Collin przez cały bal nie dawał mi spokoju. Gdzie on szedł ja też iść musiałam. Mocno trzymał mnie w talii i z tego co widzę to nie zamierza mnie szybko puścić. Jeśli choć spojrzę na innego samca albo on na mnie, mój mate wydaje z siebie ostrzegawczy warkot. Mówiłam że alfy są bardzo zaborcze. Cały czas szeptał mi słodkie słówka do ucha np. " Kochanie" " Skarbie" '" Zawsze będę cię chronił" itd.
Amanda miała racje. Do tego nie tylko w mojej sprawie. Moja mała siostrzyczka też znalazła swojego mate! A który to ma to szczęście? Oczywiście że brat mojej najlepszej przyjaciółki.
Collin właśnie zaczął mnie ciągnąć do kolejnego urzędnika na kolejną nudną rozmowę. Mam już tego dość.- Collin poczekaj chwilę. - Powiedziałam.
- Tak, skarbie? - Zwykle słowa a nogi mam jak z waty
- Muszę się czegoś napić. Idź porozmawiać a ja pójdę po szampan i zaraz wrócę. - Powiedziałam, oczywiście musiałam mu powiedzieć co robię, gdzie chcę iść itd.
- Napewno? - Zapytał z troską w oczach, natychmiast przytaknęłam głową - Dobrze, tylko się pośpiesz - powiedział po czym się odwrócił i podszedł do urzędnika.
Może wygląda to na to że łatwo się poddałam alfie, że mam gdzieś co będzie z moim losem. Ale tak nie jest. Po prostu wiem że na balu lepiej nie urządzać żadnych afer bo może to się dla mnie źle skończyć. Najchętniej uciekłabym gdzie pieprz rośnie. No ale niestety jestem pewna że Collin znalazłby mnie wszędzie. Więc sensu w uciekaniu też nie widzę. Eh. Jeszcze do tego będę musiała się do niego wprowadzić bo stado bez luny szybko słabnie. Jakoś nie chcę z nim zamieszkać ale gdyby choć pare wilkołaków zginęło bo byłam samolubna to miałabym ogromne poczucie winy.
Przerwałam swoje rozmyślania kiedy dotarłam do stolika, przy którym siedzą moi przyjaciele i rodzina. Amanda spojrzała na mnie wyczekująco jakby oczekiwała wiadomości typu: " Za 9 miesięcy zostanę mamą a za tydzień mam ślub!". W sumie nie zdziwiłabym się gdyby wtedy zaczęłaby skakać i piszczeć z radości.
Prawdę mówiąc to wszyscy patrzyli na mnie jakoś tak dziwnie.- Kaktus mi wyrósł na głowie czy coś że tak na mnie patrzycie? - zapytałam zirytowana
- Nie, po prostu zostałaś mate głównego alfy. Ale wiesz co? Przecież to nic takiego! Codziennie takie coś się zdarza! - powiedziała moja przyjaciółka głosem przepełnionym sarkazmem
- Jeśli tak bardzo chcesz to możemy się zamienić, co ty na to? Ty zostaniesz mate Pana zaborczości, Władzy i kontroli i nawet na kogoś innego nie będziesz mogła spojrzeć a ja przynajmniej porozmawiam na spokojnie z przyjaciółmi? To jak? Chcesz się zamienić? - może byłam trochę chamska dla Amandy ale byłam już całą tą sytuacją zmęczona a ona uważała to za sukces życiowy.
- Siostra, usiądź i napij się z nami! - krzyknął mój brat próbując rozluźnić atmosferę.
Zaśmiałam się po czym siadłam obok niego. Brat nalał mi do kieliszków wódki i zrobiliśmy sobie mini konkurs picia wódki na czas. Oczywiście to ja wygrałam!!
Po chwili jednak stwierdziłam że muszę już iść do alfy. Pewnie się niepokoi. Grrr.- David muszę już iść do Collina. Będzie się martwił. - powiedziałam ze smutkiem
- Dobrze, Soph. Trzymaj się. Do zobaczenia później - powiedział po czym zamknął mnie w uścisku. Wtuliłam się w jego ramiona wdychając jego zapach.
Nagle usłyszałam potężne warknięcie.- ONA JEST MOJA! ZABIERAJ SWOJE BRUDNE ŁAPSKA OD NIEJ!
Oho! Collin mnie znalazł. Nie ma to tak zazdrosny alfa o mojego własnego brata. Odsunęłam się od Davida i spojrzałam jak Collin idzie do nas ze zaciśniętymi pięściami, powarkując od czasu do czasu, wzbudzając nie małą sensację. No i byłoby na tyle "nie robienia afery"
Kiedy był przy nas przycisnął mnie mocno do siebie. I warknął na Davida:
- MOJA
Popatrzyłam w oczy alfy z irytacją i gniewem.- To mój brat, durny debilu - syknęłam na alfę
- A...Ale jak to? - zająkał się alfa
Mój brat wtedy ryknął śmiechem. A ja nie mogąc się powstrzymać zaczęłam się śmiać razem z nim. Położyłam głowę na piersi alfy cały czas się śmiejąc. I wtedy dopiero poczułam że zapach lasu i jagód należy do Collina. I teraz zrozumiałam że to on był tym debilem co na mnie burczał kiedy wczoraj wracałam z siostrą z zakupów. Ojej.
Poczułam nagle kolejne warknięcie alfy. Myślałam że to do mnie, że się z niego śmieję ale okazało się że to było do tłumu gapiów, którzy wciąż się na nas patrzyli. Co za ludzie.
Spojrzałam do góry i zobaczyłam tęczówki alfy. Collin pocałował mnie w czoło po czym się uśmiechnął.
I właśnie za takie gesty powoli zaczynam go lubić. Choć nie powinnam i nie chcę. Za szybko.*****
Hejka kochani! Dziękuję za gwiazdki i komentarze. To jest (prawdopodobnie) ostatni rozdział przed moim obozem. Nie mam pojęcia czy będę mieć tam czas aby coś napisać i internet aby to opublikować. Rozdziału więc może nie był przez najbliższe 11 dni. Kocham was ❤️❤️
PaniMorgenstern