Rozdział 32

237 15 8
                                    

Cały czas zaciągałam się tym pięknym zapachem męskich perfum. Nagle złapał mnie straszny ból głowy. Straciłam przytomność. Znowu.

Nie wiem ile dokładnie minęło odkąd zasnęłam. Godzina? Dzień? Miesiąc? Może rok? Nie, raczej nie. Wciąż czułam JEGO rękę na mojej. Złapałam głęboki wdech i otworzyłam oczy. Zayn spał z głową opartą na krawędzi mojego łóżka. Tak bardzo się cieszyłam. Byłam śmiertelnie przestraszona, że nie żyje. Nie mogłabym go stracić. Nie teraz.

-Z-Za... - nic. Miałam saharę w buzi. Próba druga - Zayn...

Chłopak gwałtownie podniósł głowę.

-Lucy - wstał z krzesła i nie patrząc na nic wbił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. Tak bardzo się cieszyłam. Oderwał się na chwilę ale nasze twarze nadal były blisko siebie. - Nigdy więcej tak nie rób. Rozumiesz? Nigdy. Myślałem, że tu zejdę na zawał.

-Jakim cudem ty... żyjesz?!

-Samochody im się pomieszały. Zginął facet, który we mnie wjechał. Na szczęście u mnie skończyło się tylko na siniakach i skręconej kostce.

-Tak się bałam. Myślałam, że cię nigdy nie zobaczę - z moich oczu mimowolnie zaczęły lecieć łzy. Szczęścia oczywiście.

-Spokojnie, już wszystko dobrze. Teraz będzie już tylko lepiej. Musimy tylko szerokim łukiem omijać samochody - zaśmiałam się po tych słowach. Faktycznie, na jakiś czas będę musiała zrezygnować z samochodu.

Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl. Nieco spoważniałam.

-Dlaczego?

-Co dlaczego?

-Dlaczego do mnie przyszedłeś?

-Nie zadawaj głupich pytań.

-Mówię poważnie. Po tym jak cię potraktowałam. Jak zwiałam. Jak powiedziałam, że ''nie jestem pewna''. Jak...

-Dlatego, że cię kocham, idiotko - powiedział tak cicho, że z ledwością usłyszałam te słowa. Znów pochylił się nade mną i delikatnie musnął moje usta swoimi. Moje ciało przeszyło przyjemne ciepło. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam.
-To chyba ten moment w którym mówisz, że też mnie kochasz. Chyba że...

-Kocham cię. Kocham cię bardzo, bardzo mocno. I przepraszam. Za wszystko co zrobiłam. To nie powinno mieć takiego przebiegu.

-Nie przepraszaj. Nie masz za co. Ważne co tu i teraz, ok?

-Ok - powiedziałem z szerokim uśmiechem i bardzo mocno przytuliłam się do Zayna. Nagle wszystkie siły do mnie wróciły. W sumie to nawet nie wiem czemu mnie operowali. Czy to potrącenie było aż tak groźne? Ale nieważne. Ważne, że jestem szczęśliwa.

-Wow. Nie przeszkadzamy? - gdzieś z tyłu usłyszałam głos Nialla. Przyszedł wraz z Santaną.

-Nie. Chodźcie.

-Mój skarbeńku! Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam! Prawie serce mi wyskoczyło jak się dowiedziałam o twoim wypadku.

-No. Niezłego nam sprawiłaś stresa. Z resztą ten twój loveboy też. Stary, myślałem, że nie żyjesz!

-Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Mam na tym świecie jeszcze kilka spraw do załatwienia.

-Powiecie mi wszystko po kolei? Jakim cudem ty się tu znalazłeś? - zwróciłam się do Zayna.

-Może ja opowiem - zadeklarowała San. - Po tym jak zawieźli cię na blok operacyjny do szpitala przyjechała policja. Pytali o mężczyznę z wypadku. Poszłam do sali za policją. Patrzę, a tam Zayn siedzi jakby nigdy nic, cały, zdrowy i przede wszystkim żywy. No to od razu kamień spadł mi z serca. Operowali cię jakieś 6 godzin.

Piękne i nareszcie możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz