Rozdział 10

19.3K 842 137
                                    


Collin podszedł do nas szybkim krokiem po czym przyciągnął mnie do siebie. Groźnie popatrzył na Ryana po czym na niego warknął.

- Nie zbliżaj się do niej. - Wysyczał po czym jeszcze bardziej zacisnął swoje ramię wokół mnie. - Najlepiej na nią w ogóle nie patrz.

Dobra tu się zgadzam z Collinem. Ten koleś mi nie pasuje szczególnie po tym jak przejechał po mnie wzrokiem jakby oceniał czy warto o mnie walczyć. Po czym oblizał usta. Co oznacza że chyba warto. A co ja? Zwierzę?! Zirytował mnie.

- To chyba się nie dogadamy bo niestety ale mam wielką ochotę na nią patrzeć a co dopiero się do niej zbliżać. - Powiedział.

On sobie chyba życia nie ceni! Przecież Collin go za chwilę zabije!
Jakby na potwierdzenie alfa przerażająco warknął. Kurcze. Już po facecie.
Collin puścił mnie po czym podszedł do Ryana, chwycił go za szyję, podniósł i przycisnął do ściany.

- Ona jest Moja! Więc jeśli odkryje że na nią patrzyłeś, że się do niej zbliżyłeś lub nawet o niej pomyślałeś to wyrwę ci jaja i język! Rozumiesz?! Czy muszę powtórzyć.

- Wolałbym jednak żebyś powtórzył bo wiesz uszu sobie nie wyczyściłem. - Powiedział  ten  dupek.

Oluju. On chyba naprawdę jest głupi. A może nie wie że to jego alfa? Niee. To już byłaby całkowita porażka. Każdy członek watahy doskonale wie kto jest alfą.

- ONA MEST MOJA. ZBLIŻ SIĘ A CIEBIE ZABIJĘ! ROZUMIESZ TO DURNA PAŁO? - Krzyknął już mocno wkurzony alfa.

Collin przycisnął dupka do ściany i zaczął go dusić. Dobra, fajnie było ale nie chcę widzieć śmierci, tak jakoś. Podbiegłam do Collina i tego dupka po czym dotknęłam ramienia alfy.

- Collinie, puść go już. Proszę. - powiedziałam błagalnym tonem.

Alfa cały się rozluźnił i puścił Ryana. Dupek zaczął chaotycznie łapać powietrze. W sumie to dobrze mu tak. Przytuliłam Collina  w ramach podziękowań za to  że mnie bronił. Zaskoczony alfa przez chwilę nie wiedział co zrobić po czym znów zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Dziękuję - powiedziałam do niego po czym wyplątałam się z jego ramion. - Mógłbyś mnie zaprowadzić do jadalni? - Zapytałam z uśmiechem.

Boże jaka ja jestem miła. Co mi się dzieje?!

- Oczywiście skarbie - powiedział po czym uśmiechnął się do mnie swoim najszczerszym uśmiechem.

Chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę schodów gdy usłyszeliśmy głos.

- Kochaniutka jeśli ci się znudzi to mnie poszukaj. U mnie zawsze znajdziesz rozrywkę. - powiedział ten dupek.

Dobra, jestem cierpliwa ale bez przesady. A wydawał się na samym początku taki miły. Wyrwałam się z uścisku Collina po czym podeszłam do Ryana i najpierw walnęłam go w twarz a potem kopnęłam z całej siły w jaja. Może powinnam zostać zapaśniczką. Ostatnio odkrywam w sobie jakieś zapaśnicze popędy. Powalam kurczę jednym kopem.   

W tle usłyszałam głośny śmiech mojego mate. Aż sama się uśmiechnęłam. Odeszłam od tego zboka i znów podeszłam do Collina. Wzięłam go za rękę a alfa poprowadził mnie do jadalni.

Całą drogę przeszliśmy w ciszy. Kiedy znaleźliśmy się w jadalni miałam ochotę schować się pod stół. Wszyscy mieszkańcy tego budynku patrzyli właśnie na mnie i na mojego mate. Naprawdę chciałam schować się pod stół ale silna dłoń Collina mnie przed tym powstrzymywała.

- Poznajcie swoją lunę. To jest Sophie Eastwood. Macie ją szanować i jej słuchać i ją chronić! Zrozumiano?

Wszyscy zgodnie przytaknęli głowami. O kurczę ale jedność.

- Sophie, to jest bardzo niewielka część naszej watahy ale  są to dla mnie najbardziej ważne osoby a teraz zacznijmy jeść.

Uśmiechnęłam się do wszystkim po czym usiadłam tuż obok alfy po jego prawej stronie.
Jedzenie było naprawdę fantastyczne. Zaraz po posiłku alfa wstał więc razem z nim i ja musiałam. Odeszliśmy i alfa znów poprowadził mnie do mojego pokoju.

- Soph, teraz musiałbym iść popracować. Zaraz powinna przyjść tutaj moja siostra Clar. Możesz swobodnie poruszać się po całym domu jednak byłbym wdzięczny jeśli na sam początek oprowadziłaby cię moja siostra. I błagam cię nie rozmawiaj z innymi samcami bo to źle zniosę. Kocham cię. - Pocałował mnie w czoło po czym wyszedł z pokoju.

Z westchnieniem usiadłam na łóżku. Collin jest dla mnie naprawdę miły. Widzę jak bardzo się stara, do niczego mnie nie zmusza. Ale ja mu nie ufam. Ja tak po prostu nie potrafię, czuję się okropnie go odpychając ale to za szybko.

Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.

- Proszę!

- Hejka! Jestem Clar! A ty? Co ja się pytam? Przecież jesteś Sophie. Boże jaka ty jesteś piękna. Coś czuję że będziemy najlepszymi przyjaciółkami......

- Spokojnie Clar. - Zaczęłam się śmiać. Na pierwszy rzut oka widać że Clar to szalona osoba. Coś czuję że się polubimy. - Mam nadzieje że będziemy najlepszymi przyjaciółkami.

Clar to wysoka brunetka z brązowymi oczami. Była naprawdę piękna. Miała szeroki uśmiech. Jest naprawdę szalona i wiecznie uśmiechnięta. Buzia się jej nie zamyka. Ja osobiście ubóstwiam takie osoby.

.........

Rozmawiałyśmy już dobre parę godzin. Tak jak się spodziewałam, świetnie się dogadywałyśmy. Lubiliśmy tą samą muzykę, jedzenie, filmy itd.

- Clar może oprowadziłabyś mnie po domu? - zapytałam z uśmiechem

- Jasne, chodź! - pisnęła podekscytowana.

Wzięła mnie za rękę i pociągnęła na korytarz.
Zwiedzanie czas zacząć. 

***
Kolejny rozdział tego samego dnia! Stwierdziłam że opublikuje szybciej. Dziękuję za gwiazdki i komentarze. Kocham was ❤️
PaniMorgenstern

Moja. Tylko moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz