Dwa dni później chodziłam podenerwowana po mieszkaniu Petera. Uparłam się, żeby przyjechać do Słowenii razem z nim. Właśnie miał operację, więc ja nie mogłam się na niczym skupić. Nie czułam się najlepiej, a Pero od wczoraj był w szpitalu. Nie zmrużyłam oka przez całą noc. Prevc wymusił na mnie obietnicę, że nie przyjadę dopóki wszystko się nie skończy. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja głupia zgodziłam się na wszystko. Usiadłam na kanapie w salonie i ukryłam twarz w dłoniach. Bałam się, tak cholernie się bałam, że coś pójdzie nie tak. Że będzie miał komplikacje i nie wróci do pełni sprawności. Co minutę sprawdzałam telefon, czekając na telefon od Cene. Był na posterunku pod salą operacyjną i miał zadzwonić, gdy będzie po wszystkim. Dawno powinien już zadzwonić.
- Chrzanić to – powiedziałam sama do siebie.
Poszłam do sypialni i zaczęłam się przebierać. Postanowiłam pojechać do szpitala, tam chociaż nie będę się tak bardzo denerwować. Zawsze niewiedza wkurzała mnie najbardziej. Zdjęłam koszulkę, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Rzuciłam się do niego i spojrzałam na wyświetlacz. Cene... przełknęłam ślinę i przeciągnęłam palcem po ekranie.
- Już po – powiedział cicho. – Lekarz mówił, że wszystko się udało – odetchnęłam z ulgą.
- To super – szepnęłam, bo łzy napłynęły mi do oczu. – Zaraz przyjadę.
- Czekaj – rzucił Cene. – Miałaś przyjechać z Zigą.
- Wiem, Cene, ale nie chcę czekać – odparłam i usłyszałam dzwonek do drzwi. – Kończę, bo ktoś przyszedł, a ja stoję bez koszulki. Do zobaczenia!
Rozłączyłam się i ubrałam szybko świeże ubranie. Poszłam otworzyć i moim oczom ukazał się najlepszy przyjaciel mojego przyszłego męża.
- Ziga? – zapytałam zdziwiona. Uśmiechnął się szeroko.
- No cześć. Pomyślałem, że będziesz chciała pojechać tam wcześniej – odparł i zmieszany wplątał palce we włosy.
- Jasne, wejdź, proszę... - powiedziałam i odsunęłam się.
To był w sumie pierwszy raz, gdy widzieliśmy się bez Petera. Ziga już zdeklarował się, że pomoże mu pomalować pokój dla małej. Byłam nieco skrępowana, ale przecież Jelar chyba nic złego mi nie zrobi.
- Przed chwilą zadzwonił Cene. Wszystko się udało – spojrzałam na chłopaka, a chłopak uśmiechnął się delikatnie.
Odetchnęłam głęboko i niespodziewanie przytuliłam się do niego.
- Obiecaj, że on wyjdzie z tego cało – szepnęłam.
Jego koszulka stłumiła nieco moje słowa. Poczułam po chwili, że obejmuje mnie ramionami i opiera brodę na mojej głowie.
- Obiecuję – powiedział cicho. – A już za cztery miesiące będzie wstawał do naszej małej księżniczki, a potem będziemy uczyć ją grać w piłkę i jeździć na nartach – uśmiechnęłam się, słysząc jego słowa.
- Cieszę się, że ma ciebie.
- Ja też się cieszę, jest dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałem. Przywileje bycia jedynym chłopcem – przewrócił oczami, a ja parsknęłam śmiechem.
- Jedźmy już – rzuciłam i zaczęłam ubierać buty.
Pół godziny później byliśmy już w szpitalu. Cene siedział na korytarzu i czekał na nas.
- Jak on się czuje? – zapytałam szybko, gdy podeszliśmy bliżej.
- Jeszcze się nie obudził. Uspokój się – Prevc położył mi dłonie na ramionach. Nagle zza korytarza wyszedł najmłodszy z braci.
- Wszystko. Będzie. Dobrze. – powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Urósł w ostatnim czasie i już był ode mnie wyższy. Objęłam go w pasie.
- Chcę do niego wejść – szepnęłam po chwili i odsunęłam się.
Cene bez słowa podał mi fartuch i wskazał odpowiednie drzwi. Zarzuciłam materiał na ramiona i nacisnęłam klamkę, niepewna tego co zobaczę. Peter był na sali sam, popodłączany do przeróżnych rurek. Przełknęłam ślinę i podeszłam bliżej. Był przeraźliwie blady i miał ciemne cienie pod oczami. Przyłożyłam dłoń do ust, a do oczu napłynęły mi łzy. Przyciągnęłam sobie krzesło najbliżej łóżka i usiadłam, łapiąc go za dłoń. Była lodowata, dużo zimniejsza niż zwykle. Westchnęłam cicho i pochyliłam się, przykładając jego dłoń do swojego policzka.
- Pero – szepnęłam, czując w gardle wielką gulę. – Kochanie... posłuchaj mnie teraz uważnie. Wszystko będzie dobrze. Operacja się udała, a ty niedługo wrócisz do zdrowia. Będziesz dalej trenował skoki i będziemy razem czekać na naszą księżniczkę – mówiłam cicho. – Będziesz dla niej najlepszym tatą, jestem tego pewna. Będzie kochać cię nad życie, a my stworzymy jej najlepszy dom. I damy jej wszystko na co najlepsze – nie wiem nawet kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Po jakimś czasie poczułam lekki uścisk. Podniosłam natychmiast głowę, co poskutkowało bólem karku.
- Pero... - szepnęłam.
Chyba zaczął się budzić. Wybiegłam z sali, do której po chwili wszedł lekarz z pielęgniarką. Usiadłam na krzesełku i starałam się zachować spokój. Po kilku minutach lekarz i pielęgniarka wyszli.
- Nie na długo, proszę nie męczyć pacjenta – powiedział zmęczonym głosem, gdy podeszłam do drzwi. Pokiwałam głową i weszłam do środka nie oglądając się za siebie.
Peter leżał jak przedtem, tyle że teraz miał uchylone powieki. Podeszłam bliżej, a on spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
- Nina – szepnął z trudem.
Chciałam usiąść na krześle, ale pokazał na łóżko. Przysiadłam więc na jego krańcu i złapałam go za rękę.
- Jak się czujesz?
- Lepiej, odkąd weszłaś do środka... - odparł, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. – Słyszałem co mówiłaś... - dodał, a ja oblałam się rumieńcem. – Naprawdę sądzisz, że będę dobrym ojcem?
Otwierałam już usta, żeby odpowiedzieć, gdy to poczułam. Peter spojrzał na mnie wystraszony, ale ja położyłam jego dłoń na swoim brzuchu.
- Czujesz? – zapytałam i z oczekiwaniem wpatrywałam się w niego. Zauważyłam, że ma łzy w oczach. – Chyba to była najlepsza odpowiedź... - mała pierwszy raz kopnęła.
- Może Alice? – zapytał drżącym głosem.
- Hm? – odparłam głupio, skupiona na tym niesamowitym uczuciu.
- Może nazwiemy ją Alice?
- Alice Prevc... - powiedziałam powoli. – Podoba mi się.
Moi mili, krótka sonda.
a) zakład
b) pamiętnik
c) sekret
Min. 10 odpowiedzi, inaczej nie będzie kolejnych rozdziałów :*
Podobają Wam się takie cukrowe opowieści?
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...