Nina's POV
Chyba znalazła swoje miejsce na ziemi. Nie ma lepszej pracy niż ta w biurze prasowym FIS-u. Mogła wejść wszędzie (nawet do domków poszczególnych drużyn), mogła zrobić zdjęcie każdemu i kurtka z napisem „FIS press office" robiła na wszystkich wrażenie, więc wszyscy byli mili. Stała właśnie w wiosce skoczków i obserwowała kwalifikacje na ogromnym telebimie. Przy okazji wysyłała mnóstwo snapów z reakcjami poszczególnych ekip na skoki. Dodała właśnie radość Polaków po świetnym skoku Piotra Żyły (masz, Wiewiór, ciesz się J - przyp.aut.). Następny w kolejce był Peter. Stwierdziła, że oszczędzi sobie nagrywania Słoweńców i po prostu wpatrzyła się w ekran. Serce zaczęło jej szybciej bić. Miała dziwne wrażenie, że chłopak w ogóle nie jest skoncentrowany. Jego wzrok błądził wokół, zamiast być wbity w jeden punkt. Na twarzy malowało się rozdrażnienie? Odepchnął się od deski i przyjął pozycję dojazdową. Czas jakby zaczął płynąć wolniej. Spóźnił wybicie i tak jakby mocniej odbił się lewą nogą. Warunki tego dnia były cholernie trudne, wiatr co chwilę kręcił, a nienajlepszej sytuacji nie poprawiał gęsty śnieg. Peterem targało w locie, próbował korygować swoją sylwetkę, ale niewiele to pomogło. W pewnym momencie po prostu spadł na zeskok. Próbował ratować lądowanie, ale lewa narta zakantowała, podcięła prawą i w rezultacie upadł na ubity śnieg i porządnie przyłożył o niego głową. Zakryła usta dłonią jeszcze zanim w ogóle wylądował. Jęk przerażenia ludzi naokoło nieco ją otrzeźwił. Rozejrzała się wokół. Wszyscy byli w szoku i mieli strach w oczach. Spojrzała z powrotem na ekran. Wokół niego od razu znaleźli się sanitariusze, a po kilku chwilach zwieźli go na noszach z zeskoku.
Sama nie wiedziała, jak udało jej się snapować do końca kwalifikacji. W ogóle nie myślała o tym, co robi. Podziwiała siebie za to. Wychodziła właśnie z budynku, w którym mieściło się biuro prasowe, gdy zobaczyła Gorana Janusa, który oddalał się od wioski skoczków.
- Trenerze! – zawołała za nim po słoweńsku. Odwrócił się i zatrzymał. Podbiegła do niego. – Przepraszam, że zawracam panu głowę. Jestem Nina, nie wiem czy pan mnie pamięta. Rozmawialiśmy w Engelbergu...
- Dziecko, jak mógłbym cię zapomnieć? Taką ładną dziewczynę? – Zarumieniła się, ale miała nadzieję, że nie zauważył.
- Chciałam zapytać co z Peterem?
- Już dobrze, chociaż wyglądało to tragicznie, przynajmniej z perspektywy gniazda trenerskiego. Jest bardzo potłuczony i ma lekki wstrząs mózgu. Co prawda zakwalifikował się jako ostatni, ale nie wiem czy to dobry pomysł, żeby jutro skakał. Mówił mi, że studiujesz psychologię. To prawda?
- Tak – odpowiedziała, nie wiedząc skąd ta nagła zmiana tematu.
- Pomyślałem sobie, że gdyby... oczywiście, jeślibyś chciała, gdybyś jeszcze nie robiła praktyk studenckich, to bardzo chętnie widziałbym cię w naszej drużynie. Może wreszcie ktoś dotarłby do Petera i przytemperował trochę Domena...
- Oh... bardzo chętnie, ale widzi pan... dzisiaj zaczęłam pracę w biurze prasowym FIS-u...
- To zapewne bardzo absorbujące zajęcie. Może latem – zażartował, a ona uśmiechnęła się. – Ale mimo to, mam prośbę. Peter jest teraz w szatni. Mogłabyś z nim porozmawiać? Nie powiedział ani słowa odkąd upadł. Martwię się o niego. To już trzeci upadek w tym sezonie. Niby mamy kadrowego psychologa, ale Pero to wyjątkowo oporna materia. Zrobisz to dla mnie?
- Postaram się – westchnęła cicho.
- Dziękuję ci, Nina. Bardzo ci dziękuję. Jesteś bardzo podobna do ojca. Dobranoc – powiedział i odszedł. Stała tam jeszcze przez parę minut. Nie pamiętała kiedy ktoś ostatni raz w jej obecności wspomniał o jej ojcu.
Ponownie stała przed domkiem Słoweńców, tym razem jednak zapukała niemal po chwili. Cokolwiek miało się teraz wydarzyć, musiała zobaczyć na własne oczy, że nic mu nie jest.
- Nina, hej – powiedział Peter, gdy otworzył drzwi. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Cześć. Nie jesteś zdziwiony moim widokiem?
- Nie, powiedziałem Goranowi, żeby poprosił cię o przyjście, gdyby cię zobaczył.
- Jak to? – wzruszył ramionami.
- Chyba nie chciałem być sam w tym momencie – odparł i poszedł w głąb domku. Weszła za nim, zamknęła drzwi i zdjęła kurtkę. W domku było strasznie ciepło, chłopak był tylko w koszulce z krótkim rękawem. Stał przy oknie i patrzył na zewnątrz. Poza nimi, nikogo więcej nie było.
- Bardzo cię boli? – Zapytała cicho, stając przodem do niego z jego lewej strony.
- Bywało gorzej – odparł i (ku jej zaskoczeniu), odwrócił się do niej.
- Nie musisz zgrywać bohatera, Peter. – Spojrzał na nią zdziwiony. – Przecież widzę, że się potłukłeś – podniosła rękę i dotknęła opuszkami palców siniaka, który zdążył pojawić się na jego lewym ramieniu. Wzdrygnął się, a ona natychmiast cofnęła rękę. – Przepraszam, nie powinnam. – Szybko odwróciła głowę, by nie widział jej rumieńca.
- A co u ciebie? Jak leci? – Dziękowała mu w duchu za tę zmianę tematu. Odchrząknęła, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Chujowo, ale stabilnie – odparła, a on uśmiechnął się. Zapomniała na chwilę jak się oddycha, nie pamiętała bowiem, że jest aż taki piękny.
- To podobnie jak u mnie. – Zapadła niezręczna cisza. – Jak pracuje ci się z Niemcami?
- Słucham?
- To chyba nieco trudne zostawić sprawy prywatne za drzwiami, hm? – Postanowił trochę się z nią podroczyć. Tyle że ona o tym nie wiedziała.
- O co ci chodzi? – Była coraz bardziej zdenerwowana.
- Jak to? O ciebie i Wellingera. Chyba nie musisz go pytać jak u niego w życiu prywatnym, bo wiesz wszystko, prawda?
- Gówno prawda. Wellinger nie jest moim chłopakiem, wbij to sobie wreszcie do głowy. Zaraz, Peter, czy ty jesteś zazdrosny?
- Ja? Przestań. Miałbym też o kogo. – Zabolało. – Wellinger to żadna konkurencja.
- Wiesz co, lepiej już pójdę. Nic tu po mnie – odwróciła się i poszła w kierunku drzwi. Zdążyła je otworzyć tylko na dziesięć centymetrów, bowiem Peter położył na nich rękę i zatrzasnął je, zanim wyszła. – Co ty robisz, Peter? – obróciła się przodem do niego. Nie pomagał jej fakt, że chłopak stał kilkadziesiąt centymetrów od niej.
- To, co powinienem był zrobić już dawno. – Jego odpowiedź zbiła ją z tropu.
- To znaczy?
- Nie pozwalać ci odejść – szepnął i wpił się w jej usta.
Niespodzianka! Kto się cieszy z takiego obrotu akcji? :) Jak Wam się podobało?
Dziękuję za 3,1 tys. wyświetleń i ponad 360 gwiazdek. Jesteście najlepsi <3
P.S. Kogo wolicie? Mamę Prevc czy tatę Prevca? Pytam w kontekście dalszego rozwoju akcji.
P.S.2 Kogo typujecie na zwycięzcę TCS? Kamil czy Daniel? Ja chyba chciałabym ich obu :)
P.S.3 Dzisiaj na konwersacjach wpadł mi do głowy pomysł na nowe opowiadanie. Głównym bohaterem musiałby być bardzo młody skoczek. Idealnie wiekowo i charakterologicznie pasuje tutaj Domen Prevc, ale czy potrzebne nam kolejne opowiadanie z jego udziałem? Czytalibyście takowe czy macie już przesyt Demona? :)
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanficŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...