Rozdział 26

7.4K 359 31
                                    

Po 2 godzinach intesywnego,przyjemnego wysiłku, wstaliśmy w końcu z łóżka i zaczęliśmy się zbierać na kolację. Nie chciałam tam iść z powodu Petera. Ale gdybym nie poszla było by to niegrzeczne w stosunku do Alana i Aarona. Musze w końcu powiedzieć o moich obawach Collinowi, ale on mi to skutecznie utrudnia.

-Collin- zaczęłam. - Możemy o czymś porozmawiać? - Zapytałam.

-Jasne, skarbie. - Powiedział. - O co chodzi?

- Po pierwsze czemu byłeś taki trochę dziwny kiedy oprowadzalismy twoich przyjaciół? - Zapytałam go.  Westchnął.

- Ja zawsze miałem 4 przyjaciół.  Alana, Aarona, Petera i Jacka. Zawsze byliśmy blisko. Zawsze byla nasza czwórka, która nir umiała wytrzymać bez siebie paru dni. Ale pewnego razu bardzo mocno pokłóciłem się z Jackiem. O głupotę ale nieodzywamy się już do siebie od 5 lat. Jak oni wszyscy przyjechali to przypomniałem sobie o Jacku i po prostu zrobilo mi się przykro i tyle. Tym bardziej że z nimi wszystkimi się przyjaźniłem, ale to z Jackiem byłem najbliżej. - Powiedział ze smutkiem. Zrobiło mi się go żal. Podeszłam do niego i go mocno przytuliłam. - Ale to stare dzieje. - Dopowiedział.

- Czemu do niego nie zadzownisz, nie pogadasz, nie przeprosisz? - Zapytałam.

- Nie wiem, chyba po prostu boję się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać. - Powiedział.

- Spróbuj, może on tez chce odnowić kontakt. - Zaczełam go zachęcać.

- Może kiedyś. - Powiedział. - Chcesz się mnie jeszcze o coś zapytać? - Zmienił temat. I tak do tego wrócimy pomyślałam.

- Tak. Chodzi mi o Petera. Wiem że jest twoim przyjacielem i ty mu ufasz ale czuję się przy nim nieswojo. Jakby on był niebezpieczeństwem. - Powiedziałam. Bacznie obserwowałam minę Collina ale nie zauważyłam żadnej zmiany w jego wyrazie twarzy.

- Spokojnie Sophie. Przy nim każdy na początku czuje się nieswojo ale potem po bliższym spotkaniu jest jak najbardziej godny zaufania. Nie bój się go i się nim nie martw. - Uspokoił mnie Collin. Okay.  Skoro Collin aż tak mu ufa to ja też mu zaufam.

- Dobrze. - Tylko to odpowiedziałam i wrociłam do przygotowań do kolacji. Nie mogę wygladac przecież na niej jakbym własnie wyszła ze śmietnika.

* godzina później*

Cała wataha wraz z naszymi gośćmi siedziała już przy przygotowanym stole, a pomoc kuchenna krzątała się koło nas roznosząc pyszne jedzenie. Zazwyczaj każdy w watasze ma swój dyżur i tego konkretnego dnia, w którym ma dyżur, gotuje i dla siebie i dla wszystkich pozostałych domowników. Ale dzisiaj z racji naszych gości, stwierdziliśmy z Collinem, że najlepiej będzie wynająć kucharzy i pomoc.

Ku mojemu szczęściu, Peter ani razu w ciągu całej kolacji na mnie nie spojrzał, a Aaron ciągle rozśmieszał wszystkich swoimi żartami. Kiedy podano deser, ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Popatrzyłam na Collina z pytaniem w oczach,na co on tylko wzruszył ramionami, też nie wiedząc kto może nas odwiedzić. Mój mate wstał i poszedł otworzyć drzwi. Popatrzyłam na Alana, Aarona i Petera, a oni patrzyli na siebie porozumiewawczo. Ciekawe co oni wykombinowali. Po chwili usłyszałam kobiecy pisk oraz męski, nieznany mi głos, witający się z Collinem. Zaciekawiona (najbardziej tym kobiecym piskiem) wstałam w tym samym czasie co Clar i podeszłam do drzwi wejściowych w przeciwieństwie do siostry Collina, która tam pobiegła. Zobaczyłam tam jakąś lafiryndę, która przytulała mojego mężczyznę. Krew we mnie zawrzała. Szybko podeszłam do tej ściskającej się dwójki i zapytałam jak najbardziej spokojnie potrafiłam:

- Czy mogłabyś puścić mojego mate? - Suko dopowiedziałam w myślach.
Collin momentalnie się od niej odsunął, a ona popatrzyła na mnie z udawaną skruchą w głosie.

- Przepraszam, nie wiedziałam, że ma mate. - Powiedziała, również z udawaną skruchą w głosie. Dobrze wiedziałaś suko. Pomyślałam. Ale nic nie powiedziałam tylko pokiwałam głową. Będę mieć cię na oku zdziro. Popatrzyłam z wyrzutem na Collina, ale on jakby tego nie zauważył, bo cały czas się szczerzył jak mysz do sera.

- Sophie to jest jeden z moich najlepszych przyjaciół Jack a to jest moja i Clar przyjaciółka i jego siostra Christina. A to jest moja mate Sophie. - Przedstawił nas sobie Collin.
Przez tą sukę nie zwróciłam uwagi na nie powiem przystojnego blondyna z zielonymi oczami, którego przytulała Clar.

- Miło mi was poznać. - Powiedziałam uśmiechając się.

- Nam ciebie rownież Sophie. - Powiedział to wesoły blondyn, którego właśnie puściła Clar i teraz wzięła się za wyściskanie  tej suki.

- Chodźcie i usiądźcie z nami. Przygotujemy wam nowe 2 dodatkowe krzesła. - Powiedziałam po czym ostentacyjnie chwyciłam Collina za rękę i go pocałowałam po czym uśmiechnęłam się słodko do Christiny i pociągnęłam Collina za rękę. A ten dupek czyli mój mate szczerzył się jeszcze bardziej.

- Co jest taki szczęśliwy? - Burknęłam cicho siadając na swoim miejscu.

- Jesteś zazdrosna. - Stwierdził z tym swoim uśmieszkiem ten dupek.

- A żebyś wiedział, proszę cie żebyś nigdy więcej jej nie przytulał. Najlepiej z nią nigdy więcej nie gadaj. - Powiedziałam wciąż zła. - Jak byś się czuł jakbym ja przytulała jakiegoś faceta? - Zapytałam. Collin warknął.

- Fagas straciłby ręce. - Wywarczał.

- No właśnie. To pomyśl co ja chciałam zrobić Christinie. Nigdy więcej tak nie rób. - Powiedziałam. Po czym Collin pokiwał głową i znowu zaczęliśmy pałaszować deser.

Jack okazał się być bardzo miły i przy nim czułam się tak samo dobrze jak przy Aaronie i Alanie. Za to Christiny nie trawię ilekroć patrzyła w kierunku Collina miałam ochotę wydrapać jej oczy. Zauważyłam, że Peter też patrzy na nią podejrzliwie. Zaczynam go chyba lubić. Przyjaciele mojego mate zaczęli opowiadać śmieszne historie z dzieciństwa Collina.

-.... No i wiesz Soph. Collin stwierdził, że skoro pokrzywy są zdrowe to wyrwie pare liści i sobie wetrze je w tyłek. Sądził, że w to złagodzi jego ból po upadku. I wiesz co? Przez cały dzień nie umiał siąść na dupie. - Opowiadał Jack.

Cała wataha się śmiała, tylko biedny Collin był cały czerwony i wyglądał jak duże, naburmuszone dziecko. Po wszystkich żartach i po zjedzeniu wszystkiego co było na stole, wszyscy poszli spać, a ja z Collinem pokazaliśmy naszym kolejnym nowym gościom pokoje, po czym się pożegnaliśmy i poszliśmy do naszej sypialni.

Jak można się domyślić, przed snem potrzebny jest porządny seks, co oczywiście z przyjemnością zrobiliśmy, po czym w siebie wtuleni zasneliśmy.

***
Wróciłam!
Kocham was wszystkich i przepraszam za przerwę.
PaniMorgenstern
P.S. Dziękuję za gwiazdki i komentarze

Moja. Tylko moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz