Viktoria Mitch
Pożegnałam się z Nickiem przy drzwiach długim uscikiem. Brakowało mi tego. Powstrzymałam się od wyrażania swoich uczuć niech będzie tak jak jest.
Ojca w domu już nie było a mama przyrządzała kolacje. Weszłam do łazienki i spuściłam do wanny wodę. Zamurzylam się w niej nalewajac olejku o zapachu wiśni. Umylam się dokładnie i jeszcze chwile relaksowałam się w wannie. Po kąpieli odpuscilam sobie kolacje i poszłam spać.
***
Obudził mnie porane słońce które wdrapało mi się do pokoju. Otarłam oczy próbując wyczytać godzinę na zegarku.7:30
Zeszłam na dół do kuchni mama siedziała przy kawie. Usiadłam na przeciw niej.
-Nick pytał czy jedziesz znim na biwak. - odparła a ja unioslam jedna brew.
-Hm a kiedy?- zapytałam zachrypmietym głosem.
-Dzisiaj. - dostałam krótką odpowiedz
-A o czym rozmawialas z ojcem?- zaczęło mnie to interesować.-O niczym specjalnym. Za miesiąc rozprawa. - jej ton którego używała w moja stronę był spokojny za spokojny
Chciałam coś jeszcze powiedzieć gdy przerwał mi dzwonek telefonu.-Ja odbiore - poinformowałam mamę i ruszylam do słuchawki.
-Halo z Tej strony Viktoria Mitch - odparłam
- o Viks to jak jedziesz?! - usłyszałam piski Cat. Prze kręciłam oczami.
-No mogę jechać - przerwała chwilową ciszę.
-Jeeeej ! - jej pisk był tak głośny że musialam odsunąć słuchawkę od ucha. - Będziemy po ciebie o 16 - dodała.
-Okey to ja koncze cześć - rozłączyłam się poczym wróciłam do mamy.
- i jak? - spojrzała w moja stronę
-Jade - Uśmiechnełam się mama Uśmiechneła sie dwa razy mocniej. Zadziwiała mnie z dnia na dzień.
Wziełam się za pakowanie potrzebnych rzeczy. Dresy w razie zimnych nocy. Spiwór i kocyk. Coś słodkiego. Zbieglam ze schodów wsiąść tez szczotke do włosów kiedy noga mi się podwineła i upadłam na ziemie uderzając ręką o regał. Poczułam ogoromny ból. Był nie do zniesienia. Mama szybko pojawiła się w przedpokoju. Pomogła mi wstać. I zadzwoniła po karetkę.
O biwaku mogłam już zapomnieć. Karetka pojawiła się 10 min później. Zabrali mnie do szpitala. Tam zrobili prześwietlenie.-No proszę panno Mitch złamanie - uśmiechnął się czy on sie cieszy z mojej krzywdy? - nałożymy gips. - prz kręciłam oczami. Po chwili byłam juz z gipsem na ręku.
Lekarz podał mamie jakieś papiery i uśmiechnął się do niej szarmancko.
-Widzimy się na ściągnięciu gipsu za dwa tygodnie - pomachal mi wciąż się uśmiechając. Wysłałam mu wymuszony uśmiech i poszłam w stronę wyjścia.
-Musimy wracać autobusem?- zapytałam mamy.
-Zadzwonilam po Nicka czy mógłby po nas przyjechać. - Uśmiechneła się no świetnie i pewnie już wie o mojej ręce. Z poirytowania przywaliłam sobie ręką w czoło.