Peter's POV
- Dlaczego Niny z nami nie ma? – zapytał Domen dwa dni później, w Sylwestra. Słoweńcy spotkali się w pokoju Jerneja, by „świętować" nadejście nowego roku. Jeśli świętowaniem można nazwać siedzenie i gadanie do dwudziestej drugiej. Peter zmieszał się nieco.
- Ma dużo pracy – odparł wreszcie, czując na sobie wzrok kolegów z kadry.
- W Sylwestra? – drążył młody. Wzruszył ramionami.
- Widocznie...
- Albo po prostu woli siedzieć z Niemcami – zażartował Semenič, a wszyscy parsknęli śmiechem. Anže zasiał w nim ziarno niepewności. A co jeśli to prawda? Wstał i poszedł do łazienki. Wyciągnął telefon i wybrał jej numer. Odebrała dopiero po piątym sygnale, gdy już miał się rozłączać.
- Halo? – powiedziała cicho, a on usłyszał zmęczenie w jej głosie.
- Cześć – odparł. – Jak leci?
- Dobrze, jestem bardzo zmęczona. Idę niedługo spać. – Zapadła cisza.
- Pomyślałem... może mógłbym przyjść na chwilę? – westchnęła.
- To nie najlepszy pomysł. Naprawdę jestem zmęczona...
- Na kilka minut. Proszę – powiedział cicho i dałby sobie uciąć rękę, że przewróciła oczami.
- Na kilka minut – odpowiedziała i rozłączyła się. Wziął głęboki oddech i wyszedł z łazienki.
Nina's POV
W sumie nie była pewna, dlaczego się zgodziła. Obiecała sobie, że potrzyma go trochę na dystans. A tymczasem on tylko kiwnął palcem, a ona już zgodziła się na wszystko. Wstała z łóżka, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Pociągnęła za klamkę i zobaczyła Petera. Jej serce zabiło mocniej, ale starała się zachować kamienną twarz.
- Cześć – powiedział cicho Słoweniec.
- Hej – odparła i uchyliła szerzej drzwi. Prevc wszedł do środka. Mierzyli się spojrzeniami, ale żadne nie chciało przełamać ciszy.
- Jak leci? – zapytał wreszcie. Westchnęła i usiadła na łóżku.
- Mówiłam ci. Jestem zmęczona – położyła się i wbiła wzrok w sufit. Peter podszedł do niej i usiadł obok, łapiąc ją za rękę.
- Będziesz czekać do północy? – zauważyła, jak spojrzał dyskretnie na jej dłoń. Chyba sprawdzał czy miała na palcu pierścionek. Miała.
- Na pewno nie – powiedziała natychmiast.
- Jak to? Nie będę mógł cię pocałować tuż po północy? – zapytał cicho, starając się nawiązać kontakt wzrokowy. Wiedziała, że jeśli to zrobi, on wygra.
- A po co? – odparła obojętnym tonem. – Lepiej też idź spać, jutro konkurs...
- Ok – powiedział i położył się obok niej, kładąc głowę na jej piersi.
- Nie za wygodnie ci? – zapytała po chwili, ale Peter chyba nie zrozumiał aluzji. Zamiast tego złapał jej dłoń i położył na swoich włosach.
- Teraz jest idealnie – wymruczał. Uniosła brwi.
- Miałeś być tylko kilka minut... - powiedziała po jakimś czasie.
- No weź, przecież tylko żartowałaś.
- Nie żartowałam – podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
- Mam iść? – wywinął wargę.
- Jestem zmęczona, a ty masz jutro konkurs.
- Jest sylwester...
- Peter, proszę cię – zepchnęła go z siebie i usiadła. – Idź już, jutro też jest dzień... - odparła, patrząc w bok.
- Spójrz mi w oczy i powiedz, żebym poszedł.
- Nie – rzuciła mu groźne spojrzenie. – Zabolało mnie to, co powiedziałeś. I nie zamierzam ci odpuścić.
- Mogę cię chociaż pocałować? – zapytał, wstając. Również wstała i stanęła przed nim. Wspięła się na palce i dała mu krótkiego buziaka.
- Wszystkiego najlepszego w nowym roku – szepnęła, patrząc mu w oczy. – Tam są drzwi.
***
Następnego dnia obudziła się koło ósmej. Leżała jeszcze przez chwilę z zamkniętymi oczami, po czym otworzyła je powoli. Słońce świeciło, a na niebie nie było żadnej chmurki, więc w pokoju było pełno światła. Przeciągnęła się i trafiła dłonią na coś delikatnego. Odwróciła głowę i uniosła brwi. Na poduszce obok leżała czerwona róża, a na stoliku nocnym śniadanie na tacy.
- 1:0 dla ciebie, Prevc – powiedziała i przyłożyła nos do róży.
***
- Ninaaaa – usłyszała za sobą głos Petera. Była właśnie na wieży sędziowskiej, kilkadziesiąt minut temu skończył się Turniej Czterech Skoczni. Wygrał bezkonkurencyjnie Kamil Stoch, zostając drugim po Svenie Hannavaldzie skoczkiem, który zwyciężył we wszystkich czterech konkursach.
- Pracuję – odparła, nie odrywając wzroku od komputera.
- Długo jeszcze? – opadł na krzesło obok niej.
- Tyle ile będzie trzeba... - kątem oka zauważyła, że przewrócił oczami. Uśmiechnęła się złośliwie. Dwadzieścia minut później wyłączyła komputer i schowała go do pokrowca, a następnie do plecaka. – Wychodzisz? Czy chcesz tutaj zostać? – zapytała, ubierając kurtkę.
- Idę – mruknął i poszedł w kierunku wyjścia. Gdy ją mijał, złapała go za ramię i odwróciła przodem do siebie, po czym wpiła się zachłannie w jego usta.
- Tęskniłam za tobą – wymruczała między pocałunkami. Poczuła, że Peter się uśmiecha.
- Czyli już nie jesteś zła? – zapytał, robiąc jej noski-noski. Pokręciła głową.
- Ale pomyśl następnym razem zanim potraktujesz mnie takim wyznaniem, ok? – zapytała, a on pokiwał głową. – Kocham cię – szepnęła i uśmiechnęła się.
- Kocham cię – odparł i pocałował ją czule.
- Gratuluję dwóch ósmych miejsc – powiedziała, gdy schodzili z wieży.
- Dziękuję, wreszcie miałem motywację... - spojrzała na niego. – Chciałem, żebyś była ze mnie dumna.
- Jestem, Pero. Zawsze jestem – powiedziała, a on uśmiechnął się do niej słodko.
- Cieszę się, że już jest między nami ok. Brakowało mi ciebie - odparł, a ona poczuła przyjemne ciepło wokół serca.
Chyba czas powoli to kończyć.
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...