- Nini, wstawaj – usłyszała przy uchu cichy głos. Jęknęła i odwróciła się na drugi bok. Po chwili poczuła chłodne dłonie na swojej nagiej skórze. Westchnęła cicho i przekręciła się na plecy, naciągając kołdrę po samą szyję.
- Dlaczego nie dajesz mi spać? – zapytała zachrypniętym głosem, patrząc na Petera z wyrzutem. Leżał obok niej bez koszulki, więc miała mały problem ze skupieniem swojej uwagi na jego twarzy.
- Mówiłaś wczoraj, że o trzeciej jedziemy. Jest prawie południe – dodał, a ona rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
- Południe? Jak to?
- Musiałaś pójść spać wyjątkowo późno – odparł, uśmiechając się figlarnie.
- Przestań – jęknęła zawstydzona i zakryła twarz kołdrą, którą chłopak po chwili odsunął.
- Nie masz się przecież czego wstydzić. Wierz mi na słowo – patrzył na nią tak intensywnie, że musiała odwrócić wzrok. Rozejrzała się wokół i zobaczyła ich ubrania rozrzucone po całym pokoju. Na szczęście obok łóżka leżała koszulka skoczka, którą po chwili miała już na sobie. Sięgała jej parę centymetrów za tyłek, no ale lepsze to niż nic. – Musiałaś ją zakładać? – zapytał zrezygnowany, gdy kucnęła przed swoją walizką.
- Spokojnie, mistrzu, zaraz ją zdejmę – odparła, szukając jakichś wygodnych ubrań na podróż. Po chwili wstała i odwracając się, wpadła na chłopaka, który nagle pojawił się tuż za nią.
- Może potrzebujesz pomocy? – wymruczał cicho, wbijając palce w jej biodra. Uniosła głowę do góry i spojrzała mu w oczy.
- Właśnie miałam o nią prosić – odparła. Słoweniec tak się zdziwił, że puścił ją i odsunął się na krok. Zaśmiała się i poszła do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Ściągnęła koszulkę i położyła ją na kamiennym blacie obok umywalki. Po chwili ponownie poczuła dłonie Prevca w okolicy bioder. – Wystraszyłeś mnie – powiedziała, próbując uspokoić szybko bijące serce.
- Przepraszam, nie chciałem – szepnął i pocałował ją w policzek. Odwróciła się przodem do niego i przytuliła go, opierając policzek na obojczyku.
- Jeśli chcesz tam ze mną wejść, musisz to ściągnąć – powiedziała, zahaczając palcem o brzeg jego bokserek.
***
Kolejne dni były jedną wielką gonitwą i próbą dogadania wszystkich szczegółów ślubu. Tym razem na szczęście żaden pogrzeb nie pokrzyżował planów. W piątek wieczorem Peter przyjechał do Monachium. Wystarczyło, że stanął na progu jej mieszkania i już wiedziała, że coś się stało. Skoczek tłumaczył się męczącą podróżą. Może i miał rację, wszak spędził za kółkiem kilka godzin. Dała mu więc spokój. W sobotę rano miał nieco lepszy humor, ale i tak daleko było od jego nastroju na przykład z Planicy.
- Pojadę teraz do Sandry, ok? Możesz pojechać do domu Wellingera albo prosto do kościoła – powiedziała, stojąc na progu mieszkania z pokrowcem w dłoni. Pokiwał głową nawet na nią nie patrząc. Westchnęła i powiesiła sukienkę na klamce. – Pero, co się stało? – podeszła do niego i złapała za dłonie.
- Nic takiego.
- Przecież widzę – wciąż uparcie unikał jej wzroku. – Wiesz, że możesz mi zaufać? – położyła dłonie na jego policzkach i zmusiła, żeby na nią spojrzał. – Co się stało?
- Nic ważnego... jedź, bo się spóźnisz. – To akurat był dobry argument.
- Jak chcesz – burknęła i zabierając sukienkę wyszła, trzaskając drzwiami.
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...