Podczas zimy nie miała okazji zawitać w Wiśle. Była wtedy chora, pojechała dopiero do Zakopanego. Zakopane... co tam się działo. Ale było, minęło. Musiała poczekać aż Martin przyjedzie z Genewy, więc na miejscu była dopiero w piątek przed południem. Pierwsze co rzuciło się jej w oczy, to tłum dziewczyn tłoczących się przed wejściem. Wyszła z auta i próbowała przedostać się do lobby.
- Najłatwiej będzie przez restaurację – usłyszała z tyłu. Odwróciła się i zobaczyła Simona Ammanna.
- Dzięki – odparła i uśmiechnęła się do skoczka. Odwzajemnił, co wywołało krzywe spojrzenia dziewczyn.
- Photo, please – zawołała jakaś dziewczyna, na oko piętnastoletnia, ciągnąc ją za ramię.
- I'm noone interested – odparła, wyrywając się i mierząc ją wzrokiem.
- You speak with Ammann – dodała jej koleżanka.
- Nini – nagle znikąd pojawił się Lanišek. – I'm sorry, girls, but she's mine – złapał ja za ramię i pociągnął w stronę recepcji.
- Nie wiem jak dziękować – uśmiechnęła się do niego szeroko.
- A ja wiem. Pogódź się...
- Proszę cię, Anže, nawet nie zaczynaj – ucięła ostro.
- No ale...
- Dziękuję za pomoc i powodzenia w konkursie – dodała i poszła w kierunku wind.
Po kilku minutach zapukała w jasne drewniane drzwi. Niemal natychmiast otworzyły się, a za nimi zobaczyła Andreasa.
- Jesteś wreszcie – jęknął i wciągnął ją do środka.
- Aż tak bardzo się stęskniłeś? – zapytała i uśmiechnęła się szeroko. – Nie widzieliśmy się jeden dzień.
- To o jeden dzień za dużo – odparł i popchnął ją na ścianę, przyciskając swoje usta do jej.
Początkowo takie zachowania zaskakiwały ją i nieco krępowały, ale teraz było już ok. Te kilka dni z nim uświadomiło jej, jak bardzo obaj się różnią. Są kompletnie inni. Wellinger miał w sobie pokłady spontaniczności, a ona była przyzwyczajona do planowanych z długim wyprzedzeniem działań. Lista rzeczy do wykonania i odhaczanie po kolei tych wykonanych. Z nim było inaczej. Nie mogła być pewna gdzie będzie za dziesięć minut, ale podobało się jej to. Chyba zmęczyła ją nieco rutyna. Potrzebowała nieco fantazji w swoim nudnym życiu.
- Cieszę się, że jesteś – szepnął po kilku chwilach, opierając swoje czoło o jej. Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc jego słowa.
- Technicznie rzecz biorąc, jestem w pracy – wzruszyła ramionami. – Więc radzę ci dobrze dziś skakać.
- Będę, moja piękna. Na skrzydłach miłości polecę niczym ptak... - spojrzała wymownie w sufit, wywołując u chłopaka wybuch śmiechu.
Polskich kibiców można określić jednym słowem: szaleni. W żadnym innym kraju na trybunach nie ma tyle osób, co w Polsce. To była przyjemność i zaszczyt móc to oglądać na własne oczy. Chyba po raz pierwszy w ciągu tych kilku miesięcy większa część snapów przedstawiała kibiców i trybuny, a nie samych skoczków. Na skoczni zaś toczyła się bardzo zacięta rywalizacja. Polacy znów byli bezkonkurencyjni i okazali się bardzo niegościnni. Na drugim miejscu podium stanęli Norwegowie, o trzecią lokatę walczyli Słoweńcy i Niemcy. Ci pierwsi przez siedem skoków byli lepsi, jednak wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatniej grupie. Bardzo jej się to nie podobało. Andreas Wellinger kontra Peter Prevc. Peter Prevc kontra Andreas Wellinger. Żaden z nich nie prezentował superformy, więc tutaj mogło się wydarzyć naprawdę wiele. Jako pierwszy na belce usiadł Niemiec. Od kilku minut stała w jednym z sektorów razem z Alice, która dokumentowała konkurs na instastory. Andreas sunął po rozbiegu, a potem w powietrzu, ona zaś nie czuła kompletnie nic. Nic, zero. Żadnego przyspieszonego bicia serca, ścisku w żołądku. Ot, kolejny skok, jeden z wielu. Tyle tylko że daleko. Milka boy skoczył ponad 130 metrów, a to oznaczało, że przed Prevcem trudne zadanie. Przybiła piątkę z Alice, ale myślami była już na belce startowej. Tak jak myślała, Peter ledwo dosięgnął punktu K. To oznaczało, że Niemcy rzutem na taśmę wskoczyli na podium.
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...