Zrobiłam sobie pyszne kanapki z szynką i kiszonym ogórkiem i w sumie to Collinowi też zrobiłam. Tylko że ja mam dwie małe kromki. Collinowi zrobiłam ich sześć i zgaduję że jeszcze będę musiała pędzić na dół po kolejne sześć.
Wzięłam tacę, ponieważ jeszcze zrobiłam nam po herbacie, i położyłam na niej talerze oraz kubki. Zaczęłam wspinać się po schodach. Czemu tu jest tyle pięter? I czemu my mieszkamy na ostatnim? Jestem dość niezdarna, a jednak niosę dwa kubki gorącej herbaty. I to może być bardzo niebezpieczne dla osób, które będę mijała. Błagam, żeby nikogo nie było. Błagam, błagam, błagam.....Jeszcze trzy schodki. Dwa, jeden. Jest! Nikogo nie spotkałam na mojej drodze. Przynajmniej dzisiaj nikt nie został skaleczony przez moją niezdarność. Stanęłam przed drzwiami od jego pokoju i już chciałam położyć tackę na ziemi aby otworzyć drzwi ale to Collin mnie w tym wyręczył, o mało co nie trafiając mnie w twarz.
I bum! Gorą
ca herbata wylewa się na moją bluzę. Cholera.
Collin nie dawno jeszcze zadowolony jakby zobaczył nieograniczony zapas jedzenia teraz jest przerażony. Odbiera ode mnie tackę, a ja w tym czasie szybko ściągam bluzę. Na szczęście bluza jest gruba i nic mnie nie poparzyło. Bluzki też nie miałam mokrej.- Wszystko dobrze kochsnie?! Przepraszam! Tak cię bardzo przepraszam! Boże ale jestem...
Zamknęłam mu usta pocałunkiem, którego bardzo ochoczo oddał. Zaczął podnosić moją bluzkę, a ja wtedy przerwałam pocałunek i się od niego odsunęłam. Collin warknął na mnie niezadowolony. A ja sobie wtedy coś uświadomiłam.
Czy on właśnie nie powinien leżeć w łóżku? W piżamie? Powinnienem.
A teraz paraduje w jeansach i bluzie po pokoju. Ojojoj.- Czy ty nie powinneś wygrzewać swojego rozlazłego tyłka w łóżku?! - krzyknęłam.
- Yyy.. No bo wiesz.
- No co wiem, bo jestem bardzo ciekawa. - Powiedziałam zirytowana
- No wilkołaki muszą się ruszać. Inaczej zwariują. Prawda? - Zapytał z nadzieją w oczach. Jasne, ze mną nie wygra. Prychnęłam.
- Gówno a nie prawda. Idę po kolejne herbaty. Jak wrocę masz leżeć w łóżku w piżamie, jedzący kanapki. Zrozumiano? - Zapytałam.
- Yhm. - Mruknął.
- Pytałam czy zrozumiałeś.
- Tak, zrozumiałem.
- To super. - Uśmiechnęłam się, dałam mu całusa w policzek i poszłam po herbatę.
Kiedy wróciłam, o dziwo znów nikogo nie skrzywdziłam, Collin grzecznie leżał w łóżku z niezadowoloną miną.
Położyłam na stolkiu herbaty i sama położyłam się obok mojego mate. On od razu przyciągnął mnie do swojego boku. Westchnęłam zadowolona i mocniej się w niego wtuliłam. Jednak wtedy sobie o czymś przypomniałam. Jedzenie! Szybko wstałam i sięgnęłam po pyszne kanapki i wbiłam w nie zęby. Ten ciota zaczął się śmiać.
-Co? - Syknęłam z otwartą buzią.
- Nic, skarbie. - Powiedział cały czas z tym swoim durnym uśmiechem na gębie.
Wzruszyłam ramionami i w całości pochłonęłam się jedzeniem kanapek. Zrobiłam sobie dwie kanapki i w końcu zjadłam jeszcze pare kanapek Collina. Kiedy chciałam iść po kanapki dla Collina, on mi nie pozwolił i teraz leżałam przyciśnięta do jego boku.
Może to czas to powiedzieć? Trochę się boję. Dawaj, Sophie. Kiedyś będziesz musiała a potem może być za późno. Okay. Dam radę.
- Collinie, chciałabym ci coś powiedzieć.
- Tak, skarbie?
- Kochamcię. - Powiedział szybko. Za szybko.
- Słucham? - Zapytał z lekkim poddenerwowaniem w głosie. Dawaj, Soph.
- Kocham cię. - Wyznałam już normalnym tonem. Collin nagle usiadł, więc ja także się podniosłam.
- N-naprawdę? Sophie, proszę powiedz że to nie żart. - Błagał mnie ze łzami w oczach. Wzięłam jego twarz w dłonie i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam:
- Kocham cię. Nigdy, nikogo tak bardzo nie kochałam. Przepraszam, że tak późno ale dopiero kiedy myślałam że umierasz to wtedy sobie uświadomiłam....
- Ciii, skarbie, ciii. Nic już nie mów. - Powiedział po czym czule mnie pocałował.
- Też cię kocham, skarbie. - Przerwał na chwilę pocałunek żeby mi to powiedzieć ale po słowach znów powrócił do moich ust. Teraz jednak całował mnie o wiele namiętniej. Położyłam się nie przerywając pocałunku, a Collin ułożył się na mnie. Nasze ręce błądziły po naszych ciałach odkrywając coraz to nowe zakątki. Nasze usta poruszały się coraz szybciej i coraz mocniej. Collin złapał za rąbek mojej bluzki, na chwilę przerywając pocałunki i patrząc mi prosto w oczy zapytał:
- Czy chcesz to zrobić? Możemy poczekać.
- Tak, chcę to zrobić. Nie przerywaj. - Powiedziałam po czym wróciliśmy do poprzednich przyjemnych czynności a potem zagłębialiśmy się w coraz to większą przyjemność.
I tego ranka zostaliśmy, już na zawsze, w pełni połączeni. A ja nigdy nie czułam się tak kochana i szczęśliwa jak wtedy.
*****
NieznajomyPatrzyłem jak w pełni się połączyli i nie będę kłamać że jest to dla mnie katorgą. Ale już niedługo. Niedługo ona będzie moja. I nie obchodzi mnie czy ma mate czy nie ma. To nie ma znaczenia. Ważne jest to kiedy będę ją miał.
Ten idiota - Collin nie sprawdził kto jest rzeczywistym alfą wygnanych. Kto tak naprawdę chciał Sophie. I to nie Ryan miał ją oznaczyć tylko ja. A za to że chciał ją zgwałcić czekała na niego śmierć. Zabijając go, Collin tylko zrobił mi przysługę.
Niedługo ona będzie moja. Nawet nie wie ile na to czekałem. Ile lat obserwowałem każdy jej krok. I kiedy już miałem ją porywać, na horyzoncie pojawił się ten debil zwany jej mate.
Ona mnie nie zna. Ba! Nie kojarzy. Ale za to on już mnie zna. I to za dobrze. Dlatego jestem bardzo ciekaw co będzie czuł kiedy go pokonam i zabiorę Sophie. Moją Sophie od jego brudnych łap. Moją a nie jego.
To będzie dla wszystkich zaskoczenie. Nikt się tego nie spodziewa. Myślą że to koniec. Że Wygnani zostali pokonani. Gówno prawda. A ona będzie moja.
Już niedługo, księżniczko. Przygotuj się.
Już niedługo.*****
Hejka kochani! Wiem że bardzo długo mnie nie było. I bardzo za to przepraszam ale nauczyciele nie dają mi chwili wytchnienia.
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze.
Mam nadzieję że rozdział (choć krótki i nie najlepszy) wam się spodobał.
Kocham was
PaniMorgenstern