Rozdział 21

287 17 8
                                    

Obudziłam się dziś niewiarygodnie wcześnie. O 6:00 rano. Dokładnie trzy dni do koncertu. Dziś mam też kolejny trening z Zaynem. Muszę z nim uzgodnić parę rzeczy związanych z wyjazdem.

Ztrzepnęłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Szybki prysznic i gotowe. Założyłam tylko bieliznę i szlafrok. Znając życie po śniadaniu wrócę jeszcze do łóżka.
Powolnym krokoiem zeszłam do kuchni.

-Hej mamo.

-Cześć skarbie. Jak było na siłowni z Zaynem? I gdzie był wtedy Louis? - w tym momencie nóż wyleciał mi z ręki. Skąd ta kobieta to wszystko wie?! Co ja jakiś podsłuch w telefonie mam czy jak?!

-Skąd wiesz o Zaynie i o siłowni? Przecież jak wychodziłam byłaś w pracy - nagle mnie oświeciło. Babka od fitnessu. - Czy twoje koleżanki muszą ci o wszystkim donosić?! Chcę trochę prywatności w tym mieście! Ale nieeee... Może te babska jeszcze zdjęcia mi zaczną robić, co? Będziesz dokładnie widziała co się ze mną dzieje! - wykrzyczałam mamie prosto w twarz i wróciłam do pokoju bez śniadania.

Wybuchłam. Mam bardzo słabe nerwy. Ale mówiłam prawdę! W ogóle o co ona mnie podejrzewa?!
''Gdzie był wtedy Louis?'' Przecież nie jestem zdradziecką żmiją do cholery! Ale kto wie? Może te stare zołzy jeszcze trochę podkolorowały całą historię z siłownią? Mam dosyć! Chcę się stąd wyprowadzić!

Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Santany. Na szczęście na wakacje jedzie dopiero w piątek.

-Cześć, co robisz?

-O 7:00 rano w wakacje? Jak myślisz?

-To chodź ze mną do Sopelka. Pokłóciłam się z matką. I do tego jestem bez śniadania.

-Spadaj.

-No plooose.

-Eh... Jak ja się dla ciebie poświęcam... Pójdę ale daj mi 15 minut. Spotkamy się na miejscu.

-Kocham cię! Dzięki!

Sopelek. Najlepsza mini restauracja w mieście. Zawszę tam chodzę na ciastko albo na coś do jedzenia. Robią tam przepyszne tortille. Dietetyczne oczywiście.

Kilka minut później zeszłam na dół. Wzięłam torbę i skierowałam się do wyjścia.

-Skarbie gdzie idziesz? - a co? chcesz tam posłać swoje psiapsiułeczki?

-Do Sopelka - powiedziałam z fochem w głosie.

-W szlafroku?

-Fuck.

I w tym momencie mama uratowała mi życie. Szybko się ubrałam, uczesałam i zrobiłam makijaż. San mnie zabije za spóźnienie.

Gdy weszłam do restauracji albo raczej baru przyjaciółki jeszcze nie było. W sumie to lepiej. Zamówiłam dwie tortille oraz kawy i usiadłam przy moim ulubionym stoliku. Nagle do środka jak oparzona wpadła Santana.

-Kochana, przepraszam za spóźnienie ale... Nie uwieżysz co się stało.

-Co?

-Chłopcy będą musieli wcześniej jechać do Nowego Jorku.

-Dlaczego i kiedy?

-W drugim tygodniu sierpnia. Nie wiem dlaczego... Harry mówił, że coś z tym mieszkaniem.

Ekstra. Louis mówił, że mamy dla siebie całe wakacje! A teraz z całych wakacji zrobił się miesiąc. Znowu muszę z nim porozmawiać.

Kelnerka przyniosła nam śniadanie do którego obie natychmiast się zabrałyśmy. Okazało się, że obie jesteśmy na pusty żołądek.

Piękne i nareszcie możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz