Rozdział 29

259 16 2
                                    

Stałam sparaliżowana jeszcze dobre 10 minut. Nie mogło do mnie dotrzeć to co się przed chwilą stało. Czy on mi właśnie powiedział, że... Że... O szlag.

Po raz kolejny urwałam się ze szkoły. Postanowiłam iść do Maddie. Muszę z kimś porozmawiać. Mam taki zapierdol w życiu... Rzygać się chce...

-O, Lucy! Cześć, zapraszam.

-Cześć. Jak się czujesz?

-Na razie dobrze. Jeszcze miesiąc muszę wytrzymać.

-Dasz radę - weszłyśmy do pokoju dziewczyny. -Co u Liama?

-Dobrze. Bardzo mi pomaga. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
A u ciebie co tam? Wiesz, po tym...

-Szczerze mówiąc nie jestem jakoś szczególnie załamana. Porządnie się wypłakałam ale ktoś mi uświadomił, że na kretynów nie warto tracić czasu.

-Nie wiem kto ci to powiedział ale ma świętą rację. Nie mam pojęcia co tak bardzo zmieniło tego chłopaka. Jeszcze rok temu Louis był super facetem a teraz? Zdradziecka żmija i tyle!

-Bywa. Też nie do końca mogłam uwierzyć, że mógł mi coś takiego zrobić. To pierwsze uczucie jak zobaczyłam ich razem...

-Hej, hej! Nie rozpamiętuj, ok? Po co? Niech ta szuja siedzi tam teraz z tą ździrą. Prędzej czy później i tak go zostawi a on zostanie sam jak palec. Tylko wtedy będzie już za późno.

-Taa... Może pogadamy o przyjemniejszych rzeczach?

-Chętnie. Więc kiedy robicie parapetówkę?

-Heh. Dobre pytanie. Jak się już porządnie urządzimy. Za miesiąc? Może dwa. Oczywiście będziesz pierwszą zaproszoną.

-No ja myślę! - zachichotała dziewczyna.

Siedziałyśmy jeszcze dobre dwie godziny. Było dużo tematów do omówienia, np nowy chłopak Taylor Swift czy też nowe kolekcja ciuchów zimowych. Ogólnie gadałyśmy o wszystkim i o niczym.

Po powrocie do domu odrobiłam lekcje i przypomniałam kilka rzeczy na jutro. San wróciła dzisiaj nieco później. Miała jakieś kółko czy coś w tym stylu. Obie postanowiłyśmy, że zamówimy pizzę na obiad bo ani mi ani Santanie nie chciało się gotować. Z resztą i tak gotowanie marnie nam wychodzi. Jedyne co potrafię ugotować to... woda na herbatę. No i moja popisowa jajecznica, oczywiście. Także... szału ni ma. Na szczęście ktoś kiedyś wymyślił pizzerię i telefon.

-Będzie za 15 minut. Umrzesz w tym czasie z głodu czy nie? - zapytała moja współlokatorka.

-Postaram się nie kojfnąć. Nie przed pizzą. Za dużo bym straciła.

Idealnie za 15 minut usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu zamiast dostawcy ujrzałam Nialla z obiadem w ręku.

-Ktoś zamawiał pizzę? - uśmiechnął się głupkowato.

-Darmową? Z grzeczności nie zaprzeczę.

-A tak serio to wisicie mi 10 dolarów. Spotkałem dostawcę przed drzwiami i odebrałem żarełko. To co? Jemy?

Zasiedliśmy wspólnie do stołu i zaczęliśmy wcinać.

-Po co przylazłeś? - ach... I to miłosierdzie Santany.

-Ty jak zawsze miła! Tak wpadłem. Posiedzieć z psioszkami nie można?
U nas w domu tak nudno... Ja cały czas ślęcze przed telewizorem, Zayn dostał pierdolca... Normalnie żyć się odechciewa...

-Zaynowi odwala? - zapytałam odruchowo.

-No. Nawet ostatnio nie poszedł na imprezę tylko został w domu.

-No i co? -zapytałam bo nie widziałam w tym nic dziwnego.

-Z własnej woli!

-O kurdę! On ma depresję! - San nerwowo podskoczyła na krześle.

-O co wam chodzi? To, że nie poszedł do klubu tak was dziwi?

-Malika znam od dziecka! On może z własnej woli przestać jeść i pić ale nie chodzić na imprezy!

-I co chcecie z tym zrobić? - udałam, że mnie to interesuje.

-Pewnie nic. Wyliże się. Jak zawsze z resztą... - ze spokojem oznajmił Niall. Nie chce mi się gadać o Zaynie. Najchętniej wyprowadziłabym się stąd na szare zadupie! Daleko od tego całego burdelu, że tak się wyrażę.

-Przeproszę was na chwilę - wstałam i powędrowałam do pokoju. Położyłam się na łóżku. Mimowolnie z moich oczu uciekło kilka łez. Znowu te paskudne wspomnienia wróciły. Jak się od tego oderwać?
Poleżałam tak jeszcze kilka minut. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. To Niall.

-Hej, młoda. Ja i San wychodzimy. Nie wiem kiedy wróci do domu.

-Jasne, idźcie. Miłej zabawy.

-Dzięki. To na razie.

Pięknie. Santana ledwo zerwała z jednym już kręci z drugim. Jak ja bym tak chciała! Chociaż w sumie jakby tak pomyśleć to... Dobra, nieważne.

Do końca tygodnia nie ruszam się z domu i koniec. Wale wszystko! Klnąc pod nosem włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę na full.

O godzinie 22:00 wzięłam szybko prysznic i położyłam się spać. Usnęłam? Nope. Przewalałam się z prawego boku na lewy i tak w kółko. Spojrzałam na zegarek. 3:15. Ekstra.
Postanowiłam wyjść na balkon. Stałam tam marznąc i myśląc o życiu aż do rzeczywistości przywróciło mnie pukanie do drzwi. Nie powiem, byłam zdziwiona, że komuś zachciało się odwiedzać mnie w środku nocy. No bo sorry, o tej godzinie powinno się spać! Chyba, że ta osoba ma takie same problemy jak ja. Nie wiele myśląc powędrowałam do drzwi. Ujrzałam postać w kapturze opartą o framugę. Po oczach i TYCH perfumach od razu poznałam kto mnie odwiedził. Zayn. Prędzej spodziewałam się jakiegoś gwałciciela czy coś. Chciałam powiedzieć chłopakowi żeby wszedł ale nie zdażyłam bo brunet szybko przekroczył próg mojego domu i od razu wbił się w moje usta. Szczerze? Po raz kolejny podobało mi się! Znowu! Oddałam pocałunek i poczułam jak chłopak uśmiecha się. Całował mnie delikatnie i czule ale z czasem coraz bardziej namiętnie. Złapał mnie za uda i podciągnął do góry tak abym oplotła go nogami w pasie, co też uczyniłam. Wplotłam palce w jego włosy. Usłyszałam ciche mruknięcie. Zayn zaczął iść w stronę mojego pokoju. Kopniakiem otworzył drzwi, które były lekko przymknięte. Szybko dotarł do łóżka i położył mnie na nim. Ponownie zaczął mnie całować. Na chwilę przestał i podniósł głowę. W tych przecudnych oczach widziałam niepewność. Tym razem to ja złączyłam nasze usta na znak, że tego chcę. Brunet powrócił do poprzedniej czynności. Delikatnie zaczął składać pocałunki na mojej szyi co było cholernie przyjemnym uczuciem! Chłopak ręką zjechał do rozporka moich spodni a po chwili już ich na sobie nie miałam. To samo stało się z bluzką i bielizną. Nie pozostałam mu dłużna. Jednym ruchem przewróciłam Zayna na plecy tak, że teraz to ja leżałam na nim. Pozbyłam się jego bluzki, spodni a następnie bokserek. Po skończeniu tych czynności znowu byłam pod nim. Potem... Potem było już tylko przyjemniej.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Wow! Co to się stanęło?!😂😂😂

Dzięki za pomoc wiktoria1990 😂

To jest właśnie ta niespodzianka! Mam nadzieję, że się Wam spodobała😍💪💋

Rozdział ma równo 1010 słów.

Gwiazdkujcie i komentujcie😍❤💪

Pozdrawiam💋

Piękne i nareszcie możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz