Rozdział 22

12K 539 69
                                    

Czemu do cholery jest mi tak ciepło w gębę? I do tego tak jasno? Otworzyłam powoli oczy i kurde oczywiście że zapomniałam zasłonić rolet. Ugh. Wkurzona że takie coś mi przeszkadza próbowałam wstać i to cholerstwo zasłonić. Właśnie próbowałam bo coś mi to przeszkadzało. To coś okazało się ręką, do tego dość mocno owłosioną.

O co chodzi? Kto ze mną leży w łóżku? W panice szybko się odwróciłam i zobaczyłam spokojną twarz śpiącego Collina. I wspomnienia mnie zalały. Z ostatniej nocy. I w sumie wczesnego poranka. Bo z tego co się dowiedziałam to "jak już się za coś zabieram to porządnie". I skończyło się na tym że po trzecim razie przestałam liczyć.

A może tak kolejna rundka? Pomyślałam.
Sophie, nie. Nawet o tym nie myśl. Pamiętaj co chciałaś zrobić. A no tak! Rolety.

Odwróciłam się więc w drugą stronę i zaczęłam wyplątywać się ze śmiercionośnego uścisku. A ponieważ jestem jak ninja to dałam radę!

Wstałam i szybko podbiegłam do rolet i je zasłoniłam. Było cholernie zimno. Już miałam sobie spokojnie podbiec do łóżka kiedy rozległ się głos:

- Hmmmm, takie widoki mogę mieć codziennie. - Jak można się domyślić, powiedział to Collin.

Pisnełam i szybko z czerwonymi policzkami, zasłoniłam się pierwszą lepszą rzeczą. Taboretem!

Collin się zaśmiał. A moje policzki teraz przypominały kolor dojrzałego pomidora.

- Cichaj tam. - Powiedziałam, cała drżąc z zimna. Collin widząc to, przestał się śmiać i powiedział:

- Wracaj do łóżka maleńka.

- Odwróć się. - Nakazałam.

- Kruszynko, naprawdę nie masz się czego wstydzić. I tak już wszystko widziałam. - Powiedział i do mnie mrugnął.

- Odwracaj się. - Powiedziałam drugi raz.

- Nie. - Powiedział i zaparcie mi się przyglądał a mi robiło się coraz zimniej. Nie zamierzałam się poddać. Ale on widząc chyba moje nasilające się draganie w końu się zlitował i zamknął oczy i się odwrócił. Szybko upuściłam taboret i zakopałam się w kocach czując przyjemne ciepełko.

Collin momentalnie się do mnie odwrócił i mnie do siebie przyciągnął a ja znów starałam się odsunąć.

Ja chyba mam rozdwojenie jaźni. Najpierw najchętniej do bym na niego wskoczyła a teraz nawet nie chcę aby na mnie spojrzał i mnie przytulił. Ze mną jest coś nie tak.

Opierałam sie jednak przez moment ale mój mate w końcu wygrał i przyciągnął mnie bardzo blisko. Zakopał twarz w moją szyję i zasnął. I fo tego zaczął tak donośnie chrapać że mam chcęć morderstwa.

W końcu po serii dźgań obudził się, a ja momentalnie zasnęłam.

*****
Obudziłam się drugi raz tego dnia. Tym razem nie przez durne słońce tylko przez pocałunki na mojej szyi. Niezwykle przyjemne pocałunki. Włożyłam rękę do włosów Collina i zaczełam go głaskać. Zaczął mruczeć jak kot na co ja zaczełam się śmiać.

- Cześć maluszku. Jak się spało? - Zapytał Collin.

- Bardzo dobrze. A tobie? - Zapytałam z uśmiechem.

- Jak w raju. Powinniśmy się jednak niestety zbierać z tego łóżka ponieważ jest już 15. - Powiedział.

- Która?! - Krzyknęłam

- 15:20 dokładnie. Ale nie dziw się skoro do 6 nie mieliśmy chwili wytchnienia. - Powiedział z zadowoleniem.

- To ja nie miałam chwili wytchnienia. Ty to jakaś seks maszynka, która jak skończy jeden to musi już mieć następne, bo nie strzyma. - Powiedziałam.

Moja. Tylko moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz