Część III - Rozdział 24

424 52 7
                                    


Jęknęła cicho, gdy obudziło ją pukanie do drzwi. Zwlekła się z łóżka i poszła powoli otworzyć.

- No nareszcie! Ile można czekać?

- Cześć, Peter – powiedziała zaspana.

Wróciła do łóżka, a Słoweniec zamknął za sobą drzwi i podążył za nią.

- Dlaczego już nie śpisz? Przecież jest – zerknęła na zegarek – dopiero szósta.

- Wolałem przyjść do ciebie na te dwie godzinki.

Zdjął bluzę i buty i położył się obok niej. Przykryła go kołdrą i przytuliła się do niego od razu. Usłyszała jego cichy śmiech.

- Nic cię nie boli? – zapytała cicho.

- Nie, ale nie mogłem w nocy spać...

- Więc po co tu przyszedłeś, zamiast spać?

- Bo z tobą łatwiej będzie mi zasnąć...

Nie miała już na to argumentów. Pogadali jeszcze chwilkę o jakichś głupotach i poszli spać. Raz wyrwana z krainy Morfeusza, nie mogła zasnąć ponownie. Po godzinie postanowiła ukrócić swoje cierpienia. Poszła się ubrać i trochę ogarnąć. Gdy wróciła z łazienki, Peter wciąż spał. Położyła się więc z powrotem i oparła głowę na łokciu. Mogła w spokoju patrzeć na niego, wpatrywać w każdy centymetr jego twarzy. Nagle Prevc przebudził się.

- Która godzina? – zapytał nieprzytomnym tonem.

- Po siódmej, śpij jeszcze – odparła cicho. Położyła się i wyciągnęła ręce w jego stronę. Peter położył głowę na jej klatce piersiowej i wtulił się w nią jak w misia. Uśmiechnęła się pod nosem i wplotła palce w jego włosy.

***

- Co jest? – zapytał cicho Peter.

Jechali właśnie na skocznię, Prevc uparł się, że pojedzie z nią.

- Denerwuję się konkursem – czuła na sobie jego spojrzenie. – Upadłeś wczoraj, boję się o ciebie. To chyba normalne... - Pero westchnął cicho.

- Nic mi nie jest...

- Słyszałam to wczoraj.

- Nini, nawet się nie potłukłem. Będzie dobrze, czuję to.

- Obyś miał rację...

Zaparkowała najbliżej jak się dało. Wyszli z auta i poszli w kierunku wioski skoczków. Po drodze spotkali Martina, a przy domkach zatrzymali się.

- Uważaj na siebie – szepnęła, przytulając go mocno.

- Będę, kochanie – odsunął się i spojrzał jej w oczy. – Kocham cię – dodał i pocałował ją delikatnie.

- A ja ciebie. Powodzenia, Pero – powiedziała i każde z nich poszło w swoją stronę.


Nie mogła w ogóle skupić się na pracy. Odliczała kolejnych skoczków, aż wreszcie przyszła kolej na skok Petera w serii próbnej. Przyzwoicie, ale bez szaleństw. Odetchnęła nieco, ale wciąż bardzo się denerwowała. Nie bawiły jej nawet żarty Sedlaka o Czechach, a zawsze prawie płakała ze śmiechu.

Gdy Prevc usiadł na belce w konkursie, poczuła jak żołądek ściska się jej z nerwów. Wstrzymała oddech, gdy Słoweniec wybił się z progu. Miał rację, wyglądało na to, że wczorajszy upadek nie zostawił żadnych śladów. Po pierwszej serii Pero był czwarty. Czwarty. To był jego najlepszy wynik w tym sezonie.

Z tego powodu w drugiej serii denerwowała się jeszcze bardziej. Machinalnie wpisywała do Excela kolejne wartości, nie myśląc nad tym za bardzo. Piąty po pierwszej serii Anže skoczył bardzo dobrze i objął prowadzenie. Serce waliło jej niemiłosiernie, gdy na belce siedział Peter. Przymknęła oczy i oddychała głęboko.

- Możesz już otworzyć – powiedział jej Sedlak. Otworzyła je niepewnie, Prevc był trzeci! Na górze zostało już tylko dwóch skoczków. Richi Freitag i Stefan Hula. Niemiec zepsuł skok i wylądował w drugiej dziesiątce. Czyli Seme był co najmniej drugi! To już był najlepszy konkurs w jego życiu. Stefan skoczył na granicy. Wszyscy wpatrywali się w tablicę wyników. Do Semeniča może mu zabraknąć. Gdy wyniki wyświetliły się w komplecie, zamarła. Hula był czwarty. A to oznaczało... Peter był na podium!

***

- Pero! – krzyknęła za nim godzinę później. Zrobiła już wszystko, co miała zrobić i Słoweniec też prawdopodobnie odbębnił wszystkie wywiady. Wracał właśnie z Anže do wioski skoczków. Obaj odwrócili się, gdy ich zawołała.

- Gratulacje – rzuciła się na Seme, który wybuchnął śmiechem i okręcił się z nią wokół własnej osi. – Wygrałeś konkurs!

- Wiem – odparł tylko. Chyba do niego jeszcze nie docierało.

Kątem oka zauważyła, że młodszy ze skoczków idzie do domku. Złapała delikatnie Petera za dłoń i spojrzała mu prosto w oczy.

- Gratuluję – szepnęła, przygryzając dolną wargę.

- Dziękuję – powiedział, uśmiechając się delikatnie.

- Jestem z ciebie dumna, Pero...

Prevc nie odpowiedział, tylko przyciągnął ją do siebie i pocałował ją czule. Nie przejmował się ludźmi, którzy wciąż jeszcze chodzili wokół nich. Uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku.

- Poczekasz na mnie...? – pokiwała głową.

- Tylko szybko.

- Będzie impreza! – krzyknął Jernej, mijając się z Peterem. – Szykuj się, Ninka! Mamy co opijać!

Uśmiechnęła się szeroko. Nie poznawała ich. Przecież Słoweńcy od razu zawsze wracali do domu. No ale w końcu niecodziennie na podium staje dwóch skoczków z ich drużyny, prawda?

***

- Pięknie wyglądasz... - Peter wszedł bez pukania do jej pokoju.

Stanął za nią i objął ją w pasie. 

Wkładała właśnie kolczyki do uszu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wkładała właśnie kolczyki do uszu. Peter przesunął dłoń w dół, od jej biodra do uda, aż jego palce dotknęły jej skóry. Miała ubrane ciemne pończochy, ich spojrzenia spotkały się w lustrze. Uśmiechnął się słodko, gdy przesunął dłoń w górę i wyczuł koronkę kończącą pończochę.

- Może zostaniemy tutaj? – zapytał, składając delikatne pocałunki na jej szyi.

- Pero, to też impreza dla ciebie. Nie możesz nie przyjść...

- Ale tutaj będę bawił się lepiej – mruknął, zasysając skórę na jej szyi. Westchnęła cicho.

- Wrócimy szybko – odwróciła się i pocałowała go mocno. – Chodź – szepnęła, gdy oderwali się od niego.

- Nie dostałem żadnej nagrody od ciebie... - wywinął wargę i spojrzał na nią obrażonym wzrokiem.

- Dostaniesz, jak wrócimy...

- Godzina.

- Obiecuję...

Nie kłamała.

The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)Where stories live. Discover now