W samochodzie panował półmrok, a jednak dało się zobaczyć zarys dwóch sylwetek i oczy. Zielone ,duże , hipnotyzujące oczy. Wpatrywały się we mnie z taką intensywnością że początkowo nie mogłem wykonać żadnego ruchu ani tym bardziej zebrać myśli. Kiedy w końcu udało mi się uwolnić od przenikliwego spojrzenia zielonych oczu mój wzrok powędrował w głąb samochodu. Leżała tam skulona kobieta.Otworzyła lekko powieki , podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej wzrok prawdopodobnie mówił więcej niż tysiące słów wykrzyczanych przez każdego człowieka z osobna. Kobieta wołała o pomoc. Zamknęła powieki i opuściła głowę z powrotem nasiedzenie , na którym leżała. Spuściłem wzrok i zacząłem kalkulować w głowie , co mam zrobić dalej. Poczułem przypływ znanego mi uczucia , którym obdarzałem większość ludzi podczas mojej kariery zimowego żołnierza: Obojętność. Co mnie obchodziły te osoby w samochodzie ? Nikim dla mnie nie były. Każdy troszczył się o własną dupę. Takie czasy.
Podniosłem wzrok i ostatni raz spojrzałem w zielone oczy. Wpatrywały się we mnie cały czas i nie zmniejszyły swojej przenikliwości.
Nagle to zobaczyłem... W tych oczach , w oczach tej dziewczynki : wszystkie moje ofiary , wszyscy których pozbawiłem życia z zimną krwią. Jeśli teraz je zostawię to znaczy że nic, a nic się nie zmieniłem . Ciągle jestem takim samym mordercą jakim byłem kiedyś. Demony przeszłości nigdy ode mnie nie odejdą jeśli zostawię te kobiety . Dobrze niech im będzie, biorę je ze sobą i tym sposobem spłacę swój dług.
- Wyjdź z auta – poleciłem dziewczynce siedzącej bliżej wyjścia. Posłusznie wykonała moje polecenie , a ja sięgnąłem w głąb samochodu i wyciągnąłem leżącą tam kobietę.
Spojrzałem się na małą i zdałem sobie sprawę że nie dogoni mnie i mojego szybkiego kroku.
Przerzuciłem więc kobietę sobie przez ramię i przykucnąłem.
- Podejdź – dziewczynka podeszła i spojrzała się na mnie wystraszona – złap się mnie mocno za szyję i nie puszczaj dopóki ci nie powiem , jasne ?
Pokiwała głową i zarzuciła mi swoje malutkie i chudziutkie ręce na szyję . Wstałem i ruszyłem szybkim krokiem w kierunku bunkra.
- Możesz mnie już puścić – powiedziałem do małej kiedy naleźliśmy się nad wejściem od mojej kryjówki. Zeskoczyła i stanęła tuż obok mnie. Otworzyłem wejście, puściłem ją przodem , a sam ruszyłem kiedy dziecko znalazło się już na dole. Z nie małym trudem stawiałem nogi na drabince żeby nie zrobić przypadkiem krzywdy kobiecie , którą niosłem. W moim schronie znajdowało się łóżko dwupiętrowe i w tym momencie z całej duszy dziękowałem człowiekowi , który wpadł na tak genialny pomysł. Położyłem kobietę na dole i zwróciłem się do dziewczynki :
- Będziesz spać na górze - pokiwała głową i wdrapała się na górne łóżko.
Kobieta spała , a ja nie miałem serca jej budzić, dlatego zająłem się przygotowaniem jakiegoś posiłku. Po krótkiej chwili spojrzałem się w stronę łóżek i zobaczyłem jak mała dziewczynka zwisa głową w dół przyglądając się śpiącej na dole osobie.
Oj Bucky w coś ty się wpakował ?
Cześć kochani !
Oto kolejny rozdzialik ;) Nie jest może bardzo długi , ale w tym opowiadaniu rozdziały nie będą niesamowicie długie.
Życzę miłego czytania i oczywiście piszcie czy wam się podoba ;)
CZYTASZ
Czekając na zbawienie || Bucky Barnes
Fiksi PenggemarPostapokaliptyczna rzeczywistość. Bucky Barnes jeden z wielu, ocalałych w katastrofie planety, ludzi teraz ukrywa się w bunkrze walcząc o przeżycie. Pewnego dnia spotyka kogoś kto obraca jego życie o 180 stopni.