*kolejne spotkanie GW,następny dzień*
-Ostatnio jak słyszeliście,nasiliły się ataki,a z Azkabanu uciekło kilkunastu groźnych śmierciożerców.-rzekł Harry.-Między innymi Bellatrix Lestrange.-dodał. Razem z Neville'm popatrzyliśmy na siebie. -Dementorzy,jak mówiona,także opuścili Azkaban.
-Dlatego,proszę abyście uważali. Dziś przećwiczymy zaklęcie Patronusa.
Patrzcie. Expecto Patronum.-rzekł a z jego różdżki wygobyła się niebieska mgiełka, która zaraz przybrała postań jelenia.
Wszyscy patrzyli na Harry'ego z lekką zazdrością.
-Teraz wy. Przypomnijcie sobie jakieś najbardziej szczęśliwe wspomnienie. Niech was całe wypełni i wypowiedzcie zaklęcie.
Wszyscy zaczęli ćwiczyć a ja pomyślałam co było w moim życiu najbardziej takie idealne.
-I jak,skarbie?-spytał Harry,łapiąc jedną dłonią moją talię.
-Myślę jakie mam szczęśliwe wspomnienie.
-Może ci pomogę?-spytał patrząc znacząco.
-Ale jak?
-Po prostu.-rzekł i namiętnie mnie pocałował. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Ble.-bąknął George.
-Zaraz puszcze pawia jak nie skończycie.-rzekł Fred.
-A może znajdźcie sobie kogoś,co?-mruknął Harry. Bliźnicy się zaśmiali i odeszli.
-Dawaj,kochanie.-ujął moje ramię,będąc za mną.-Pomyśl o nas np. I zaklęcie.
-Ech.-westchnęłam i pomyślałam.-Expecto Patronum.-powiedziałam a z mojej różdżki wydobył się smok.-Wow.
Harry pocałował mój polik i szepnął:"Tak trzymaj." Odszedł by pomóc Colinowi a ja przyglądałam się dalwj cudnemu zwierzątku.
Gdy kończąc,stanęłam obok Harry'ego, po sali rozniósł się lekki hałas. Wszystko ucichło. Nagle zrobił się on głośniejszy i silny a potem tak bardzo silny że wszystkie lustra w Pokoju Życzeń pękły. Harry objął mnie za co byłam mu wdzięczna bo się przestraszyłam.
Zauważyliśmy małą dziurę na przeciw nas. Podeszłam a tam ujrzałam Umbridge,Filcha i Brygadę,no oprócz Malfoya.
-Szybciutko to załatwimy.-rzekła a ja odsunęłam się 2 kroki do tyłu i napotkałam Harry'ego.-Bombarda Maxima.-rzekłam i nagle ściaga wybuchła. Harry uchronił mnie przed odłamkami. Po chwili otrzebaliśmy się a ja zauważyłam Malfoya,trzymającego Cho za szatę. To ona nas zdradziła.
-Brać ich.-warknęła a Brygada szybko wzięła nas.
Mnie oczywiście do gabinetu Umbridge trzymał Malfoy,no bo którzby inny. Hermionę,Crabbe za co szczerze zrobiło mi się jej żal,Rona,Goyle,Ginny,Nott,Lunę i Neville'a,Filch a Harry'ego,Umbridge.
Doszliśmy do jej gabinetu a ona usadowiła Harry'ego na krześle,przed tym pozbawiając go różdżki.
-Różdżka.-mruknął Draco,który nie wyglądał na zadowolonego. Oddałam mu ją niechętnie.
-Jak mogliście?!-krzyknęła Umbridge.-Chcę by było jak najlepiej. A wy? Wiecie ile złamaliście zasad? Potter idziemy do dyrektora. Panna Chang też. A wy.-wskazała na Brygadę.-Pilnować ich. Musimy pogadać,Potter.-pociągnęła Harry'ego za drzwi.
Nie wiem ile minęło ale siedzieliśmy w ciszy. Pare razy próbowałam wyciągnął moją różdżkę albo Malfoya ale nic.
Nagle Umbridge weszła z hukiem do gabinetu z Harry'm i Snape'm.
-Jak to nie ma Veritaserum?!-krzyknęła Dolores na Severusa.
-Zużyła pani cały zapas. A ostatnie krople na pannę,Chang.-wtedy popatrzyłam się na Cho,która posłała mi przepraszający wzrok.
Byłam zła na samą siebie bo a myślach wkurzyłam się na nią że nas wydała ale..przecież to nie jej wina.
-A jeśli ma pani inne sposoby,jak tortury,to ja chętnie bym popatrzył jak testuje to pani na Potterze. No ale niestety nie mogę.-rzucił chłodno.
Co za świnia.-pomyślałam.
-Trzyma łapę tam gdzie jest to ukryte.-rzekł Harry.
-Łapę?-zdziwiła się Umbridge.-Wiesz o co chodzi Snape?
-Niestety.-rzucił.
Snape wyszedł a Draco się cicho zaśmiał do mojego ucha,za co oberwał w brzuch. Dolores zaczęła dyskutować.
Nagle spojrzałam na kieszeń Draco i wreszcie była okazja by wziąć moją różdżkę. Dosięgnęłam jej a potem szybko schowałam do tylnej kieszeni jeansów. Nikt się nie zorientował i o to chodziło.
Nagle usłyszałam jak Umbridge mówi coś o Cruciatusie. Ona chce go użyć na Harry'm!
-Nie,Harry!-krzyknęła Hermiona.-Powiedz powiedz!
-Co? Co ma powiedzieć?-spytała Umbridge tak samo zdezorientowana jak Harry.
-Powiedz Harry,gdzie jest tajna broń Dumbledore'a.-rzekła Hermiona patrząc potem na mnie. Bez głośnie,poruszając tylko wargami,wypowiedziała imię,brata Hagrida.
Zdziwiłam no bo..przecież to nie jest jego tajna broń. Najwyraźniej chcą się stąd zwinąć i pomóc Syriuszowi. Kiwnęłam głową.
-Oboje idziecie ze mną. Chcę zobaczyć tą tajną broń.-rzekła Umbridge,ciągnąc Harry'ego i Hermionę.-Wrócimy tu.-rzuciła na odchodne i wyszła z nimi.