Jęknęła cicho, gdy obudziło ją pukanie do drzwi. Zwlekła się z łóżka i poszła powoli otworzyć.
- No nareszcie! Ile można czekać?
- Cześć, Peter – powiedziała zaspana.
Wróciła do łóżka, a Słoweniec zamknął za sobą drzwi i podążył za nią.
- Dlaczego już nie śpisz? Przecież jest – zerknęła na zegarek – dopiero szósta.
- Wolałem przyjść do ciebie na te dwie godzinki.
Zdjął bluzę i buty i położył się obok niej. Przykryła go kołdrą i przytuliła się do niego od razu. Usłyszała jego cichy śmiech.
- Nic cię nie boli? – zapytała cicho.
- Nie, ale nie mogłem w nocy spać...
- Więc po co tu przyszedłeś, zamiast spać?
- Bo z tobą łatwiej będzie mi zasnąć...
Nie miała już na to argumentów. Pogadali jeszcze chwilkę o jakichś głupotach i poszli spać. Raz wyrwana z krainy Morfeusza, nie mogła zasnąć ponownie. Po godzinie postanowiła ukrócić swoje cierpienia. Poszła się ubrać i trochę ogarnąć. Gdy wróciła z łazienki, Peter wciąż spał. Położyła się więc z powrotem i oparła głowę na łokciu. Mogła w spokoju patrzeć na niego, wpatrywać w każdy centymetr jego twarzy. Nagle Prevc przebudził się.
- Która godzina? – zapytał nieprzytomnym tonem.
- Po siódmej, śpij jeszcze – odparła cicho. Położyła się i wyciągnęła ręce w jego stronę. Peter położył głowę na jej klatce piersiowej i wtulił się w nią jak w misia. Uśmiechnęła się pod nosem i wplotła palce w jego włosy.
***
- Co jest? – zapytał cicho Peter.
Jechali właśnie na skocznię, Prevc uparł się, że pojedzie z nią.
- Denerwuję się konkursem – czuła na sobie jego spojrzenie. – Upadłeś wczoraj, boję się o ciebie. To chyba normalne... - Pero westchnął cicho.
- Nic mi nie jest...
- Słyszałam to wczoraj.
- Nini, nawet się nie potłukłem. Będzie dobrze, czuję to.
- Obyś miał rację...
Zaparkowała najbliżej jak się dało. Wyszli z auta i poszli w kierunku wioski skoczków. Po drodze spotkali Martina, a przy domkach zatrzymali się.
- Uważaj na siebie – szepnęła, przytulając go mocno.
- Będę, kochanie – odsunął się i spojrzał jej w oczy. – Kocham cię – dodał i pocałował ją delikatnie.
- A ja ciebie. Powodzenia, Pero – powiedziała i każde z nich poszło w swoją stronę.
Nie mogła w ogóle skupić się na pracy. Odliczała kolejnych skoczków, aż wreszcie przyszła kolej na skok Petera w serii próbnej. Przyzwoicie, ale bez szaleństw. Odetchnęła nieco, ale wciąż bardzo się denerwowała. Nie bawiły jej nawet żarty Sedlaka o Czechach, a zawsze prawie płakała ze śmiechu.
Gdy Prevc usiadł na belce w konkursie, poczuła jak żołądek ściska się jej z nerwów. Wstrzymała oddech, gdy Słoweniec wybił się z progu. Miał rację, wyglądało na to, że wczorajszy upadek nie zostawił żadnych śladów. Po pierwszej serii Pero był czwarty. Czwarty. To był jego najlepszy wynik w tym sezonie.
Z tego powodu w drugiej serii denerwowała się jeszcze bardziej. Machinalnie wpisywała do Excela kolejne wartości, nie myśląc nad tym za bardzo. Piąty po pierwszej serii Anže skoczył bardzo dobrze i objął prowadzenie. Serce waliło jej niemiłosiernie, gdy na belce siedział Peter. Przymknęła oczy i oddychała głęboko.
- Możesz już otworzyć – powiedział jej Sedlak. Otworzyła je niepewnie, Prevc był trzeci! Na górze zostało już tylko dwóch skoczków. Richi Freitag i Stefan Hula. Niemiec zepsuł skok i wylądował w drugiej dziesiątce. Czyli Seme był co najmniej drugi! To już był najlepszy konkurs w jego życiu. Stefan skoczył na granicy. Wszyscy wpatrywali się w tablicę wyników. Do Semeniča może mu zabraknąć. Gdy wyniki wyświetliły się w komplecie, zamarła. Hula był czwarty. A to oznaczało... Peter był na podium!
***
- Pero! – krzyknęła za nim godzinę później. Zrobiła już wszystko, co miała zrobić i Słoweniec też prawdopodobnie odbębnił wszystkie wywiady. Wracał właśnie z Anže do wioski skoczków. Obaj odwrócili się, gdy ich zawołała.
- Gratulacje – rzuciła się na Seme, który wybuchnął śmiechem i okręcił się z nią wokół własnej osi. – Wygrałeś konkurs!
- Wiem – odparł tylko. Chyba do niego jeszcze nie docierało.
Kątem oka zauważyła, że młodszy ze skoczków idzie do domku. Złapała delikatnie Petera za dłoń i spojrzała mu prosto w oczy.
- Gratuluję – szepnęła, przygryzając dolną wargę.
- Dziękuję – powiedział, uśmiechając się delikatnie.
- Jestem z ciebie dumna, Pero...
Prevc nie odpowiedział, tylko przyciągnął ją do siebie i pocałował ją czule. Nie przejmował się ludźmi, którzy wciąż jeszcze chodzili wokół nich. Uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku.
- Poczekasz na mnie...? – pokiwała głową.
- Tylko szybko.
- Będzie impreza! – krzyknął Jernej, mijając się z Peterem. – Szykuj się, Ninka! Mamy co opijać!
Uśmiechnęła się szeroko. Nie poznawała ich. Przecież Słoweńcy od razu zawsze wracali do domu. No ale w końcu niecodziennie na podium staje dwóch skoczków z ich drużyny, prawda?
***
- Pięknie wyglądasz... - Peter wszedł bez pukania do jej pokoju.
Stanął za nią i objął ją w pasie.
Wkładała właśnie kolczyki do uszu. Peter przesunął dłoń w dół, od jej biodra do uda, aż jego palce dotknęły jej skóry. Miała ubrane ciemne pończochy, ich spojrzenia spotkały się w lustrze. Uśmiechnął się słodko, gdy przesunął dłoń w górę i wyczuł koronkę kończącą pończochę.
- Może zostaniemy tutaj? – zapytał, składając delikatne pocałunki na jej szyi.
- Pero, to też impreza dla ciebie. Nie możesz nie przyjść...
- Ale tutaj będę bawił się lepiej – mruknął, zasysając skórę na jej szyi. Westchnęła cicho.
- Wrócimy szybko – odwróciła się i pocałowała go mocno. – Chodź – szepnęła, gdy oderwali się od niego.
- Nie dostałem żadnej nagrody od ciebie... - wywinął wargę i spojrzał na nią obrażonym wzrokiem.
- Dostaniesz, jak wrócimy...
- Godzina.
- Obiecuję...
Nie kłamała.
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...