➡ 36 ⬅

1.3K 33 0
                                    

// Calum na pocieszenie, bo mam słaby humor.//

Po kilku godzinach skończyliśmy. Zostało przyjść jutro i rozstawać sprzęt. Obecnie mamy poniedziałek. Bal jest w środę. Zakończenie w piątek i koniec.

- Weź te dwie laski, zawieź je na pogotowie. Jak będę pytać co się stało powiedz, że spadła ze schodów. Druga z drabiny. - powiedziała Vera.
- A wy. - Nashi odwróciła się w stronę dwóch dziewczyn siedzących na kanapie. - Spróbujcie powiedzieć kto wam to zrobił to zobaczycie.
- Uważasz, że w szkole nie ma monitoringu? - zapytała Suzie. Głupie pytanie.
- Kochana uważasz, że sama bym się podłożyła? - stanęła na wprost niej i schylił się na wysokość jej twarzy. - Nic z tych rzeczy.
- Ciekawe co zrobiłaś? Hmmm? Z tego co wiem sala tez jest monitorowana. - odezwała się Alex. Ja bym nie odbywała na jej miejscu. Wzięłam oddech i postanowiłam się odezwać.
- Po pierwsze zamknij się. Inaczej oberwieez jeszcze gorzej. Po drugie mamy więcej oleju w głowie niż Ci się wydaje. Wybacz, ale Ty i twoja żałosna przyjaciółka nie macie zielonego pojęcia o odpięciu zabezpieczenia, upozorowania wirusa i zniszczenie wszelki dowodów. Mam rację? - spojrzałam na nią. Mój głos był przesiakniety pogardą.
- A teraz.- odwróciłam się do Tayler'a, Luke'a i Michael'a. - Michael, Ty i Tayler zawieziecie je do szpitala. Tayler wie co ma powiedzieć. W razie czegoś zadzwońcie. - pokiwali energicznie głowami.
- Nashi weź te kubki. Vera jest na sali. - podniosła rękę na tak i wyszła.
- Luke. - wypowiedziała jego imię. Kiwnęłam w stronę sali. Wiedział, że będziemy się zbierać. Pocałowałam to jeszcze na oczach Alex. Nie powiem, zrobiłam to specjalnie.

Weszliśmy na salę. Postanowiłam dowiedzieć się, dlaczego Nashi jednak pobiła Alex.
- Dlaczego? - pytam, wnikając wzrok w ziemię.
- Co? - pytają dokoła.
- Dlaczego Nashi ją uderzyła? Przecież Ash i Cal zabrali ją. - zaczęłam otwierać i zamykać usta nie mogąc złapać słów.
- To proste. Puścili mnie. Ty wybiegłaś. Podeszła zapytałam grzecznie dlaczego wybiegłaś. - stała przedemna opierając się o skrzynkę.
- Potem pogorszyła swoją sprawę. Zaczęła mnie wyzywać. Wbiła mi te swoje paznokcie w rękę. Wiesz, że ze mną się nie zadziera. Ona chyba nie zbyt w to uwierzyła. - napisz się z kubka i już chciała zacząć, ale ja byłem szybsza.
- Czemu ma złamany nos? Wiem, że skręciła kostkę przez Mike. Jak złamała ten nos. - spojrzałam na nią, ale zaraz potem wróciłam wzrokiem w nieznany punkt.
- Dobra. Już mówię. Chciała się bić. Ewidentnie. Wzięła zamach, a że ja się odwróciłam dostałam tylko w ramię. Zaczęła się rzucać. Wzięłam delikatny, naprawdę delikatny zamach i nie chcący trafiłam centralnie w nos. Ale spokojnie ratusza jej na operację. - zasmiała się i podeszła. Wzięła mnie za ramiona i przytuliła.
- Przepraszam. Nie będę patrzyła jak ktoś cię krzywdzi.
- Dobra. Już w porządku. Dziękuję.
- Okay przeprosiny i te sprawy dajmy na bok, bo właśnie przypomniało mi się, że miałem jechać do Liz po rzeczy. Jutro wyjeżdża i nie będę miał kluczy. A ani Ben, ani Jack nie przywiozą mi kluczy. - spojrzałam na niego. Uśmiechał się przekraczającą i drapak nerwowo po karku.
- Dobra ja z nim pojadę. Poczekajcie na Michael'a i jedźcie do domu. Poczekajcie, aż wrócimy. - odwróciłam się do Very. - A z Tobą mam jeszcze do pogadania. Vera ty też więc się nie ciesz.

Zabrałam rzeczy i pomogłam Luke'owi dojść do samochodu. Wsiadłam. Rzeczy rzuciłam na tylne siedzenia. Odpaliłam.
Odjechaliśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obiecałam więc jest.
Nie wiem czy jutro będzie kolejny, ponieważ jadę do przyjaciółki ❤❤
Ale nie martwcie się jakoś w to wynagrodze.
Pozdrawiam cieplutko ❤💓😍
Xoxo, Mari Hemmings 😍🎶🎸💘💗👑

Simmer down || L.H. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz