Collin pov.Patrzyłem jak odjeżdża, równocześnie zwijając się z bólu. No cóż. Trzeba przyznać że moje kochanie ma dobry kop. Widząc jak odjeżdża, z dala ode mnie, serce mi się złamało. Zawyłem żałośnie i z rozpaczą. Ja już ją kocham. Co z tego że znamy się zaledwie parę godzin. Jestem wilkołakiem i już kocham ją bezgraniczną miłością. A Sophie, mój skarb ode mnie ucieka.
~ Nasz skarb, debilu. - Odezwał się mój wewnętrzny wilk - I przestań ryczeć jak jakiś upośledzony. Jeszcze nas rozpoznają i będą się ze mnie śmiać
- Zamknij ryj! Nie rozumiesz że nasza mate od nas uciekła! - Warknąłem na niego.
- Rozumiem i najchętniej pobiegłym bym za nią, przytuliłbym ją i nigdy nie wypuścił! Musimy dać jej te 7 dni! Ale nie dziwię się że od ciebie uciekła. Jesteś strasznym debilem. Jakbym mógł sam bym od ciebie uciekł. - Powiedział
On naprawdę jest wkurwiający. Nienawidzę go czasem. Zignorowałem jego zniewagę.
- Co ja zrobię przez ten tydzień!? Nie mogę zostawić jej samej! Nie chcę zostawiać jej samej! - zawyłem żałośnie
- Zamknij się! - Warknął na mnie wilk - Wytrzymasz te pieprzone 7 dni bo inaczej nasza mate już naprawdę nas znienawidzi. Nie wybaczę tobie jeśli znów jej coś zrobisz. - Powiedział po czym wiedziałem że rozmowa jest już skończona.
Dobra, może przesadziłem ale nie musiała mnie kopać od razu w przyrodzenie. Kurwa! Jak to boli! Przynajmniej wiem że będzie umiała się sama obronić.
Jak tylko o niej pomyśle to po moim ciele przebiegają ciarki. Sophie jest taka piękna.
Drobna, idealnie wpasowuje się w moje ciało. Te zielone oczy wyglądającą jakby umiały zajrzeć w twoją duszę. Ma charakterek, co w sumie lubię. Nie chciałbym mieć jako partnerki jakieś poddającej mi się kobiety. Sophie jest po prostu idealna.Muszę ją zdobyć, ona musi mnie pokochać. Dopilnuję tego. Nie mogę pozwolić na to aby mnie znienawidziła. Za bardzo ją kocham.
I z tymi postanowieniami, wmaszerowałem do budynku po czym do mojej a za niedługo naszej sypialni.
*****
Tydzień późniejSophie pov.
Minął równy tydzień od feralnego zdarzenia. Po tym czasie stwierdziłam że może trochę przesadziłam. No ale kobiet z okresem się nie drażni!
Collin przez cały tydzień nie dawał znaku życia tak jak go "prosiłam". Chociaż czasami w nocy słyszałam wycie wilka koło mojego okna.
Przez te 7 dni, cały czas spędzałam z przyjaciółmi i rodziną. Musiałam się nimi nacieszyć przed wyjazdem. W sumie to nawet nie wiem gdzie mieszka alfa. Zgaduje że w terenie z dużą ilością lasu. W końcu to wilkołak, wilk.
Kończyłam się pakować a pomagała mi w tym Alissa oraz Amanda. Wszystkie 3 miałyśmy łzy w oczach. Z Alissą znałyśmy się zaledwie tydzień a już była dla mnie jak siostra. Dowiedziałam się że Emil to mate Alissy! W końcu wszyscy moi przyjaciele mają drugie połówki na całe życie. To jest jak spełnienie marzeń.
Ja niby też mam. No ale cóż, narazie najlepiej nie jest. Ciekawe czy jest na mnie bardzo zły za kopnięcie go w przyrodzenie. Sądzę że raczej tak. Ups, bywa.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Oho! Mój alfa przybył. Wzięłam walizki i wraz z przyjaciółkami zeszłam na dół. Słyszałam rozmowę w salonie więc zgaduje że rodzice go tam zaprosili.
Od razu pokierowałam się w stronę salonu. Kiedy tylko weszłam wszystkie rozmowy ucichły. Uniosłam oczy i spotkałam spojrzenie alfy który stał naprzeciwko mnie. Z zachwytu wstrzymałam oddech. Wyglądał bardziej przystojnie niż na balu. Miał na sobie zwykły T-shirt oraz jeansy. I wyglądał w tym wspaniale.
- Cześć skarbie - powiedział do mnie tym swoim seksownym, zachrypniętym głosem. Przeszły mnie dreszcze.
- Cześć Collinie - praktycznie szepnęłam.
Collin uśmiechnął się do mnie po czym podszedł do mnie szybkim krokiem. Otulił mnie ramionami i zmiażdżył w swoim uścisku. Powąchał mnie po czym pocałował w czoło.
- Tęskniłem - szepnął mi do ucho a mnie znów przeszły dreszcze. Teraz zrobiło mi się głupio że potraktowała go aż tak mocno. Wiem że już mnie kocha.....
Nie Sophie. Stop. Należało mu się i koniec.Delikatni się od niego odsunęłam na co zrobił smutną minę. Widząc to, szybko złapałam go za rękę. Nie lubię kiedy jest smutny.
- To co ruszamy? - Zapytał Collin
- Tak, tylko się ze wszystkimi pożegnam - Odpowiedziałam
- Dobrze kochanie. Wpakuje walizki do bagażnika. - Uśmiechnął się i poszedł zając się walizkami.
Ze wszystkimi się pożegnałam. Było naprawdę ciężko. Brat i tata powiedzieli że jeśli "ten skurwiel coś ci zrobi to przyjedziemy i urwiemy mu jaja" tak to brzmiało. Mój brat niby jest taki niepoważny ale kiedy przychodzi coś do czego to w nim mam największe wsparcie.
Wyszłam przed dom gdzie czekał na mnie Collin. Alfa otworzył mi drzwi. Jaki dżentelemen. No, przynajmniej go dobrego wychowania uczyć nie będę musiała. Wpakowałem się do samochodu.
- Skarbie jesteś gotowa? - zapytał mnie Collin
W odpowiedzi pokiwałam głową. Collin ruszył. Machałam mojej rodzinie póki nie straciłam ich z oczu.
Tutaj zostawiam wszystko. Rodzinę, przyjaciół. Jadę z prawdopodobnie moim przyszłym mężem, z facetem którego może pokocham. Wiem jedynie że on już mnie kocha. Przynamniej nie muszę się bać odrzucenia z jego strony. Ciekawe czy go kiedyś pokocham, czy mu kiedyś zaufam. Chyba tylko czas pokaże.
Nowe życie czas zacząć.
******
Hejka kochani! Rozdział mnie nie zachwyca. Mam nadzieję że wam się spodobał. Przepraszam za wszelkie błędy. Dziękuję za wszelkie gwiazdki, komentarze i za chęć czytania tego opowiadania.
Kocham was ❤️❤️
PaniMorgenstern