- Pomocy! Pomocy! - Zaczęłam się wydzierać.
Byłam przerażona. Ryan zaczął podchodzić do mnie szybkim krokiem a ja w tym czasie zaczęłam się cofać wciąż krzycząc i wołając o pomoc. Jak można było się domyślić, tak długo się cofałam póki nie wpadłam na ścianę, a Ryan przycisnął mnie do niej swoim ciałem i zatkał dłonią, moje usta.
Moje oczy zaszły łzami i całe moje ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść. Byłam przerażona. Przypominają mi się zdarzenia sprzed miesiąca, o których tak usilnie próbowałam zapomnieć. Po policzkach popłyneły mi łzy.
- Ciii, kochanie. Nie płacz. - Powiedział Ryan po czym pochylił głowę i zaczął lizać moje policzki dopóki nie wyczyścił ich z łez. Przeszedły po mnie dreszcze obrzydzenia i zaczęło zbierać mi się na wymioty. - Ciii, za chwilę cię zabiorę z tego domu i już na zawsze będziesz moja. - Zaczęłam trząść się jeszcze bardziej.
Sophie, idiotko co ty odwalasz. Nie możesz sobie tak stać i nic nie robić z faktem że ten obrzydliwy koleś cię dotyka. Rozumiem że jesteś przerażona ale musisz jakoś działać. Nikt ci nie pomoże.
Posłuchałam sama siebie i ugryzłam Ryana w rękę aby w końcu wyswobodził moje usta. Walnęłam go w twarz. Tak trzymaj! - krzyknęła do mnie moja podświadomość.
- Nigdy, przenigdy nie będę partnerką tak obrzydliwego potwora jak ty! A poza tym jestem już oznaczona! Dlatego też nie będę twoja! - Krzyknęłam. Ryan jakby zaskoczony cofnął się ode mnie. - POMOCY! - Teraz to już naprawdę mocno ryknełam.
- Ale jak to? On nie mógł jej oznaczyć! To niemożliwe. Ona jest moja! - Ryan mówił do siebie jak szaleniec, chodząc po pokoju i ciągnąc się za włosy.
- Luno! Co się stało? - Krzykneli zza drzwi. Wreszcie. Pomoc.
- Ryan... - Zaczęłam ale nie dokończyłam ponieważ Ryan doskoczył do mnie, złapał mnie za szyję, przyciągnął do siebie tyłem i przyłożył mi nóż do szyi. Krzyknęłam przerażona a po moich policzkach zaczęły lać się nowe łzy. Starałam się jak najmniej trząść i odsunąć szyję od ostrego narzędzia ale mi się nie udawało.
- Nie rób żadnych sztuczek. - Szepnął mi na ucho Ryan. Taa, bo w takiej pozycji dałabym radę cokolwiek zrobić.
W tym momencie drzwi zostały wywarzone a do pokoju wpadła część watahy. Zaczęli do nas podchodzić z przerażonymi minami. Nie chcę nic mówić ale to ja mam nóż na szyi. To ja mam prawo się bać a nie oni.- Ani kroku dalej bo ją zabiję! - Warknął Ryan. Taa, jasne. Ten psychol za bardzo mnie chce aby mnie zabić. Może potem ale napewno nie teraz.
Jednak oni w to uwierzyli. Mężczyźni jak jeden mąż stanęli. Ryan zaczął cofać się w stronę okna. Czy on zamierza przez nie wyskoczyć? Chce nas zabić? On jest jakiś nienormalny. Super Sophie przez całe życie nawet chłopaka nie miałaś, a nagle jakiś wilkołak wyskakuje z dozgonną miłością do ciebie, a potem jakiś psychol twierdzi, że należysz do niego i wbrew wszystkiemu będziesz jego. Sophie, no, no. Powiem Ci że umiesz przyciągać facetów. I to jakich!- Nie zabiję nas. Spokojnie kochanie. - Znów szepnął. Taa, napewno mu zaufam. Co on? Spiderman że się nie zabije skacząc z okna? Ciekawe. Chyba powinnam być bardziej poważna ale raczej oswoiłam się z myślą że albo umrę albo będę seksualną niewolnicą. O! Jednak nie! Ja chcę żyć! Nie chcę być z nim! Szkoda tylko że mam nóż na szyi. Może wtedy dałabym radę coś zrobić. Jedyna szansa jest w Collinie. Błagam. Przyjdź tu.
- Puszczaj ją! - Po całym pokoju rozniósł się ogromny wark.
Collin. Jakbym go sobie wyczarowała. Jeszcze go nie widziałam bo nie wszedł do pokoju ale jego głos poznałabym wszędzie.