Rozdział 8

373 23 7
                                    

-Skarbie! Obudź się! - z ogromnym trudem otworzyłam oczy i ujrzałam mamę - Będę podwozić cię do szkoły ale bedziesz dużo wcześniej bo inaczej spóźnię się do pracy.

-A nie mogę autobusem?

-Nie no, jasne możesz. Do odjazdu autobusu masz... Eee... Dokładnie minutę. To jak autobus czy samochód?

-Nie dajesz mi wyboru...

-Upierdliwa jesteś. Szykuj się.

W szkole byłam równo o 7:15. Ani żywej duszy na korytarzu. A może to i dobrze? Już słyszę te pytania: Co ci się stało? Bardzo boli? I jak zwykle będzie milion różnych wersji. Kiedyś miałam grypę i nie chodziłam do szkoły przez 3 tygodnie. Ludzie gadali, że się wyprowadziłam...

-Naprawdę, wiem! Ja to wszystko wiem. Cholera! Spiepszaj, nie może cię tu zobaczyć! - usłyszałam za sobą znajomy głos - Lucy? Co tu robisz tak wcześnie? I co ci się stało?

-Cześć, Maddie! Wczoraj miałam wypadek na desce i musiałam przyjechać wcześniej do szkoły. Aaa... Rozmawiałaś z kimś czy mi się zdawało? - a co mi tam. Będę wścipska.

-Em... Z mamą przez telefon. - taa, to ''spiepszaj'' z pewnością było do mamy.

-Ok. Chodź pod klasę.

Siedząc z Maddie na ławce usłyszałam warkot szkolnego autobusu. Tak, była już 7: 45. Louis przyjechał. Kurdę, cały czas o nim myślę.

-O cześć! Co tak wcześnie w szkole? - zapytał Lou patrząc na mnie.

Chciałam odpowiedzieć ale Maddie mi przerwała:

-A wiesz. Pomyślałam, że zro...

-Nie ty. Mówię do Lucy. - powiedział z lekkim uśmiechem ale jednak z ukrytą gdzieś nutką zawiści.

-Co proszę?

-To co słyszałaś, skarbie. - w tym momencie moja przyjaciółka wstała i poszła w kierunku toalety.

-Ej, nie przesadziłeś trochę? - zapytałam.

-Nie. Czemu? - powiedział jakby takie zachowanie w stosunku do swojej dziewczyny było najnormalniejszą rzeczą na świecie.

-No, to nie było raczej miłe.

-Oj weź już odpuść. Jak noga?

-Lepiej. Ale nadal trochę boli. - postanowiłam nie drążyć tematu.

-Poboli, poboli i przestanie. To ja lecę pod swoją klasę. A jeszcze jedno. W zasadzie to jeszcze dwie rzeczy miałem ci powiedzieć. W sobotę jest mecz, na który serdecznie cię zapraszam. Gramy o puchar - to po pierwsze. A po drugie - zdałem prawko!

-Wow! Prawko? Gratuluję! Będziesz mnie woził do lekarza jak znowu sobie coś połamię. - zaśmiałam się.

-Do lekarza lepiej nie ale w jakieś fajne miejsce... - powiedział zabawnie poruszając brwiami. - A co z meczem?

-Będę na pewno.

-Ok. Bardzo się cieszę. A teraz lecę. Muszę się poprawić z fizyki. Matko! Jak pomyślę, że niedługo matura...

-Dasz radę! Pa!

Fakt, Louis za niecały miesiąc pisze maturę. Ja dzięki Bogu dopiero za rok.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
Maddie

Jak mój własny chłopak mógł się do mnie tak odnosić! Co on se myśli?! Do Lucy to jakoś miły był i w ogóle taki ciuciu-ruciu. Też muszę coś sobie zrobić żeby zwrócił na mnie uwagę?! Chociaż to nie taki zły pomysł. Mała symulacja powinna wystarczyć. Sięgnęłam po telefon do torby.

Piękne i nareszcie możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz