*Następnego Dnia*
Nie mogłam spać całą noc. Myślałam nad sytuacją Draco. Wiem że jest wredny,dokucza innym,nazywa mugolaków szlamami,ale...gdyby miał zabić..nie zrobiłby tego. Nie wyobrażam sobie tego.
Zrezygnowana wyszłam z łóżka o 5 rano. Ubrałam się i teleportowałam na Wieżę Astronomiczną. Niestety nie byłam sama.
Draco odwrócił się a ja stanęłam obok niego.
-Skoczysz ze mną?-wypalił,nagle.
-Przestań. Nie chcę byś skakał..
Uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił.
Nagle chłopak złapał się za serce.
-Draco? Co ci jest?-zaniepokoiłam się.-Bolą Cię rany?
-Boli mnie coś innego.
-Co?
-Serce. Bo nie odwzajemniasz moich uczuć.
westchnęłam cicho. *Romantyk.-pomyślałam*
-Jesteś pewny?
Popatrzyliśmy na siebie.
-Nie możesz mnie kochać. Jestem potworem.
-Och,zamknij się.-mruknęłam i przyciągnęłam go do siebie.
Pocałowałam go. On najpierw zdezorientowany,potem odwzajemił pocałunek. Pogłębił go. Jego ręce opadły na moją talię a moje ręce były na jego karku. Całowaliśmy się do braku powietrza w płucach.
-Kochałam bym cię nawet jakbyś był najgorszy na świecie.
-Uwielbiam cię,pragnę i kocham.
Uśmiechnęłam się a on znów połączył nasze usta w pocałunku.
*2 dni później*
Umówiłam się z Draco na spotkanie w Pokoju Życzeń. Cieszyłam się bardzo.
Weszłam do pokoju i skierowałam się na wielką kanapę na środku pokoju.
Usiadłam i pomyślałam. Chciałam by było tu czysto i tak jak było na spotkaniach Gwardii. Kiedy byłam z Harry'm...
Zamknęłam oczy i po chwili otworzyłam.
Było czysto i idealnie. Została tylko kanapa. Z daleka zobaczyłam tylko dziurę,którą zrobiła Umbridge. Wszystko mi się przypomniało. Umbridge,Gwardia,Departament i Śmierć Syriusza. Może gdybym zatrzymała się wtedy z Bellatrix,Syriusz by żył.
Poczułam jak łzy poleciały mi po policzkach. Poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się. To był Syriusz..
-Czemu płaczesz?-spytał.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Byłam zdezorientowana.
-Dlaczego..tu jesteś,Syriuszu?-spytałam cicho.
-Bo usłyszałem jak obwiniasz się za moją śmierć.
-Bo to moja wina...
-I dlatego płaczesz?
Kiwnęłam głową.
-Ty wierzyłaś że jestem dobrym człowiekiem,nawet gdy byłem w Azkabanie.
-Bo byłeś nie winny.
-Właśnie. I ty też jesteś nie winna. Nie powinnaś się obwiniać za moją śmierć. To Bellatrix mnie zabiła nie ty.
-Powinieneś teraz spotkać się z Harry'm. Tęskni za tobą.
-Powiedz mu że...zawsze będę obok. Tak jak obok ciebie.
Po wypowiedzeniu tych słów,zniknął. Dalej patrzyłam w miejsce gdzie zniknął.-Victoria?-usłyszałam głos Draco i się odwróciłam. Był przedemną.-Płakałaś?-spytał,gładząc mój policzek.
-Nie..tylko coś wpadło mi do oka.-rzekłam,uśmiechając się. Widziałam po jego minie że mi nie uwierzył.
Wstałam z kanapy a on złapał moje dłonie i przyciągnął do siebie. Uśmiechnął się i namiętnie pocałował.
-Nie wydałaś mnie...mimo że mogłaś.
-Nie mogłabym tego zrobić.
-Cieszę się że Cię mam.
Pogładził moje włosy.
***
-Jak się czujesz?-spytałam,gdy siedzieliśmy,na kanapie,przy kominku w Pokoju Życzeń.-No wiesz...z tym wszystkim.
-Mam ochotę się zabić. Po prostu. Ale jest jeden powód dlaczego tego jeszcze nie zrobiłem.
-Jaki?
-Cała ty. Myśl że gdybym popełnił ten błąd a ty zostałabyś sama..rozdziera mnie od środka.
-Draco..-wtuliłam się w niego,mocniej.
-Obiecuję że będę cię chronił,skarbie. Nikt Cię nie skrzywdzi. Nikt,rozumiesz?
Zrobię co mojej mocy. Nie opuszczę Cię. Nawet jakbym nie dawał znaku życia,będziesz dla mnie najważniejsza. Zawsze i wszędzie.
-Dziękuję.-szepnęłam.
-Kocham Cię.-wyszeptał.-Uświdomiłem sobie to gdy leżałem zakrwawiony w łazience. Wiedziałem że muszę o ciebie zawalczyć. Kocham Cię.
-Ja też cię kocham.-wyszeptałam.
Znów chcieliśmy się pocałować ale Draco syknął i złapał się za lewę przed ramię.
-To tylko znak.-wyszeptał.
-Pokaż.-zarządałam.
-Nie brzydzisz się?-spytał cicho.
-Oczywiście że nie.
-Bo widziałem reakcję Notta na to i..
-Ale Theo cię nie kocha. A ja tak.
Widać było że tymi słowami dodałam mu otuchy. Podwiną rękaw marynarki i koszuli. Znak miał zawinięty w bandaż,który powoli odwinęłam.
Miejsce wokoło znaku było podczerwienione.
-To już za niedługo.-wyszeptał.-Nie..ja nie chcę.-wyszeptał i widać było jak zaraz wydobywa się szloch z jego ust. Przytuliłam go do siebie.-Nie,nie.
-Cśś..skarbie.-wyszeptałam.-Jestem tu. Jestem przy tobie.
Po sali wydobywał się szloch chłopaka.
*Tydzień Później*
Siedziałam z Hermioną i Ronem w Wielkiej Sali na kolacji. Był dziś bardzo ponury dzień a nieszczęście wisiało w powietrzu.
-Gdzie Harry?-spytałam,poprawiając włosy.
-U Dumbledore'a.-mruknął Ron.
-Nie wiem jak wy ale idę na dziedziniec.
Hermiona kiwnęła głową a ja wstałam i poszłam na dziedziniec. Stałam tak i patrzyłam się na niebo. Gdy usłyszałam grzmot schowałam się i na kogoś wpadłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Draco.
Przytulił się do mnie a ja go objełam.
-To już dziś..mam rację?
-Tak...ale ja nie dam rady.-wyszeptał i odsunął się ale dalej trzymał mnie w talii.
-Współczuje Ci. Na prawdę,Draco.
Poczułam jak ogarnia mnie smutek.
Nagle wielki zegar wybił 20.
-Czas goni.-rzekł cicho.
Poczułam że go stracę.
Rozpłakałam się tak po prostu.
-Nie odchodź. Nie poradzę sobie bez ciebie.-wyszeptałam pomiędzy łzami.
-Jesteś silna.-ujął moją twarz.-Wrócę do ciebie. Ale błagam..nie wracaj na następny rok do Hogwartu.
-Wojna...prawda?
Blondyn kiwnął głową.
-Będę pisał. Jeśli będziesz chciała odpisać daj list Zabini'emu lub Nott'owi.
-Dobrze.-pokiwałam głową.
Wtedy chłopak sięgnął po coś do kieszeni. Wyciągnął naszyjnik. Całe serce.
-Wiem że urodziny masz 1 czerwca. Ale proszę.-podał mi naszyjnik.-Na twoje urodziny..
-Nic nie rób. Ten naszyjnik jest piękny.
-Otwórz.-rzekł.
Otworzyłam go a w środku znajdowało się jego zdjęcie.
-Ja mam twoje.-wyciągnął swój naszyjnik zza koszuli.
Otworzył go i rzeczywiście. Było tam moje zdjęcie.
-Skąd je masz? To zdjęcie zrobiła mi Hermiona we święta.
-Dała mi je. O dziwo tak po prostu.
Uśmiechnęłam się i wytarłam łzy.
-Daj zapnę.-rzekł.
Zapjął go na mojej szyji.
Zamilkliśmy na jakąś minutę.
-Musisz już iść,Draco.-wyszeptałam.
-Nie chcę. Chcę być przy tobie.
-Będziesz. Gdy to wszystko się skończy.
Pocałował mnie a ja poczułam jakby czas się zatrzymał. W końcu przerwał pocałunek. Niestety.
-Kocham Cię,Victoria.
-Kocham Cię,Draco.
Ostatni raz musnęłam jego usta i ostatni raz go przytuliłam. Odprowadziłam go wzrokiem,szłysząc ja pociąga nosem,co znaczyło że płacze teraz jak i ja.
Usiadłam na kamiennej ławce,daleko od dziedzinca i zatraciłam się we wspomnieniach. Minęło może jakieś 15 minut,gdy zobaczyłam jak grupa osób idzie w stronę dziedzińca. Poszłam z nimi. Nagle staneli. Nie mogłam zobaczyć czemu,więc się przecisnęłam i to co ujrzałam totalnie mnie zszokowało.
Ciało Dumbedore'a leżało na zimnej kamiennej posadce ale nie wyglądało to jakby umarł. Wyglądał jakby spał a do tego..on się uśmiechał. Uklękłam przy nim. Ogarnął mnie żal.
-Jeżeli zrobił to Draco..przepraszam.-wyszeptałam cicho. Nikt tego nie usłyszał bo słychać było jedynie szloch.
Po moich policzkach popłynęły łzy na myśl że tak wspaniały człowiek umarł w tak okrutny sposób. Spojrzałam w niebo. Koło Wieży Astronomicznej znalazł się Mroczny Znak,by wiedzieć że martwego czarodzieja zabił zwolennik Voldemorta.
Odwróciłam się słysząc szmery. Harry przeciskał się by zrobić to samo co ja..uklęknąć przed ciałem dyrektora.
Chłopak był zalany łzami więc nie czekając przytuliłam go. Wyciągnęłam różdżkę i uniosłam ją w górę. Harry po chwili zrobił to samo jak i cały tłum. Z różdżek wydobyła się mała biała mgięłka. Poleciała do góry aby razem z resztą sprawić by Mroczny Znak zniknął.