*Tydzień później*
Draco nadal się nie obudził. Martwię się o niego. Cały czas trzymam jego dłoń. Jego skóra była gładka jak jedwab.
-Draco.-wyszeptałam.-Obudź się,błagam. Śpisz już tydzień. Wszystko budzi się do życia..ty też powinieneś. Otwórz oczy...twoje piękne szare oczy..-łza poleciała po moim policzku. Szybko ją wytarłam.-Ja płacze,wiesz? Heh. Pewnie byś się dziwił.
Nagle zegar wybił kolejną pełną godzinę.
Była 22.
-Panienko Dark.-rzekła Pomfrey.-Powinna pani już być w łóżku.
-Dobrze już idę.-wymamrotałam. Wstałam i całując czoło Draco wyszeptałam:"Przyjdę jutro."
Teleportowałam się do salonu,gdzie nie było żywej duszy. Następnie weszłam pocichutku do pokoju mojego i Hermiony. Starałam się jak mogłam aby się nie obudziła.
-Victoria?-spytała Hermiona,unosząc głowę z poduszki.
-Śpij.-wyszeptałam. Za pomocą magii przebrałam się w moją piżamę.
-Nie mogę spać.-rzekła opierając się o rękę.
-Mi też niezbyt chce się spać.-rzekłam siadając na moim łóżku.
Spałam wczoraj od 18 do 10 następnego dnia. Długo co? Spałam tak chyba przez mój katar i okropny ból głowy.
-Co u Malfoya?-spytała siadając na łóżku.
-Dalej "śpi". Martwię sę o niego.
-Podoba Ci się.
Zamarłam.
-Co,proszę?
-Podoba Ci się. To widać.
-Mylisz się.
-Może to i dobrze? No bo..widać jak Malfoy..się zmienił,Tori. To twoja zasługa.
*Następnego dnia*
Szybko ruszyłam do Szpitala,jak zawsze przez tydzień.
-Panienko,Dark?-spytała mnie Pomfrey.
-Co? Coś się stało? Coś nie tak z Malfoyem?-spytałam szybko.
-Obudził się.-uśmiechnęła się a ja tylko szybko podbiegłam do łóżka Draco.
-Vicky.-rzekł.
-Draco.-rzekłam.
Chłopak otworzył ramiona,w których zaraz się znajdowałam.
-Bałam się o ciebie.-wyszeptałam.
Pocałował moje czoło.
-Już nigdy cię nie opuszczę.
Uśmiechnęłam się do siebie i rozkoszowałam się perfumami blondyna.
*Tydzień póżniej*
-Victoria Dark?-podszedł do mnie jakiś pierwszak.
-Tak?
-List do pani.-rzekł i podał mi list.
Podziękowałam a on odszedł.
"Musimy pogadać. On dalej jest z Lavender. Mam dość.
Hermiona xx.
Ps. Szukaj mnie w łazience prefektów.
Ps.2 Czekoladowe Żaby."
No tak. Lavender. Ugh.
Szybko zgarnęłam jakąś kanapkę i ruszyłam do sławnej łazienki prefektów. Wypowiedziałam hasło i weszłam. Hermiona siedziała na fotelu. Płakała.
Podeszłam i wzięłam ją w ramiona.
-Lavender..znów zepsuła nasze kontakty..nazwała mnie szlamą a potem..pobiegła w ramiona Rona i go pocałowała.
-Co..za..wywłoka!-warknęła.-Och! Ona już mnie po pamięta!-wstałam.
-Czekaj..co ty chcesz zrobić.-Hermiona złapała moją dłoń.
-Jak to co? Przywalić jej jak to robią mugole!-wywarczałam.
Hermiona uśmiechnęła się nikle. Przytuliłam ją.
-Poczekaj tu.
Wybiegłam z łazienki i ruszyłam jak burza do pokoju wspólnego.
-Widział ktoś Lavender Brown?-krzyknęłam.
-Tutaj jestem.-usłyszałam ten piskliwy głos należacy do Brown.-Chciałaś coś?-poprawiła swoje włosy.
-Pogadajmy na zewnątrz.-mruknęłam.
Kiwnęła głową i ruszyła za mną.
-Więc?-spytała.
-Jak ułada Ci się z Ronem?
-Wyśmienicie! Tylko ostatnio..jakby mnie unika.
-Nie dziwię się.-mruknęłam do siebie.
-Co,proszę?
-Może byś się od niego odwaliła? Coś mi się zdaje że on woli Hermionę.
-Tą szlamę?!
Nie wytrzymałam i dałam jej pięścią w nos. Upadła z hukiem.
-Uważaj na słowa,kwiatuszku. To moja przyjaciółka. Jeśli jeszcze raz nazwiesz ją szlamą lub powiesz komukolwiek o tej sytuacji i ja się o tym dowiem, wylądujesz w Św. Mungu. Pamiętaj.-pogroziłam.-A. I masz odwalić się od Rona. To chłopak dla Hermiony,nie dla ciebie.-warknęłam i odeszłam.
Na mojej twarzy zagościł uśmiech zwycięstwa.
*3 dni później*
Gdy szłam sobie przez korytarz,zaczepił mi Draco.
-Cześć.-rzekłam.
-Cześć. Masz teraz chwilę?
-Tak. Jak widać.
-Chodź.-chwycił moją dłoń.
Szliśmy przez pusty korytarz,nie odzywając się. Nagle znaleźliśmy się przed Pokojem Życzeń.
-Draco,po co my tu..
-Zobaczysz.-wyszeptał.
Weszliśmy do pokoju. Nagle staneliśmy przed czymś przykrytym jakiś prześcieradłem lub czymś w tym rodzaju. Chłopak ssunął materiał i ukazała nam się Szafa.
-Szafka Zniknięć.-rzekł.-Była używana przez...
-Śmierciożerców. Wiem.-przerwałam mu.-Po co mi ją pokazujesz?
-Tak jakoś. Dość fajna,co?-podrapał się po karku.
-Nie. Mam..złe wspomnienie z tym przedmiotem.
Złapał moją dłoń i popatrzył prosto w oczy. Chciał bym mu opowiedziała.
Wzięłam głęboki wdech. Usiadłam a on ze mną.
-Kiedy miałam dziesięć lat..znalazłam taką szafkę,w moim domu,na strychu. Na początku myślałam że to po prostu szafa więc włożyłam do niej moje stare zabawki.-zaśmiałam się.-Moja mama nic nie wiedziała,jak tata o tej szafce. Pamiętam jak bawiłam się z moim przyjacielem,z Durmstrangu,Victorem,w chowanego. Śmieszne,co? Teraz taka gwiazda,jest 5 lat starszy,a bawił się ze mną.
-Nie wyobrażam sobie.-zaśmiał się Draco.
-Victor był dobry w tą zabawę więc postanowiłam uciec na strych do Szafki.
Schowałam się w niej. Victor mnie nie znalazł. Gdy chciałam wyjść...drzwi nie chciały się otworzyć. Słyszałam szepty. Przestraszyłam się. Kiedy rodzice mnie znaleźli,minęło 4 dni od feralnej zabawy.
Od tej pory mam traumę i..mam klaustrofobię.
-Jaa..nie wiedziałem.
-Nie mówiłam o tym nikomu.
-Ale..jak ona się tam znalazła?
-Musiała tam stać długo. W końcu dopiero się tam wprowadziliśmy gdy ją znalazłam.
-To okropne.
Kiwnęłam głową.
-Ja..musisz coś wiedzieć.
Draco zdjął marynarkę. Powoli podwiną lewy rękaw.
-Co ty..
Zamarłam gdy ujrzałam Mroczny Znak.
-Jestem Śmierciożercą.-wyszeptał.
-Widzę przecież.-mruknęłam.
-Jesteś zła?
-Nie.
-Widzę.
-Mylisz się.
-Jasne.
-Chcę wiedzieć jedno..
Draco uniósł brew.
-Co masz za zadanie.
-Wprowadzić Śmierciożerców i zabić...Dumbledore'a.
Ogarnęło mnie poczucie winy. W końcu...na początku,w myślach,zmieszałam go z błotem.
-Tak bardzo Ci współczuję.-wyszeptałam.
Nie wiedziałam co zrobić. Po prostu odeszłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/75747872-288-k976365.jpg)