Kolejne dni były wręcz nie do wytrzymania. Dawno nie czuła się tak rozchwiana. Najgorsze było to, że nie mogła przestać o Nim myśleć. Po raz kolejny zawrócił jej w głowie. Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne? Co takiego zrobiła źle w swoim życiu, że cały czas musi za to płacić? Mało już nacierpiała się w życiu?
Święta wcale nie były lepsze. Oczywiście spędziła je w Monachium u rodziców Martina. Przez trzy dni musiała uśmiechać się sztucznie i udawać, że wszystko jej smakuje. Dawno nie była tak zdołowana. Nienajlepszego położenia nie ułatwiała jej sytuacja z Peterem. Niespodziewanie odezwała się do niej Anja Tepes, życząc wesołych świąt. Zrelacjonowała (mimo że bardzo dosadnie odmawiała) wszystko co działo się u najstarszego z Prevców. Niby nie było to nic nadzwyczajnego, wykazywał po prostu stan przeddepresyjny (miała wrażenie, że tylko ona to widzi. Czy w Słowenii nie było dobrych psychologów? Jeszcze chwila i chłopak totalnie się rozsypie). Z powodu złego samopoczucia skoczka było jej jeszcze gorzej.
Odetchnęła z ulgą, gdy wróciła razem z Sandrą i Simonem do ich domu. Martin musiał jeszcze coś załatwić. Niedługo potem dowiedziała się co, gdy wszedł do domu razem z Walterem Hoferem. Zdziwiła się widząc Waltaha w tym domu, ale złe samopoczucie skutecznie zagłuszało pozostałe emocje.
- Dzień dobry, Nina. Wesołej końcówki świąt - powiedział wyciągając do niej rękę.
- Dziękuję i nawzajem - odparła, ściskając ją. - Pójdę do Simiego - powiedziała do Sandry i odwróciła się w kierunku schodów.
- Nina, zostań proszę. Właściwie to przyjechałem do ciebie. Mam dla ciebie propozycję. - Spojrzała zdziwiona na Martina, ale nic nie mogła odczytać z jego twarzy. Usiadła obok Hofera na kanapie. - Jak już pewnie wiesz, Martin pracuje w biurze prasowym FIS-u. - Odchrząknął. - Świat idzie naprzód i coraz większą wagę przywiązuje się do social mediów. Martin mówił, że masz je wszystkie w małym palcu. Chciałem więc zaproponować ci dołączenie do naszej "drużyny". Najlepiej od Turnieju Czterech Skoczni.
- Ja...hm... nie spodziewałam się. - Odpowiedziała szczerze. Jeszcze dwa tygodnie temu skakałaby ze szczęścia, ale teraz? Widywać Petera prawie codziennie? To chyba niezbyt dobry pomysł. - Mam studia, a...
- Spokojnie. Załatwiłoby się Indywidualny Tryb Studiów. Zaliczałabyś po prostu materiał, powiedzmy raz na miesiąc - powiedział Martin, puszczaąc jej oczko. Zgromiła go wzrokiem.
- Nie sądzę, że to dobry pomysł. Nie jestem w zbyt dobrej kondycji psychicznej...
- Ja też w Oberstdorfie wracam do pracy. Chcesz siedzieć tutaj sama? Nina, przecież kochasz skoki. - Wtrąciła Sandra. Dlaczego wcześniej nie wspomniała, że wraca do pracy? Przed ciążą była jednym z fizjoterapeutów niemieckiej kadry. - Poza tym, tam zawsze jest pełno ludzi...
- I pełno roboty... - przerwał jej Martin.
- ... Nie będziesz miała czasu na dołowanie się - usiadła obok niej. - Nina, widzimy przecież, że nie jest dobrze. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś się stało, a ja nie zrobiłabym wszystkiego co w mojej mocy by temu zapobiec - powiedziała już ciszej.
- Czyli zdecydowaliście już za mnie? - Milczeli. - Pięknie. - Wstała i podeszła do okna. - Szkoda tylko, że dowiaduję się ostatnia.
- Czyli zgadzasz się? - chciał upewnić się Hofer.
- A mam wyjście? Ta dwójka podjęła już decyzję - skinęła głową w kierunku Wellingerów.
- To dobrze. Umowę podpiszemy już w samym Oberstdorfie. Na razie do końca sezonu, ale mam nadzieję, że ci się spodoba. Będziesz w sumie najważniejszą osobą w całym biurze, bo to od ciebie będzie zależało czy skoki będą się popularyzować przez społecznościówki. Martin, zostawiam środki na narzędzia do pracy. Jeszcze raz wesołych świąt i do zobaczenia w Oberstdorfie.
YOU ARE READING
The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)
FanfictionŻycie potrafi spłatać figla. Ona wie coś o tym. Czasami nawet wie aż za dobrze. Gdyby wziąć sobie do serca sentencję: Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, byłaby już twarda jak diament. Niestety, nie jest. Los nie oszczędzał jej ani jej najb...