Rozdział 2

24.7K 1K 167
                                        

Ten dzień naprawdę był fatalny. Najpierw dostałam 2 z fizyki, potem wywaliłam się na środku korytarza pokazując mój jakże seksowny tyłek. Następnie dostałam 3 z matematyki, po czym moja wspaniała, kochająca przyjaciółka powiedziała że w czwartek lub piątek jedziemy na zakupy po sukienkę na bal. Nienawidzę zakupów! Szczególnie z Amandą. A całe te zakupy przez jakieś durnego, pierdolonego głównego alfę dla którego muszę się stroić.

Teraz może wyjaśnię hierarchię wilkołaków i o co chodzi z głównymi alfami. Otóż na samym dole hierarchii są omegi, po nich są bety, a po betach na samej górze jest alfa wraz z luną. Każdy kontynent ma głównego alfę. A jak się zostaje takim alfą? Otóż zostaje nim ten kto jest najsilniejszy spośród alf na całym kontynencie co wiąże się także z ilością członków watachy. Alfa główny ma największą watahę, a jemu podlegają także inne watachy. Podrzędne watachy też mają swojego alfę ale on podejmuje decyzję lokalne, te najważniejsze decyzję podejmuje alfa główny. Spośród wszystkich kontynentów to alfa kontynentu Ameryki Północnej jest najsilniejszy. Można powiedzieć więc że jest najważniejszych wilkołakiem na świecie.

Wracając do mnie. O 16 byłam w domu więc obiad już czekał. Jedyna dobra rzecz dzisiaj. Przywitałam się z rodzicami i rodzeństwem po czym zaczęliśmy jeść. Pałaszowaliśmy go przez dłuższą chwilę w ciszy ale musiałam ją przerwać:
- Mamooo

- Tak kochanie?

- Czy w piątek lub w sobotę rano nie musimy gdzieś wyjechać? Na przykład do babci albo do cioci. Dawno nie widziałam babci. - Zapytałam, wciąż byłam pełna nadziei że rodzice mnie gdzieś zabiorą i nie będę musiała iść na ten durny bal.

Moja mama się szeroko uśmiechnęła i powiedziała:
- Tak się składa że idziemy na bal przywitalny i urodzinowy Alfy! Idziemy na niego wszyscy więc Sophie i Emily żadnego marudenia bo i tak pójdziecie.

Po tych słowach mi i mojej siostrzyce zrzedła mina. Ona tak samo jak ja nienawidziła tego typu uroczystości. Nie można powiedzieć tego o naszym bracie gdyż właśnie tańczy dzike densy i piszczy jak dziewczynka w salonie. Moja mama próbuje go uspokoić, my patrzymy (czyli ja i Emily) na niego jak na idiotę którym w sumie jest, a mój tata jedynie jest rozbawiony.

No cóż chyba będę musiała pogodzić się z informacją że idę na bal. Zrezygnowana westchnęłam. Po skończonym obiedzie szybko wraz z Emily posprzątałyśmy po posiłku. Podziękowałyśmy mamie za pyszny obiad a następnie poszłyśmy do swoich pokoi.
Tam w spokoju posłuchałam muzyki i odrobiłam lekcję. Następnie otworzyłam książkę i tak zleciał mi cały wieczór.

Parę dni później: Piątek

Od samego rana chodziłam zła ponieważ dziś idę na zakupy z Amandą. To nie jest zwykłe wyjście, z moją przyjaciółką to jest obóz przetrwania.
Gadałam właśnie z przystojniakiem numer 1 który ma na imię Alec i już prawie umówiliśmy się na kawę. Prawie. Niestety oczywiście musiała to przerwać moja przyjaciółka:
- Soph rozumiem że chcesz w końcu kogoś poderwać ale teraz nie mamy na to czasu! Zakupy same się nie zrobią

Zarumieniłam się a Amandą pociągneła mnie za rękę.

- Zadzwoń! - Zdążyłam jeszcze krzyknąć do Aleca nim Przyjaciółka wyciągnęła mnie za mury szkolne. Dobrze że chociaż podałam mu swój numer telefonu.

- Nie mogłaś chwilę poczekać? Już prawie się z nim umówiłam!- powiedziałam przyjaciółce
Przewróciła na mnie oczami.

- Czekałam dobre 10 minut i się nie doczekałam. Więc wkroczyłam do akcji. Poza tym on jest debilem i go nie lubię. Nie wiem co w nim widzisz. - odpowiedziała

- Jest miły i bardzo przystojny i....

- Nie jest dla ciebie. To męska dziwka, Soph. Poza tym sądzę iż będziesz bratnią duszą jakiegoś wilkołaka. I sądzę że poznasz go na balu.

- Skąd niby możesz to wiedzieć? - Zapytałam zaskoczona

- Nie wiem - odpowiedziała - po prostu mam takie przeczucie.

Jeszcze wtedy nie wiedziałyśmy że tak naprawdę się stanie.

...
Nie jestem tym rozdziałem zachwycona no ale cóż
Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze

PaniMorgenstern

Moja. Tylko moja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz