Kolorowe łańcuchy, mieniące się w świetle bombki, barwne lampki owijające każdą możliwą rzecz i oczywiście ciemnozielone choinki - które tak naprawdę były sztuczne - opanowały całe miasto, kraj, kontynent, a nawet i świat. Było to równoznaczne z jednym - święta Bożego Narodzenia pojawić się miały na dniach. Kiedyś to wszystko powodowało u Raven mdłości i chęci zniknięcia. Nigdy nie była wielką fanką świąt, jej zdaniem one straciły swoją magię w momencie, gdy zrozumiała jak bardzo sztuczne to wszystko jest. Udawanie miłych dla innych ludzi, spotykanie się z rodziną, z którą normalnie nie utrzymuje się kontaktu. W przyszłości pragnęła, aby jej dzieci nie miały takiego samego zdania co ona na ten temat. Pragnęła stworzyć dla nich idealny dom i rodzinę, dać im ciepło i miłość.
Ale w świętach nie chodziło tylko o spędzenie miło czasu z najbliższymi.
Każdy wydawał setki dolarów, aby uszczęśliwić każdego, kto się dla nich liczył.
Więc dziewczyna wraz z Aaronem biegała po całej galerii wte i wewte, szukając prezentów od ich dwójki, mamy i przyjaciół. Mieli już praktycznie wszystko, dla każdego ze swoich bliskich kupili prezent, jednak dla Raven było coś ważniejszego.
Znalezienie idealnego prezentu dla Luke'a. Mimo, że oboje zakupili już coś dla niego, ona pragnęła podarować mu coś od siebie. Coś, co miałoby jakikolwiek związek sentymentalny dla chłopaka.Była coraz bardziej zdenerwowana. Godziny zamknięcia się sklepów nadchodziły, a ona nadal była z pustymi rękoma. Serce biło jej szybciej z każdym kolejnym sklepem, który obchodziła. Nic. Zero. Pustki. Aaron już dawno wrócił do domu, aby zapakować prezenty, a ona jak ostatnia idiotka siedziała na ławce przed zamkniętą galerią, czekając na sama do końca nie wie co. Może na zbawienie, a może na spadający z nieba prezent, który by jej i mu odpowiadał. Po prostu siedziała, myśląc o wszystkim. O mamie, swoim udawanym związku z Connorem, o kocie, który pewnie już dawno śpi u niej na łóżku, ale przede wszystkim o Luke'u i całej ich znajomości. Każda pojedyncza chwila spędzona w jego towarzystwie przelatywała przez jej umysł z prędkością światła. Wracała do tamtych chwil z uśmiechem na ustach. Myślała o Melissie, która po raz kolejny opuściła miasto z nieznanych jej powodów, o jej pierwszym pocałunku z chłopakiem, ich pierwszej rozmowie i kłótni. O jego zimnym kolczyku, głębokich, niebieskich oczach i dołeczkach, w których była bezgranicznie zauroczona. Myślała o jego dłoni, która idealnie wpasowywała się w jej.
I wtedy ją olśniło.
Wiedziała już, co może mu kupić.* * *
Cała dziesiątka siedziała w domu u Ashley. Jej rodzice wyjechali już do dziadków, a ona sama miała dojechać do nich później. Jej dom był wolny, jedynie oni niszczyli tę nieskazitelną ciszę, która panowała przed ich pojawieniem się. Stos prezentów leżał pod dużą choinką, a Calum, który był przebrany w strój Mikołaja rozdawał po kolei każdemu z nich podarunki.
- A ten oto prezent jest dla mojego ukochanego pieseczka! - cmoknął głośno, podchodząc do Michaela - no skarbeńku, nim otrzymasz prezent to raczej należałyby się jakieś podziękowania dla Mikołaja, co? - popukał palcem w swój policzek, na co każdy roześmiał się głośno. Michael podniósł się, zbliżając swoją twarz do niego i gdy każdy już myślał, że naprawdę pocałuje Hooda w policzek, ten oblizał jego twarz, z dołu do góry.
Wszystko było idealnie. Zapachowe świeczki paliły się nad kominkiem, białe lampki na choince cudownie połyskiwały, wszyscy żartowali, rozmawiali i zacieśniali ze sobą i tak bliskie już więzy. Nikt nie przejmował się tym co będzie jutro, każdy relaksował się w gronie przyjaciół, żyjąc świętami. Żadne słowo nie ginęło w powietrzu, każdy był zrozumiany, każdy mógł powiedzieć co tylko chciał i otrzymałby wsparcie. Bo tym jest przyjaźń - nie musisz kogoś znać wieczność. Przyjaźń jest wtedy, gdy ktoś był przy tobie w trudnych chwilach.
A jej przyjacielem był Luke.
Zawsze ją wspierał, był przy niej, pomagał, pocieszał, troszczył się.
Luke, który był jednocześnie jej idolem, w którym była po uszy zakochana.
Nigdy nie sądziła, że byłaby w stanie go spotkać.
Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek z nim porozmawia.
A tym bardziej nigdy nie sądziła, że będzie teraz siedzieć obok niego, trzymając go mocno za dłoń.Gdy tylko opuścili dom dziewczyny, Luke zdeklarował się, że odwiezie dwójkę rodzeństwa. Aaron nie chcąc przeszkadzać niedoszłej parze, ulotnił się, pozostawiając ich samych przed drzwiami jej domu.
- Mam coś dla Ciebie - zaczął, zagryzając wargę w sposób, od którego miękły jej kolana. Mimowolnie się uśmiechnęła. Nic nie mogła poradzić na to, że był taki uroczy.
- Ja dla Ciebie też, Luke.
- Oh okej, kto pierwszy? - uśmiech pojawił się na jego buzi, gdy oboje trzymali w swoich dłoniach małe pudełka, podobnej wielkości.
- Może jednocześnie? Na trzy. - sekundy później w jej dłoniach znalazła się srebrna bransoletka na grubym łańcuszku, z również srebrną zawieszką gitary. Nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy zobaczyła co chłopak jej kupił. Luke również wyglądał na rozbawionego, mając w dłoni dokładnie to samo. - Ale się dobraliśmy. - zachichotała, próbując zapiąć prezent na swoim lewym nadgarstku. Blondyn widząc jej trud, pomógł jej, aby ona następnie mogła zrobić to samo z nim. Jego bransoletka miała taką samą zawieszkę, jednak była na grubym sznurku. Wiedziała doskonale, że Luke był fanem bransoletek, ponieważ zawsze nosił ich masę na swoich nadgarstkach, co róż dokupując kolejne. Miała więc nadzieję, że jej prezent niepozostanie w pudełku, tylko, że chłopak będzie go nosił tak, jak miała to zamiar robić ona.
Nie odzywali się, stali, wpatrując się w swoje oczy. Kolejny raz ich spojrzenia zaczęły tonąć w sobie wzajemnie, a oddechy zmieszały się ze sobą, gdy twarz blondyna zbliżyła się do jej. Przyparł ją do drzwi, kładąc dłoń obok jej głowy na płaskiej powłoce. Połączył ich usta w kolejnym, pełnym uczuć pocałunku. Ich wargi przylegały do siebie w idealny sposób, języki zawsze odnajdywały odpowiednią drogę do siebie nawzajem. Po raz pierwszy robili to tak długo. Mijały kolejne minuty, a oni nie odrywali się od siebie ani na sekundę. Nie zwalniali tempa, ani też go nie zwiększali. Napawali się sobą wzajemnie i nie obchodziło ich to, że zapewne ktoś już zrobił im zdjęcie. Liczyła się tylko ta chwila, ich usta i oni sami. Cały świat wokół nich nie miał znaczenia.
- Wesołych Świąt, kochanie.
#
o mój boże pisałam ten rozdział ponad 2,5 godziny. Jak ja się dla was poświęcam, ah, gdzie powinnam właśnie kuć do testów, ale szczerze to wolę pisać rozdział na to badziewne fanfiction
Czy to dziwne, że mam już ponad 300 słów napisanych w epilogu, gdzie ja jeszcze nie mam zamiaru długo kończyć tego ff? omg
strasznie mi pasuje tutaj wrapped around your finger, więc dodaje, idk może to dlatego, że cały dzień to słucham??? zapewne tak.
qotd: ulubiony pisarz na wattpadzie & ulubiony autor książek?
CZYTASZ
internet friends ✉️ hemmings /przerwane
FanfictionKto by pomyślał, że fan i idol mogą być w tak bliskiej relacji, o krok od miłości i to wszystko dzięki tumblrowi. x x x ⓒ naiwnosc 082015 rekord - czwarte miejsce w kategorii "fanfiction"