Na trzęsących się nogach wchodziła na teren skoczni w Kranju. Była tutaj tylko raz, ponad rok temu, gdy Peter zaprosił ją na ich pierwszą „randkę". Na trybunach była garstka kibiców. Poprawiła na ramieniu torbę z laptopem i ruszyła w kierunku biura prasowego. Przy wejściu na teren niedostępny dla kibiców, zatrzymał ją ochroniarz.
- Nie może pani tutaj wejść – powiedział, patrząc na nią spod byka.
- Sorry, I don't understand – odparła, a jemu opadła szczęka.
- No wejście – powiedział głośno i wyraźnie.
- FIS. Press. Office. – użyła tego samego głosu i pomachała mu plakietką przed twarzą. Na próżno. – Press, TV, Radio? – dodała, a ten pokręcił głową. – Niepotrzebnie tracę czas. Proszę mnie wpuścić.
- Nie może pani tutaj wejść – powtórzył drugi raz to samo.
- Na miłość boską, albo mnie pan wpuści, albo to będzie ostatnia godzina pańskiej pracy... - zaczynała tracić cierpliwość.
- Spokojnie, Primoz, wpuść tę panią. Jest od Hofera, nie widzisz fisowskiego logo na koszulce? – odwróciła się i zobaczyła Bora Pavlovcica.
- Ja tam nie patrzę, w co one ubrane łażą – odparł w ogóle niezmieszany ochroniarz.
- Dzięki – powiedziała cicho do Słoweńca, gdy znaleźli się kilka metrów za bramką.
- Nie ma za co – odparł i uśmiechnął się przyjaźnie. – Jestem Bor – dodał, wyciągając rękę.
- Nina, miło mi – uścisnęła jego dłoń, a jego uśmiech stał się jeszcze większy.
- Nina? A więc to ty! – spojrzała na niego zdziwiona.
- Ja?
- Ty! Błagam, pogódźcie się z Peterem, mamy już wszyscy dość Miny... ta baba jest jakaś nienormalna...
- Przepraszam cię bardzo, ale mam naprawdę dużo do zrobienia – minęła go i poszła w kierunku dużego przeszklonego budynku. Wspomnienie o Słoweńcu sprawiło jej niemal fizyczny ból. Nie chciała, żeby Pavlovcic widział ją w takim stanie.
Treningi nie były jakieś wymagające, jeśli chodzi o obsługę medialną. Wydawało się jej, że bez problemu poradzi sobie z livem i snapem jednocześnie. Poczuła ukłucie w sercu, gdy na belce usiadł Peter. Nie spodziewała się, że będzie miał trzeci numer startowy. To było zdecydowanie za szybko, nie była na to przygotowana. Skoczył przyzwoicie, ale wynik nie był ważny. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak cholernie się za nim stęskniła. Spędzali razem praktycznie każdą chwilę, aż nagle musieli rozstać się z dnia na dzień. Im dłużej na niego patrzyła, tym bardziej żałowała tego, co się wydarzyło po ślubie Sandry. Miała szczęście, że to były zawody LPK i odbiór był zdecydowanie mniejszy, bowiem jej praca nie była najwyższych lotów. Po drugim skoku treningowym, Peter zdjął kask i zatrzymywał się przy fanach, uśmiechając się co chwila. To bardzo mocno wyprowadziło ją z równowagi.
W kwalifikacjach zajął szóste miejsce, a ona była gotowa podejść do niego. Nie była pewna tego, co chce mu powiedzieć, czy się godzić, czy robić awanturę. Musiała jednak go zobaczyć, przytulić, usłyszeć jego głos. Jeszcze ten pocałunek z Andreasem... wszystko się skomplikowało. Czuła się winna. Dopełniła wszystkich formalności na stronach FIS-u w związku z kwalifikacjami i drżącymi dłońmi spakowała Maca do torby. Poszła w kierunku wioski skoczków, przy słoweńskim domku zobaczyła poruszenie. Podeszła bliżej i jej oczom ukazał się Peter, który stał tyłem do niej. Poznałaby go wszędzie. Kilka kroków od niego stała jakaś blondynka, która po chwili podeszła i przytuliła Słoweńca. Gdy dziewczyna odwróciła się bokiem, zobaczyła widoczny ciążowy brzuch. Mina. Przytulająca Petera. Który nic sobie z tego nie robił. Co więcej, objął ją ramieniem. Dość, tego było za dużo, nawet jak dla niej...
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...