Kolejne dni były trudne do zniesienia. Poranne mdłości przemieniły się w całodzienne. Musiała chodzić bez stanika, bo nie mogła wytrzymać ucisku. To samo było z kręgosłupem. Po kilkunastu minutach na nogach czuła ból w krzyżu. Co chwilę biegała do toalety, miała wzdęcia, przez co jej brzuch wyglądał jak balon. W następną wolną sobotę postanowiła pojechać do Innsbrucka. Musiała zrobić coś, co pozwoliłoby jej zbliżyć się do odpowiedzi na pytanie kto jest ojcem jej dziecka, bo inaczej chybaby zwariowała. Miała do wyboru Gregora albo Andreasa. Wiedziała że Schlierenzauer jej nie wyśmieje, dlatego jej wybór padł na Innsbruck.
Z powodu częstych wizyt w toalecie podróż trochę się przedłużyła. Umówiła się z Gregorem w knajpce niedaleko skoczni. Gdy dotarła na miejsce, Austriak już tam był. Uśmiechnął się na jej widok i przytulił ją delikatnie.
- Cześć – szepnął jej do ucha, a ona poczuła dreszcze przebiegające jej wzdłuż kręgosłupa.
- Hej – odparła. Gregor odsunął jej krzesło, usiadła i czekała aż chłopak do niej dołączy.
- Coś się stało – bardziej powiedział niż spytał. – Inaczej nie fatygowałabyś się aż tutaj, mam rację? – dodał i uśmiechnął się zachęcająco. Wzięła zieloną herbatę, a Gregor czarną kawę. Nie odważyła się odezwać gdy kelner był obok. Odetchnęła głęboko i spojrzała na niego niepewnie.
- Zanim pomyślisz o mnie jak o ostatniej szmacie, odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Zaczynam się niepokoić – powiedział, a po jego minie poznała, że rzeczywiście tak jest.
- Chciałam żebyś wiedział, że bez względu na to co teraz powiem nic od ciebie nie chcę...
- Jesteś w ciąży? – przerwał jej w pół zdania. Zapowietrzyła się. Nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, więc kiwnęła głową. Gregor uśmiechnął się delikatnie. – I pewnie chciałaś spytać czy miałem wtedy gumkę? Miałem. Zawsze mam – odpowiedział, a ona poczuła łzy pod powiekami. – Widzę że nie takiej odpowiedzi się spodziewałaś...
- To nie tak, po prostu... nie wyobrażam sobie mieć z nim dziecko.
- Mówisz to takim tonem, że sądzę, że nie mówisz o Prevcu, prawda? – prychnęła cicho. – Nie musisz mi mówić czyje jest – złapał ją za dłoń, którą położyła na stole. – Gdyby okazał się chujem, zawsze możesz na mnie liczyć – pokiwała głową.
- Dziękuję...
***
Następnego dnia wróciła do Monachium, gdyż Gregor nie pozwolił jej prowadzić w takim stanie. Prosto z podróży pojechała do Sandry. Nie dlatego, żeby się jej wyżalić, bowiem nie przyznała się ciotce do ciąży. Gdy była już prawie pod domem Wellingerów, zobaczyła odjeżdżające stamtąd czarne Audi. Spojrzała na rejestrację, skądś ją znała. Zatrzymała auto na podjeździe i wtedy ją olśniło. Martin Schmitt! Ale co on robiłby u nich? Po kilku sekundach wysiadła z samochodu i poszła w kierunku domu. Jakież było jej zdziwienie, gdy drzwi otworzył jej Andreas. Rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Wpatrywali się w siebie przez kilka długich sekund.
- Cześć – powiedziała, wchodząc do środka. – Co sły...
- Daruj sobie – warknął Wellinger i wyszedł, trzaskając drzwiami. Przełknęła ślinę i zdjęła kurtkę oraz buty. Sandra była w salonie, Simi bawił się na podłodze, a ona karmiła Davida.
- Nie przejmuj się nim, od rana ma okres – powiedziała blondynka, zauważając u siostrzenicy zły humor.
- Co tu robił Martin Schmitt? – zmieniła temat. Sandra zmieszała się.
- Przywiózł jakieś papiery – odparła, odwracając wzrok. – Wszystko ok? Dobrze się czujesz? – teraz to ciotka zmieniła temat.
- Tak, wszystko w porządku – Sandra pokiwała głową.
- Gabri też tak mówiła, gdy była z tobą w ciąży...
- Gabri? – zapytała, nie zwracając uwagi na aluzję o ciąży.
- Anne Marie, oczywiście. Przepraszam, nie spałam całą noc – usiadła obok Simiego, który bawił się fioletową krową. Spojrzała na maskotkę i poczuła łzy pod powiekami. Przypomniała sobie odrazę na twarzy Andreasa.
I oni mają mieć razem dziecko?
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...