Rozdział 20

360 18 8
                                    

Wakacje! Tak! Nareszcie! A co oznaczają wakacje? Koncert Adama Lamberta! Yeah! To już za tydzień. Jedzie ze mną mój brat, jego dziewczyna Camil i Louis. Ale mam podjarę! Aaaa!

Umówiłam się dziś z przyjaciółmi bo po 15:00 mają wywiesić wyniki matury. Szczerze? Też się stresowałam. Chłopcy już powybierali szkoły. Louis, Harry i Liam idą do szkoły sportowej w Nowym Jorku. A Niall i Zayn... Mówili coś o jakimś kursie czy coś. Podobno mają studiować W-F.

Kilka minut przed 15:00 wyszłam z domu. Umówiliśmy się w parku przy fontannie. Wzięłam deskę bo nie chciało mi się iść. Gdy dojechałam na miejsce przyjaciele już czekali.

-I co? Gotowi? - zapytałam radośnie.

-Podobno tylko 2 osoby nie zdały. Tylko co jeśli to ktoś z nas? - zaczął panikować Harry.

-Ej! Trzeba myśleć pozytywnie! Na pewno zdaliście.

-Właśnie debile. Wy zawsze widziecie wszystko w czarnych kolorach! - odezwała się jak zwykle uprzejma San. - No już ruszajcie się! Idziemy.

Powędrowaliśmy w stronę szkoły. Przy drzwiach zebrał się niewielki tłum. Poczekaliśmy kilka minut aż ludzie się rozejdą. Kiedy dostaliśmy się do drzwi od razu mi ulżyło. Wszyscy moi przyjaciele zdali! Każdy miał ponad 60%.

-No i mówiłam, że będzie dobrze! Gratuluję! - uściskałam chłopców.

-New York! Nadchodzimy! - krzyknął Louis do Harrego i Liama.

-A wy? Gdzie się wybieracie? - spytałam Nialla i Zayna.

-Do NY jedziemy dopiero za rok. Dostaliśmy propozycję rocznego kursu przed studiami. Przez pierwsze półrocze będziemy się uczyć zasad i programu WF-u. A w drugim będziemy mieli praktyki - powiedział Zayn.

-Wow. To gratuluję! I powodzenia życzę. A teraz przepraszam na chwilę.

Oddaliłam się od przyjaciół i podeszłam do Louisa, który rozmawiał z Santaną.

-Mogę cię na chwilę prosić?

-Tak, jasne. San poczekaj chwilę. Zaraz przyjdę - usiedliśmy na najbliżeszej ławce. - Co tam?

-Jak ty wyjedziesz. Tam. To... Jak będzie z nami? Będziemy się widzieć tylko co drugi weekend. Dwa razy w miesiącu.

-Hej, nie martw się. Jakoś to wszystko pogodzimy. Z resztą za rok będziemy się widzieć codziennie, tak?

-No niby tak ale... Wiesz, że w takich związkach na odległość nie zawsze wszystko wychodzi?

-Nie przejmuj się na zapas. Mamy jeszcze całe wakacje dla siebie - powiedział i pocałował mnie.

-Ok. Postaram się o tym nie myśleć. Dobra lecę do domu. Już nie mogę się doczekać koncertu! Będzie super!

-A no tak... Koncert - nagle Louis spowarzniał. - Przykro mi ale nie mogę jechać z wami.

-Co? Dlaczego? Przecież obiecałeś!

-Jadę do Nowego Jorku do tej szkoły. Umówiłem się z dyrektorem. Muszę wszystko pozałatwiać. Nie mogę. Przepraszam.

No! Ekstra! Po prostu doskonale. Ciekawe kto teraz z nami pojedzie. Przecież bilet nie może przepaść. Santana jedzie na wakacje, Maddie nie może. Czad!

-Dobra. Spoko. Ok. Rozumiem. Em... Będę już lecieć. Cześć - wstałam z ławki, wzięłam deskę i wróciłam do domu.

Było mi trochę przykro, że mój chłopak mnie wystawił. Od kilku miesięcy planuje ten wyjazd. Przecież obiecał mi, że ze mną pojedzie. Ale ok. Znajdę kogoś na zastępstwo.
Muszę zadzwonić do Michaela.

Piękne i nareszcie możliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz