takich statystykach ❤️❤️❤️ Miło byłoby też, gdybyście rozwinęli też taką statystykę jak "komentarze" ❤️ Nie przedłużam już, miłego czytania i liczę na Waszą opinię :)



Garmisch przywitało ją pięknym krajobrazem i bolesnymi wspomnieniami, które tak usilnie starała się spychać w głąb świadomości. Próbowała być silna, ale słabo jej to wychodziło. Leżąc jeszcze w łóżku pozwoliła sobie na kilkunastominutowy płacz. Ulżyło jej, nawet bardzo. Wreszcie wyszły z niej wszystkie złe emocje, które kłębiły się w niej od momentu, gdy uświadomiła sobie, że będzie musiała tutaj przyjechać. Około dwudziestu minut zajęło jej ogarnięcie się i ubranie. Wyszła z pokoju i udała się w kierunku restauracji. Po drodze spotkała młodszego z Wellingerów.

- Nina, cześć – powiedział i przytulił ją.

- Hej – odparła i uśmiechnęła się nieznacznie.

- Dobrze cię widzieć.

Resztę drogi przebyli w milczeniu. Było dopiero chwilę po siódmej, więc restauracja świeciła pustkami. Byli w niej tylko Jurij Tepes, Anders Fannemel, Amerykanie i, o dziwo, Walter, który pomachał do niej od razu, gdy weszła do pomieszczenia. Wzięła sobie trochę płatków z mlekiem i poszła do Hofera, który pochwalił ją za wczorajszą pracę i zasypał nowymi obowiązkami.

Nie odeszła od komputera aż do kwalifikacji. Wtedy kategorycznie odmówiła Wellingerowi dalszej pracy. Zabrała telefon i udała się na trybuny. Kwalifikacje minęły jej na snapowaniu i oczekiwaniu na skok Petera. Mimo że wygrał wczorajszy konkurs, wciąż był poza pierwszą dziesiątką w klasyfikacji generalnej i musiał się kwalifikować. Gdy usiadł na belce, zacisnęła mocno kciuki. Skoczył daleko, ostatecznie zajmując drugie miejsce. Wyprzedził go jedynie Daniel-Andre Tande, a jutro będzie skakał z Kaarelem Nurmsalu. Już chciała mu pomachać, ale podeszła do niej Sandra z Simim.

- Hej, Nins – powiedziała i przytuliła ją delikatnie.

- Cześć – odparła i posmyrała chłopczyka po pulchnym policzku.

- Nie powinniśmy wrócić późno, do pierwszej na pewno. W torbie masz...

- Co? – przerwała jej nagle.

- No zostajesz z Simim – spojrzała na nią jak na kretynkę. – Martin ci nie powiedział? Zabiję go... Miał zapytać czy zajmiesz się dziś małym. Nic nie mówił, więc byłam pewna, że się zgodziłaś...

- Zajmę się nim i tak nie mam nic lepszego do roboty – powiedziała bezbarwnym głosem i położyła dłoń na rączce wózka.

- Coś się stało?

- Po prostu nie lubię Ga-Pa. Za dużo wspomnień. Wracam do hotelu, nie martw się, dam sobie radę – dodała i poszła w stronę hotelu. Na szczęście nie był daleko, tylko paręset metrów. Po drodze napisała sms-a do Petera. Kilka minut później była na miejscu. Wjechała windą na drugie piętro i poszła do swojego pokoju. Simi spał, więc nie wyciągała go z wózka. Zdjęła kurtkę, po czym rozebrała delikatnie chłopca. Wzięła do ręki telefon i przejrzała social media. Konta FIS-u zyskiwały coraz więcej followersów, co bardzo ją cieszyło.

The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)Where stories live. Discover now