*Tydzień później*
Biegłam przez korytarz. Zaspałam na 1 zajęcia ze Slughornem. Weszłam do sali spóźniona 5 minut.
-Dzień Dobry,profesorze.-wydyszałam.
-Dzień Dobry,panno..?
-Dark.-rzekłam stając obok Hermiony. Zauważyłam Dracona stojącego może metr ode mnie.
-Dark? Victoria?
-Tak,profesorze.
-Słyszałem wiele pochwał na twój temat od Severusa.
-To...miłe?
-To mało powiedziane. Jesteś Gryfonką a on nie ma do was jakiegokolwiek szacunku. Nie rozumiem go.-zaśmiał się.
-Przepraszam ale zapomniałam książki.-rzekłam.
-Znajdź jakiś w szafce.-rzekł a ja wyjęłam ze stojącej obok szafki zniszczony podręcznik. No trudno.
-Dobrze. Wracając.-zaczął.-Mamy tu kilka eliksirów. Ktoś wie jakie?
-Niech nas pan oświeci.-mruknął Draco.
-Ja wiem.-podniosłam dłoń.
-Proszę.
Podeszłam bliżej. Wtedy weszli Ron i Harry i szybko zajeli wolne miejsce.
-Pierwszy to...eliksir spokoju...drugi to...eliksir na porost włosów...a trzeci to...amortencja.
-Co czujesz?-spytał profesor.
-Emm..stal..sierść i..kwiaty..chyba róże.
-To powiedz mi tylko co to jest Amortencja.
-Inaczej nazywany Eliksirem miłosnym. Daje uczucie silnego zakochania. Ale to nie jest prawdziwe uczucie.
-Brawo. 20 pkt dla Gryffindoru,panno Dark.
Kiwnęłam głową i wróciłam na miejsce.
-To.-wziął fiolkę.-Jest Felix Felicis. Ale częściej używa się określenia Płynne Szczęście. Będzie to nagroda dla tego,który w godzinę przygotuje mi w miarę zdatny Eliksir Żywej Śmierci. Zajmijcie jedno stanowisko i otwórzcie podręcznik na 27 stronie. Tam macie wskazówki.
Ruszyłam do stolika i zajełam się przygotowaniem.
-Mogę?-usłyszałam nad uchem.
-Proszę.-mruknęłam nawet nie wiedząc kto to. Widziałam po szacie że był to Gryfon. Ciemna karnacja. Bodajże Dean Thomas?
Otworzyłam na stronie 27. Prychnęłam widząc że była pobaźgrana jak reszta.
-13 ziaren..-wyszeptałam.
Nagle mnie olśniło. Te baźgroły to jakby wskazówki lub nowy poprawiony przepis.
Zrobiłam ten eliksir tak jak kazały wskazówki. Zamknęłam książkę i szybko schowałam ją do mojej torby. Musiałam sprawdzić co ma w środku.
-Skończyłam profesorze.-rzekłam do Slughorna. Ten wziął listek i wrzucił do kociołka.
-Na brodę Merlina!-podniósł głos,zwracając przy tym uwagę wszystkich.-Pierwszorzędny eliksir! Wiesz że tylko jednej osobie udało się go zrobić tak idealnie jak tobie?
-Wow.
-Proszę.-podał mi fiolkę.-Felix Felicis łąduje w twoich dłoniach. Wykorzystaj go mądrze.
*Dormitorium,następny dzień*
Hermiona co dopiero poszła do biblioteki,a ja siedziałam na parapecie patrząc,w okno,jak zmienia się pogoda.
W dłoniach miałam podręcznik,który zwinęłam wczoraj Slughornowi.
-Własność Księcia Półkrwi.-przeczytałam z początku.
Przeszłam na następną stronę i kolejną.
Wszystkie przepisy były poprawione. Na kartkach znajdowała się,jak się domyśliłam,nowe,wymyślone przez właściciela podręcznika,zaklęcia.
-Sectumsemrpa na wrogów.-przeczytałam.
Sectumsempra...coś mi to mówi.
Z zamyśleń wyrywa mnie sowa,stukająca w okno. Otworzyłam je,poczęstowałam sowę ciasteczkiem,a ona oddała mi list. Odleciała a ja zamknęłam okno.
"Spotkajmy się o 15 w sowiarni.
D.M xx"
Spojrzałam na zegar. Była 14.50.
Zaklełam pod nosem i czym prędzej ubrałam trampki i pokierowałam się do sowiarni.