-Louis... - tylko tyle mogłam z siebie wydobyć. Łzy napływały mi do oczu. MÓJ chłopak całuje się z MOJĄ najlepszą przyjaciółką. To jakiś żart, tak?!
Brunet odepchnął od siebie dziewczynę i patrzył na mnie i na Zayna jak na duchy.-To nie tak jak myślicie! Ona się na mnie rzuciła! Przysięgam!
-Kotku, nie wolno kłamać. Przecież sam chciałeś... No wiecie... - odezwała się pijana Joy.
-A ty się na to zgodziłaś?! Myślałem, że jesteś inna. I ty też. Jesteśmy... Byliśmy kumplami a kumple tak nie robią. Zawiodłem się na was! - teraz to Zayn nie wytrzymał. Wybiegł z pomieszczenia klnąc pod nosem. Ja nadal stałam jak wryta. Mimowolnie łzy spływały mi po policzkach.
-Skarbie to naprawdę jej wina! Przecież ja bym nigdy ci czegoś takiego nie zrobił i dobrze o tym wiesz! - nie wiedziałam co myśleś. Ufałam Louisowi ale po tym co zobaczyłam... Zdjęłam naszyjnik od chłopaka i oddałam mu go. Nie chciałam teraz patrzeć ani na Lou ani na biżuterię od niego. Zapłakana opuściłam składzik.
-Lucyen, posłuchaj mnie! Ja nic nie zrobiłem! Rzuciła się na mnie! Musisz mi uwierzyć!
-Zostaw mnie. Chcę być sama.
-Ale...
-Powiedziałam chcę być sama! - teraz to ja podniosłam głos.
Wyszłam z klubu i zobaczyłam Zayna siedzącego na murku. Palił papierosa. Pewnie był zdenerwowany tak samo jak ja.
-Daj jednego - nigdy nie paliłam ale dziś zrobię wyjątek.
-Ty jarasz? - zapytał zdziwiony.
-Nie. Po prostu...
-Dobra, rozumiem. Chcesz odreagować - wyjął z kieszeni małe fioletowe pudełko i zapalniczkę.
-Proszę.-Dzięki - od razu stwierdziłam, że palenie to nie rzecz dla mnie. Kompletnie mi to nie smakowało ale musiałam się czymś zająć.
-Co teraz zrobisz? - usłyszałam pytanie od przyjaciela.
-Nie mam pojęcia. Myślałam, że mogę ufać i jemu i jej. Widać myliłam się
- po raz kolejny rozpłakałam się. Chciałam iść do kogoś i się wyżalić. Pewnie byłaby to Joy gdyby nie... Właśnie.-Hej, no nie płacz. Widocznie nie był ciebie wart. Takie rzeczy się zdarzają - powiedział Zayn i mocno mnie prztulił. Właśnie tego teraz potrzebowałam.
-Ehem... Nie przeszkadzam? - usłyszałam głos Santany. Była wyraźnie zdziwiona tą dwuznaczną sytuacją -Coś się stało? Wszyscy was szukają.
-Właściwie to ja się już wybierałem do domu. Pogadaj z Santaną. Dobrze ci to zrobi. Cześć! - pożegnał się z nami chłopak. Próbował się uśmiechnąć ale było widać, że jest przybity. Odwrócił się i zniknął gdzieś w parku. Trochę się o niego martwiłam ponieważ akurat ten park jest bardzo niebezpieczny. San podeszła bliżej.
-Płakałaś? Co się stało?
-Louis...
-Coś ci zrobił?
-Nie no co ty. On... całował się z... z Joy - dziewczyna kompletnie zdębiała.
-Louis?! Może był pijany albo coś...
-On nie ale Joy... Była nieźle wstawiona.
-No to wszystko wiadomo. Jestem więcej niż pewna. Przecież Lou to dobry chłopak. Znam go bardzo długo. A do Joy nigdy nie byłam przekonana. Pogadaj z nimi jutro na spokojnie i poczekaj jak Joy wytrzeźwieje.

CZYTASZ
Piękne i nareszcie możliwe
FanfictionCzęść 1 Rozdziały 1 - 15 Lucyen to zwykła 17-letnia dziewczyna po uszy zakochana w największym przystojniaku w szkole Louisie. Zawsze marzyła aby ten chociaż raz na nią spojrzał. Przez jeden projekt z biologi życie dziewczyny p...