Rozdział 14

357 20 9
                                    

                           Maddie

- Mówiłaś rodzicom?

- Nie. Nawet nie wiedzą, że jestem w szpitalu. - głos nadal mi się łamał.

-Powiesz im?

-A mam inne wyjście?

-Skąd mam mieć pewność, że to moje dziecko?

-A czyje do cholery?! Fakt, zdradzałam Louisa ale nie jestem dziwką!

-Dobra, przepraszam. Nie denerwuj się. Co teraz zrobimy? Skąd weźmiemy pieniądze?

-Pieniądze?! Ojciec mnie z domu wywali! Ja i TWOJE dziecko będziemy bezdomni! - wiedziałam co mówię. Ojciec jest strasznie zasadniczy.

-Póki nic nie widać nie muszą wiedzieć. Ej a Louis?

-Co Louis?

-Jego rodzice są przy kasie. Jakbyś mu powiedziała, że to jego dziecko... Wiesz o co mi chodzi. - normalnie bym się nie zgodziła bo nie chcę wykorzystywać Lou. Ale mam dopiero 17 lat. Nie mam skończonej szkoły. Nie mam pieniędzy. I pewnie nie długo nie będę miała też domu.

-Myślisz, że uwierzy?

-Musimy spróbować...

-Dobrze. Ale jeszcze nie teraz. Na razie muszę ochłonąć.

-A tak w ogóle to kiedy cię wypisują?

-Jeszcze dziś. Lekarz powiedział, że to nic takiego. Po prostu efekt stresu.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
                               Lucy                           

Ciekawe co jest Maddie. Karetka zabrała ją prosto do szpitala. Oczywiście wśród uczniów były już teorie spiskowe... Których nie będę komentować...

-Hej! Lou! Nareszcie cię znalazłam. Wiesz co jest Maddie?

-A co ma być?

-Przecież przed chwilą zabrała ją karetka.

-Co? To była ona? Mówili, że jakaś nauczycielka. - powiedział po czym wyciągnął telefon, wybrał numer i włączył głośnomówiący.
- Mad? Co się stało? Gdzie jesteś?

-W szpitalu. To nic takiego. Jeszcze dziś wychodzę. Nie martw się. Muszę kończyć. Jutro porozmawiamy.

-Jasne, część. - rozłączył się - No to tak się sytuacja przedstawia.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
                   Następny dzień
                            Louis

        Gdy wczoraj rozmawiałem z Maddie wydawało mi się, że płakała. Nie wiem czemu ale mam złe przeczucia.

O shit, już 7:50. Zbieram się do szkoły.

Oczywiście spóźniony wbiegłem do budynku. Nie byłem na pierwszej lekcji bo się nie opłacało. Postanowiłem, że poczekam na Lucy i Mad pod ich klasą.
Nagle mój telefon zawibrował.

Od Lou:
Cześć braciszku! Co tam? Jak przed maturą*?

To moja cioteczna siostra Louiza. Śmieszne: Louis - Lou    Lucy - Lou    Louiza - Lou. Takie same zdrobnienia.

Do Lou:
Wszystko w porządku. Cholernie się stresuję ale co zrobić... A co tam u was? Jak bejbi?

Nagle po szkole rozległ się dźwięk dzwonka. Z klasy wyszła a raczej wybiegła Lucy. Nie zatrzymałem jej bo i tak miałem porozmawiać z Maddie. Nareszcie wyszła i ona.

Piękne i nareszcie możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz